Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Lisiewicz: Walczył o polskość i los biednych. Niemcy wysłali wspaniałego księdza do gazu

Z Danii do Polski przywiózł ks. Antoni Ludwiczak ideę Uniwersytetów Ludowych, podnoszących biednych na wyższy poziom i budujących ich patriotyczną świadomość. Niemcy nie wybaczyli polskiemu księdzu zwycięstwa Powstania Wielkopolskiego, którego był kapelanem. A także zaangażowania w walkę o polskość Śląska i Warmii. Nie pomógł mu ogromny szacunek na świecie. W 22 lata po powstaniu Niemcy wysłali go do komory gazowej.

Tego tekstu nie mogłem nie napisać, bo poznałem Pana Adama Piernika z Kostrzyna Wielkopolskiego. Przyjeżdżał wraz z synem na manifestacje przeciwko nielegalnemu przejęciu TVP przez koalicję 13 grudnia w Poznaniu. Wymieniliśmy się numerami telefonu i odtąd co jakiś czas Pan Adam do mnie dzwonił i relacjonował mi, co z jego akcją na rzecz upamiętniania ks. Antoniego Ludwiczaka, który urodził się w Kostrzynie. Często zżymał się na bezduszność i brak wiedzy niektórych urzędników, którzy nie rozumieli wagi sprawy.

Przyznaję się bez bicia, że części telefonów od Pana Adama nie odbierałem, bo zawalony byłem robotą w Telewizji Republika czy Gazecie Polskiej. A tu wydzwaniał do mnie człowiek, dla którego najważniejszą sprawą jest upamiętnienie księdza w małym Kostrzynie. Aż wreszcie poczytałem o ks. Antonim i pojąłem w lot, dlaczego to rzeczywiście jest sprawa z gatunku tych najważniejszych.

„Życie i działalność księdza Antoniego Ludwiczaka to gotowy scenariusz na film o pracy organicznej, patriotyzmie i niezłomności” – napisano na stronie Radia Głos i w pełni podzielam tę opinię. „Zapalał światła w mroku, budował życie polskie…”

– to tytuł książki Barbary Dąbrowskiej o niezwykłym księdzu.

Syn zubożałego chłopa czyta polskie książki

Ksiądz Antoni Ludwiczak urodził się 16 maja 1878 w Kostrzynie Wielkopolskim. Był jednym z dziesięciorga dzieci Jana, robotnika drogowego i Salomei, z domu Pawela. Jak pisze Tomasz Maliszewski „Rodzina żyła w bardzo trudnych warunkach (o czym może świadczyć fakt, iż jedynie on z dwoma braćmi dożyli pełnoletności), jako że wcześniej Jan Ludwiczak stracił za długi ojcowiznę we wsi Węgierki k. Wrześni” (artykuł „Wyższe szkoły ludowe w koncepcjach pracy oświatowej ks. Antoniego Ludwiczaka”, „Studia Edukacyjne”, nr 29/2013)

Gdy miał 3 latka, rodzina przeniosła się do Poznania, gdzie ojciec został kościelnym w poznańskiej katedrze na Ostrowie Tumskim. Młody Antek od szóstego roku życia uczęszczał - w latach 1884-1891 - do szkoły ludowej w podpoznańskiej – wtedy – Śródce. Nauka odbywała się  w języku niemieckim. Jednak już 1887 roku – dzięki lokalnej bibliotece Towarzystwa Czytelni Ludowych – uzyskał możliwość regularnego kontaktu z literaturą polską. „Czytanie polskich książek stało się jego wielką pasją, a z samym Towarzystwem, jak się wkrótce okazało, związał się wówczas na niemal całe życie” – pisze Autor. Pomimo oczytania, jako syn zubożałego chłopa Antek miałby marne szans na zdobycie wykształcenia. Na szczęście, uznany za wyjątkowo zdolnego i pracowitego trafił, dzięki ks. Witalisowi Maryańskiemu, na listę stypendystów poznańskiej katedry. Dzięki temu znalazł się w gimnazjum.

Przywódca strajku szkolnego

W czasie nauki w owym gimnazjum, nazywanym wtedy Königliche Marien-Gymnasium, czyli Królewski Gimnazjum Maryi w Poznaniu, którego kontynuacją jest dziś Liceum św. Marii Magdaleny, był założycielem polskiego konspiracyjnego, samokształceniowego Towarzystwa Tomasza Zana.

„Działo się w czasach najostrzejszej germanizacji na obszarze zaboru pruskiego, i w jego katolickiej szkole, w której większość stanowiła młodzież polska, we wszystkich klasach, były tygodniowo 54 godziny lekcji języka niemieckiego, 130 języka łacińskiego, 72 języka greckiego, 38 języka francuskiego i … 28 godzin nauki języka polskiego. Językiem nauczania był oczywiście niemiecki”

– czytam w książce „Martyrologium polskiego duchowieństwa rzymskokatolickiego pod okupacją hitlerowską w latach 1939‐1945” autorstwa Wiktora Jacewicza i Jana Wosia.

