Kapitan Stanisław Sojczyński, dowódca jednej z największych organizacji niepodległościowego podziemia – Konspiracyjnego Wojska Polskiego, został aresztowany 27 czerwca 1946 r. w Częstochowie wskutek donosu byłego członka organizacji, który podjął współpracę z bezpieką.
Działalność konfidentów sprawiła, że w ręce UB dostali się też inni oficerowie KWP i dowódcy obwodów, organizacja została rozbita. Dziś „Warszyc” jest już generałem, ale jego szczątki wciąż są poszukiwane.
Proces Konspiracyjnego Wojska Polskiego odbywał się w dniach 9–17 grudnia 1946 r. przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Łodzi. Kapitan Sojczyński razem z pięcioma podkomendnymi został stracony 19 lutego 1947 r. – egzekucję przyspieszono ze względu na zbliżającą się amnestię. Komunistom zależało na pozbyciu się groźnego przeciwnika. Przez długie lata III RP żyli dwaj oskarżający w tej sprawie prokuratorzy – Czesław Łapiński i Kazimierz Graff.
Odznaczony Virtuti
Urodził się 30 marca 1910 r. w podradomszańskich Rzejowicach. W 1932 r. ukończył Państwowe Seminarium Nauczycielskie w Częstochowie. W tym samym mieście rozpoczął służbę wojskową w 27. Pułku Piechoty, kończąc Dywizyjny Kurs Podchorążych Rezerwy Piechoty. 1 stycznia 1936 r. w stopniu podporucznika został przeniesiony do rezerwy. Od 1934 r. uczył języka polskiego w szkole powszechnej w Borze Zajacińskim koło Częstochowy. Należał do Związku Nauczycielstwa Polskiego i Związku Strzeleckiego.
W wojnie obronnej walczył w składzie grupy „Kowel” w okolicach Hrubieszowa. Po jednej z ostatnich bitew polskiej armii pod Janowem Lubelskim został rozbrojony przez Armię Czerwoną, ale nie trafił do niewoli. Bez powodzenia próbował przedostać się do walczącej Warszawy.
Wrócił do rodzinnych Rzejowic, gdzie jako „Wojnar” wstąpił do Służby Zwycięstwu Polski. Wkrótce został komendantem Podobwodu Rzejowice Armii Krajowej. Później awansował na zastępcę komendanta Obwodu Radomsko AK, pełniąc równolegle funkcję szefa Kierownictwa Dywersji (Kedywu). Do historii przeszła jego brawurowa akcja rozbicia w nocy z 7 na 8 sierpnia 1943 r. niemieckiego więzienia w Radomsku. Dowodzeni przez Sojczyńskiego żołnierze uwolnili ok. 50 osób: ponad 40 Polaków i 11 Żydów, wycofując się z minimalnymi stratami. Za odwagę porucznik „Wojnar” został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari. Potem w częstochowskim Inspektoracie AK sprawnie dowodził zorganizowanym przez siebie oddziałem partyzanckim. Brał udział w akcji „Burza”, dowodząc I batalionem 27. Pułku Piechoty AK.
Z pomocą dla walczącej Warszawy „Warszycowi” nie udało się dotrzeć. W grudniu 1944 r. Stanisław Sojczyński brał udział w ochronie misji „Freston” – brytyjskiej misji wojskowej do okupowanej Polski, która miała zebrać dla rządu Wielkiej Brytanii informacje o sytuacji na ziemiach polskich, zwracając szczególną uwagę na polskie podziemie oraz stosunek do niego Armii Czerwonej. W obronie misji 1 stycznia 1945 r. batalion „Manewr” pod dowództwem „Warszyca” stoczył ciężki bój z Niemcami w okolicach Katarzynowa. W styczniu 1945 r. Sojczyński został awansowany na stopień kapitana.
