„Jesteśmy zwartą, mocną drużyną, która już wielokrotnie pokazała, że potrafi skutecznie zmieniać kraj. Pokażmy to raz jeszcze – razem!” – tak PO mobilizuje swoich członków na konwencję, która dziś (sobota) o godzinie 13.00 rozpocznie się w warszawskiej Arenie Ursynów. „Ostatnie wybory pokazały, że nie kochacie nas tak bardzo, jakbyśmy tego chcieli, ale walczymy o was. Sobota będzie punktem zwrotnym” – zachęca w spocie poseł Platformy Jakub Rutnicki.
Tyle w sferze deklaracji, bo w partii Ewy Kopacz wrze od czasu wyborów prezydenckich. Sytuacja po ostatnich dymisjach w rządzie tylko się pogorszyła. Radosław Sikorski, który ogłosił na konferencji prasowej, że zrezygnuje ze stanowiska marszałka Sejmu, aby w wyborach stanąć na czele listy wyborczej PO w Bydgoszczy, prawdopodobnie w ogóle się na niej nie znajdzie. O tym, że deklaracja Sikorskiego o byciu „jedynką” PO była przedwczesna, mówił wczoraj członek zarządu partii Tomasz Siemoniak. Również Grzegorz Schetyna studzi nastroje eksministra spraw zagranicznych. Komentując w TVN dymisje Andrzeja Biernata, Włodzimierza Karpińskiego, Radosława Sikorskiego, Bartosza Arłukowicza i Jacka Rostowskiego, stwierdził, że „trudno sobie wyobrazić taką sytuację, że ktoś odchodzi z rządu, po kilku tygodniach jest w świetnej formie i zostaje liderem w swoim okręgu wyborczym i słyszymy, że nic się nie stało. Coś się stało”.
– Sikorski jest wściekły i zarzeka się, że jak nie znajdzie się na pierwszym miejscu listy w Bydgoszczy, to nie wystartuje wcale – mówi „Codziennej” anonimowy polityk PO. Na razie oprócz Andrzeja Biernata pozostali bohaterowie afery taśmowej odwołani z rządu milczą. Biernat, szef łódzkiej PO, który do niedawna pełnił funkcję ministra sportu, otwarcie skrytykował nowego ministra zdrowia w rządzie Kopacz. Komentując słowa Mariana Zembali, który stwierdził, że jest za zwalnianiem z pracy za strajkowanie, Biernat powiedział krótko: „Wolałbym, żeby ratował mi życie, niż gasił strajki”.
Ewa Kopacz na problemy w PO chce odpowiedzieć pozytywnym przekazem na dzisiejszej konwencji. Jednym z kluczowych punktów mają być przejęte z programu Andrzeja Dudy propozycje: podwyższenia kwoty wolnej od podatku i budowy mieszkań przez państwo. O pierwszym pomyśle jeszcze kilka tygodni temu rzecznik rządu mówiła jako o niemożliwym do przeprowadzenia. „To są ogromne pieniądze. Naszego państwa na to nie stać” – twierdziła pod koniec maja Małgorzata Kidawa-Błońska.
Dziś (sobota) własną konwencję organizuje również Prawo i Sprawiedliwość. Oficjalnie ma być ona pożegnaniem prezydenta Andrzeja Dudy ze swoją rodzimą formacją, a nieoficjalnie mówi się, że głównym bohaterem tego wydarzenia będzie szefowa jego kampanii Beata Szydło. To ona ma być oficjalnym kandydatem partii Jarosława Kaczyńskiego na premiera. Politycy PiS‑u, pytani o tę sprawę, milczą. Jednak – jak ujawniła „Rzeczpospolita” – ugrupowanie zleciło wewnętrzne badania, z których wynika, że wystawiając Szydło jako kandydatkę na szefa nowego rządu, PiS może liczyć na lepszy wynik wyborczy, który przełożyłby się nawet na dodatkowe 60 mandatów w Sejmie. – Chciałaby dusza do raju, ale grzechy nie pozwalają – stwierdził dwa tygodnie temu Jarosław Kaczyński, odpowiadając na pytanie „Codziennej”, czy chciałby zostać premierem.
Cały tekst w "Gazecie Polskiej Codziennie"