W latach 1900-1903 ks. Ludwiczak odbył studia teologiczne. Najpierw teoretyczne w Seminarium Duchownym w Poznaniu, a następnie praktyczne w Seminarium Duchownym w Gnieźnie.  Święcenia kapłańskie otrzymał w Gnieźnie 15 grudnia 1903. Pracował jako wikariusz w Lubaszu koło Czarnkowa (1904 – VIII 1907), Buku (IX 1907 – II 1908), Ostrzeszowie (III 1908 – II 1910) i Ostrowie Wielkopolskim (II 1910 – XII 1911).

W Wielkopolsce dochodziło wtedy do wielu strajków dzieci szkolnych przeciwko germanizacji, z których najsłynniejszym był strajk dzieci wrzesińskich. Podczas strajku z lat 1906‐1907, ksiądz Antoni Ludwiczak kierował strajkiem szkolnym polskich dzieci w Lubaszu. W Ostrowie Wielkopolskim zaangażował się w prowadzenie ogródków jordanowskich dla dzieci i założył pismo „Przyjaciel Dzieci”.

Pod czujnym okiem szkopskiej policji

Jako że sam w dzieciństwie przeżył dramat skrajnej biedy w bardzo ważnym szkicu na temat ks. Piotra Skargi cytował legendarnego kaznodzieję wyznaczającego porządek pomocy ubogim: „Pierwej odprawować mają chore, aniżeli zdrowe; pierwej te, co dla samego nieszczęścia zubożeli, niźli te, które same są przyczyną doli; pierwej te, co mają siła dzieci, niźli te, co nie mają, albo mnie mają; pierwej te, które dobrze żyli, niźli te, co źle”. Pisał o wielkości ks. Skargi: „Wielkość każdego pracownika społecznego pokazuje się dopiero wtenczas, jeśli umie dzieło swoje tak utrwalić, że ono przetrwa założyciela swego”.

Patronował Katolickim Towarzystwom Robotników Polskich, zakładał biblioteki ludowe, propagował spółdzielczość. Wspierał także amatorski ruch artystyczny, lokalne teatry czy organizację muzeów regionalnych. Aktywność księdza w latach 1910- 1918 była pilnie śledzona przez pruską policję. Sporządzono o niej szczegółowe raporty dla zaborczej władzy.

Podczas I wojny światowej, która wybuchła w 1914 r. założył polską gazetę dla Polaków powołanych do służby w Armii Cesarstwa Niemieckiego. Rozpoczął akcję „Książka polska w polu dla polskiego żołnierza”. Skala przedsięwzięcia była ogromna. Na front i do szpitali wojskowych czy obozów internowania i obozów jenieckich rozesłano 61 tys. książek, w tym książki do nabożeństwa, dziesiątki tysięcy obrazków religijnych, 191 tys. egzemplarzy gazet i czasopism. Ks. Ludwiczak współpracował też z organizacją Czerwonego Krzyża.

„Być może z polską sekcją Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, powstałą w 1915 w Genewie, bowiem Niemcy nie udzielali zgody na powstanie polskiego oddziału Niemieckiego Czerwonego Krzyża. Mimo tego poznańscy lekarze prowadzili konspiracyjne kursy sanitarne i szkolenia — od 1915 także w ramach Poznańskiego Komitetu Ratunkowego, na którego powstanie Niemcy zgodę dali”

– piszą Jacewicz i Woś.

Polska Wielkopolska, Śląsk i Warmia

Jesienią 1918 ksiądz wszedł w skład konspiracyjnego Komitetu Obywatelskiego w Pniewach. Podobne struktury powstawały w całej Wielkopolsce. Ks. Ludwiczak został  łącznikiem z tajnym Międzypartyjnym Komitetem Obywatelskim, powstałym w Poznaniu, w którym byli także polscy posłowie  do Reichstagu.

Po tym, jak 11 listopada Józef Piłsudski przejął władzę w Warszawie, 17 listopada Komitet Obywatelski w Pniewach ujawnił się i przekształcił w Radę Ludową — na wzór Naczelnej Rady Ludowej NRL powstałej w Poznaniu. Ksiądz Antoni Ludwiczak stanął na jej czele. Były to o tyle ważne, że w mieście powstała równocześnie Rada Żołniersko–Robotnicza, z niemiecką większością.