Do pana pułkownika Radosława
Nie złożył broni przed drugim, czerwonym okupantem. Po wkroczeniu Sowietów, 3 maja 1945 r., wydał rozkaz kontynuowania walki. Odtworzył organizację, która początkowo nosiła nazwę „Manewr”, potem „Walka z Bezprawiem”. Zadaniem była przede wszystkim obrona Polaków przed terrorem, aresztowaniami i likwidacja kolaborantów. Potem, aż do końca, wojsko Sojczyńskiego działało pod nazwą Konspiracyjne Wojsko Polskie o kryptonimach „Lasy”, „Bory”. Liczyło ok. 4 tys. żołnierzy, najwięcej na terenie Łódzkiego i Kieleckiego, ale także w Śląskiem i Poznańskiem. Oddziały KWP przeprowadziły wiele spektakularnych akcji, rozbijając placówki MO i UB, rozprawiając się z miejscowymi konfidentami.
Kapitan Sojczyński 12 sierpnia 1945 r. wydał „List otwarty” do płk. Jana Mazurkiewicza ps. Radosław, w którym uznał jego apel o wychodzenie z konspiracji za zdradę i apelował o dalszą walkę przeciwko komunistom.
Znów Radomsko
W nocy z 19 na 20 kwietnia 1946 r. Sojczyński powtórzył akcję z czasów okupacji niemieckiej. Ok. 170 partyzantów dowodzonych przez Jana Rogułkę ps. Grot zaatakowało Radomsko. Z miejscowego więzienia Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego uwolniono 57 aresztowanych. Nie udało się opanować siedziby PUBP, a także odnaleźć wszystkich przeznaczonych do likwidacji członków PPR, na których dowództwo KWP wydało wyroki śmierci. Po dwóch godzinach, podczas odwrotu, partyzanci rozbili trzykrotnie liczniejszy oddział KBW. W wyniku akcji na Radomsko zginęło 16 żołnierzy KWP, w tym 5 oficerów, a także 8 schwytanych żołnierzy sowieckich. Wtedy komuniści poprzysięgli zemstę.
„Warszyc” liczył na zwrot sytuacji międzynarodowej, a nawet na wybuch III wojny światowej, która zmieniłaby układ sił i sytuację Polski. Liczono też na sukces Polskiego Stronnictwa Ludowego w prawdziwie wolnych, zadeklarowanych podczas konferencji międzynarodowych wyborach. Przewidując, że komuniści po przegranych wyborach mogą nie oddać władzy, Sojczyński planował wyjście z lasu żołnierzy podziemia i walkę o respektowanie wyników wyborów.
Celem była samoobrona
Podczas procesu przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Łodzi Sojczyński wziął na siebie całą odpowiedzialność za działania KWP, a w swoich wypowiedziach opisywał sytuację w kraju z punktu widzenia żołnierzy podziemia.
„Do zarzucanych mi aktem oskarżenia czynów przyznaję się częściowo, do winy jednak nie poczuwam się. Uważam raczej, że mam zasługi wobec Narodu, dla dobra którego walczyłem. W świetle obowiązujących przepisów prawnych nie uważam swoich czynów za przestępstwo. Wszystkie czyny, jeśli nie wyszły poza ramy moich rozkazów, są zgodne z moimi zasadami i sumieniem. [...] W samej rzeczy, jeśli chodzi o zarzuty aktu oskarżenia, to do pierwszego zarzutu, że zmierzałem do zmiany ustroju i usunięcia organów zwierzchnich Narodu, do zagarnięcia władzy – nie przyznaję się. Przyznaję się tylko do założenia i należenia do nielegalnej organizacji, celem której było przeciwdziałanie terrorowi władz, walka z bezprawiem i prześladowaniem, czyli samoobrona, co zresztą ilustrują moje rozkazy”.
W sentencji wyroku na Sojczyńskiego napisano, że nie brał udziału w wojnie z Niemcami i nie posiada orderów i odznaczeń. Dla uczestnika kampanii 1939 i żołnierza AK, który za akcję na Radomsko z 1943 r. otrzymał Krzyż Virtuti Militari, było to szczególne upokorzenie.