Rada Ludowa kierowana przez ks. Ludwiczaka doprowadziła do powstania Straży Ludowej, zorganizowanej przez członków Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Od tej pory stanowiła ona przejaw polskiej władzy w miasteczku i stała się zalążkiem polskiego wojska. Niemcy, mimo wycofywania się z Warszawy, nie mogli się długo z tym pogodzić. Jeszcze 20 listopada 1918 do Pniew wkroczyła niemiecka żandarmerii z Międzychodu, w poszukiwaniu broni gromadzonej przez Straż Ludową. Konspiracja zadziałała – żandarmi nic nie znaleźli i wyjechali.

Ks. Antoni Ludwiczak otrzaskany w boju o polskość Wielkopolski, został skierowany przez polski rząd do walki o polskość innych dzielnic. 12 marca 1920 został mianowany przez Ministra Spraw Zagranicznych przewodniczącym Warmińskiego Komitetu Plebiscytowego. 2 maja 1920 r. zorganizował w Poznaniu w Teatrze Wielkim koncert, którego celem było przyjście z pomocą finansową rodakom Warmii i Mazur. Niestety, mimo ogromnego zaangażowania, plebiscyt zakończył się przegraną. Następnie ks. Antoni współtworzył w Poznaniu Komitet Obrony Górnego Śląska. W listopadzie 1919 zorganizował dla Ślązaków kurs bibliotekarski w Biedrusku, koło Poznania.

Niemcy… rozwiązali się

„Miasto mego dzieciństwa, odległego czaru/ jaki się kiedyś w grudniu począł od Bazaru/ dniem, co jeszcze w pamięci którą ból przesłania/ żyje z dzisiejszej dali i nieobecności –/ tamto było jak pierwsze poszumy wolności/ ciągnącej ulicami w sztandarach powstania,/ budującej to szczęście, z któregom dowoli/ żył, aż je utraciłem. Nic bardziej nie boli” – pisał o Powstaniu Wielkopolskim na wygnaniu w czasach komuny poeta Aleksander Janta-Połczyński. Wiersz ten pokazywał, czym stały się tamte wydarzenia dla całego pokolenia Wielkopolan,

Gdy powstanie wybuchło 27 grudnia 1918 w Pniewach zorganizowały się oddziały powstańcze, które wzięły udział w bitwach w okolicy Międzychodu, wyzwalając znany z pięknych jezior Sieraków i walcząc pod Kamionną, Kolnem i Zbąszyniem. Ksiądz Antoni Ludwiczak także wyruszył w pole jako kapelan powstania.

Choć Wielkopolska była wciąż formalnie częścią Niemiec, ksiądz został delegatem na Polski Sejm Dzielnicowy, obradujący od do grudnia 1918 w Poznaniu. Wyraził on wolę powstania zjednoczonego państwa polskiego z dostępem do morza. Uznał też Naczelną Radę Ludową w Poznaniu za jedyną legalną władzę Polaków w Niemczech. A 20 grudnia 1918 była bardzo radosnym dniem - rada w Pniewach kierowana przez ks. Ludwiczaka stała się jedyna władzą w miasteczku, gdyż zdominowana przez wycofujących się Niemców Rada Żołniersko–Robotnicza rozwiązała się.

Ksiądz poseł

Po odzyskaniu niepodległości ksiądz Ludwiczak wszedł na krótko do świata wielkiej polityki. W 1919 roku został prezesem Narodowego Stronnictwa Ludowego i posłem na Sejm, co w owych czasach nikogo nie dziwiło. Był przewodniczącym sejmowej Komisji Oświaty. Ale po dwóch latach wycofał się z życia politycznego, by poświęcić się dziełu swojego życia – uniwersytetom ludowym. „Kierunek wychowawczy projektowanej akademii ma być idealistyczny, dążyć będzie do podniesienia umysłowego i moralnego wychowanków. (…) Głównymi przedmiotami będą: język ojczysty, historia, literatura, przyroda, rachunki, gimnastyka” - pisał.

Ich idea stała się znana w Polsce już wcześniej, pod zaborami, pierwsze takie uniwersytety, do których inicjatorów należał ks. Ludwiczak, powstały w zaborze pruskim w 1890 r., jednak przypominały bardziej kursy rolnicze. W artykule na stronie Radia Głos czytamy:

„Na ziemiach polskich, będących pod zaborami, idea ta trafiła na niezwykle podatny grunt, choć została w specyficzny sposób przetworzona i dostosowana do naszej wrażliwości narodowej. Polscy pionierzy ruchu dostrzegli w duńskim modelu potężne narzędzie do walki z duchowym i społecznym pęknięciem. Jak trafnie zauważył Ch. Brunn już w 1878 roku, chrześcijaństwo i ludzkie życie duchowe zaczęły się od siebie oddalać, idąc każde w swoją stronę. Polskie uniwersytety ludowe miały za zadanie to rozejście skleić – połączyć wiarę z codzienną pracą, kulturą i patriotyzmem”.