„Sądowi” przewodniczył płk Bronisław Ochnio, oskarżali prokuratorzy – mjr Czesław Łapiński i mjr Kazimierz Graff.
Droga naznaczona krwią
Czesław Łapiński pełnił wówczas funkcję szefa Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Łodzi. – Sprawy „Warszyca” nie pamiętam – mówił mi w latach 90. XX w. Naciskany, po chwili zaczął sobie jednak „przypominać” szczegóły, ale winny się nie czuł: – To był mój teren, ale na proces ściągnięto prokuratora z Naczelnej Prokuratury Wojskowej Kazimierza Graffa. On był głównym oskarżycielem. Grupę Sojczyńskiego podzieliliśmy między siebie na pół. Graff „obsługiwał” tych od góry, ja pozostałych, którzy popełnili mniejsze przestępstwa [głównym zarzutem była chęć obalenia siłą nowego ustroju]. Wnosiłem o kary od pięciu do dziesięciu lat – usprawiedliwiał siebie, dodając: – Nie chciałbym tylko, aby ktokolwiek odniósł wrażenie, że zrzucam winę na kolegę, bronię się jego kosztem.
Łapiński utrzymywał też, że nie wiedział nic o nadchodzącej amnestii. O Konspiracyjnym Wojsku Polskim mówił: – Sojczyński prowadził regularną wojnę z twórcami nowego ustroju. Jego droga była naznaczona krwią. To był łódzki fragment bratobójczych walk. Przykłady? Na jednym z urzędów powiatowych była tablica z nazwiskami ponad 30 funkcjonariuszy UB, których zamordował. A za zbrodnie trzeba ponieść karę.
Wyciąć wrzód
Przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie 15 marca 1948 r. Łapiński żądał kary śmierci dla rotmistrza Witolda Pileckiego – dobrowolnego więźnia KL Auschwitz – i trójki współoskarżonych. Żołnierze Andersa mieli być płatnymi szpiegami imperializmu, współpracować z Niemcami. Pilecki został stracony 25 maja 1948 r. w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie.
Świadkowie zapamiętali, że na sali sądowej Łapiński był wyjątkowo zajadły, ział nienawiścią. Po ostatniej rozprawie, na której Pilecki został skazany na KS, jego żona Maria odnalazła Łapińskiego, prosząc go o pomoc. Ten odpowiedział: „Pani mąż to wrzód, który trzeba wyciąć”. Zbrodniarz w todze do tych i innych zarzutów nigdy się nie przyznał.
W 1948 r., pracując w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej, uzyskał awans na podpułkownika. Po odejściu z prokuratury został cenionym adwokatem. W III RP, doceniając jego „zasługi”, Warszawska Izba Adwokacka skreśliła go ze swojej listy. Podpułkownik Czesław Łapiński zmarł w 2004 r., w trakcie swojego procesu, w szpitalu przy ulicy… rotmistrza Witolda Pileckiego. Jednak nawet gdyby doczekał wyroku, przebieg rozpraw wskazywał na to, że do skazania by nie doszło. Do końca życia bronił swojej niewinności (w którą chyba uwierzył) i nie skorzystał z szansy, aby publicznie powiedzieć prawdę. Pochowany jest na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Za mord sądowy na żołnierzach KWP nigdy nie został postawiony w stan oskarżenia.
O tych komunistycznych mordercach pamięć przeminie. Tymczasem polskiemu bohaterowi – Stanisławowi Sojczyńskiemu ps. Warszyc, który postanowieniem prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego z listopada 2009 r. został pośmiertnie mianowany na stopień generała brygady, będziemy stawiali kolejne pomniki. Jego szczątki wciąż są poszukiwane – przede wszystkim na terenie łódzkiego poligonu „Brus”.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#Żołnierze Niezłomni
#Żołnierze Wyklęci
#Warszyc
#Stanisław Sojczyński
Tadeusz Płużański