Środek do celu

„Dla wielu wielkopolskich społeczników pierwszych dziesięcioleci XX wieku działalność na niwie oświatowej była nie celem, a środkiem do celu. Tym zaś było ukształtowanie nowego typu człowieka – upodmiotowionego obywatela, współuczestniczącego w kulturze, społecznie zaangażowanego i budującego wraz z innymi prawdziwą wspólnotę obywatelską” – pisze Tomasz Maliszewski,

Przełomowym dla budowania ich w niepodległej Polsce przez ks. Ludwiczaka były podróże do Danii. Pierwsza okazja nadarzyła się w listopadzie 1921 roku, zaledwie miesiąc po otwarciu jego pierwszej szkoły. Latem kolejnego 1922 r. wizytował czołowe duńskie uniwersytety ludowe w Askov, Rens, Vallekilde, Frederiksborgu i Lyngby. Uznał, polski uniwersytet ludowy nie powinien być szkołą zawodową. „Stał na stanowisku, że najpierw należy podnieść poziom umysłowy i moralny człowieka, obudzić w nim ducha idealizmu, a dopiero na takim fundamencie budować wykształcenie fachowe. Szkoły zawodowe, jego zdaniem, bez odpowiedniej podbudowy etycznej, przyczyniały się jedynie do materializacji życia” – czytamy na stronie Radia Głos.

„Przekuć nam trzeba miecze na pługi”

„Dwa lata nosiłem się z tą myślą (utworzenia uniwersytetu ludowego), a pierwszy raz wystąpiłem na zebraniu komitetu ku uczczeniu Tadeusza Kościuszki, utworzonego przy Radzie Narodowej, kiedy to powstała kwestia, pod jakim hasłem zbierać składki. Po zebraniu, idąc z panem Powidzkim, rzuciłem mimochodem, że ja wiedziałbym, na co pieniądze obrócić i wspomniałem o duńskich uniwersytetach ludowych. Pan Powidzki był w Danii, znał te instytucje” – pisał ks. Antoni w książce „Uniwersytety ludowe w Polsce”.

Realizacja marzeń ks. Ludwiczaka nastąpiła w Dalkach koło Gniezna. Ksiądz wybrał zrujnowany dworek otoczony dużym parkiem. Budynek wymagał kapitalnego remontu, ale udało się znaleźć na to środki podczas publicznych zbiórek w święto 3 Maja. „Tradycyjnym zwyczajem zwracamy się w dniu 3. Maja do społeczeństwa o doroczną ofiarę na cel dziś bodaj najważniejszy: na oświatę społeczeństwa… Wczoraj jeszcze gotowi byliśmy złożyć życie swe i całe mienie na ołtarzu ojczyzny. Dziś, gdy zwycięski oręż polski wykreślił już granice Rzeczypospolitej, przekuć nam trzeba miecze na pługi, trzeba nam pracować szczególnie nad wewnętrznym odrodzeniem ojczyzny przez oświatę. Dziś nikt od nas ofiary z życia nie żąda, lecz ofiary stokroć mniejszej z mienia naszego” – apelował o wpłaty w gazetowym ogłoszeniu. Ze znakomitym skutkiem.

4 października 1921 r. Prymas Polski, kardynał Edmund Dalbor, poświęcił budynek i otworzył pierwszy w Polsce uniwersytet ludowy. „Otwarcie Uniwersytetu Ludowego w niepodległej Polsce zmieniło cel z umocnienia w słuchaczach polskości i uodpornienia przeciwko wynarodowieniu, na kształtowanie cech, które by w szkole życia, przygotowywały do wzorowego wypełniania powinności wobec narodu i państwa” – przemawiał ks. Ludwiczak.

Nauczyciel premiera Mikołajczyka

Program nauczania wypracowany w Dalkach stał się wzorem dla innych placówek. Ksiądz Antoni uznał, że nie wystarczy w nich jedynie „chrześcijański duch” przenikający inne przedmioty. Wprowadził religię jako odrębny przedmiot nauczania, obejmujący apologetykę, dogmatykę i teologię moralną. „Realizowano ją w wymiarze dwóch godzin tygodniowo, a wykładowcy mieli za zadanie przemawiać >>żywym słowem<<, porywając słuchaczy” – czytamy na stronie Radia Głos. Były tam organizowane także szkolenia bibliotekarskie.

Jego myśli bliźniaczo przypominały idee Jadwigi Zamoyskiej: „Wykształcenie, jakie daje się w Wyższych Szkołach jest ogólnopodstawowe, aczkolwiek w niektórych zakładach uwzględnia się także wykształcenie zawodowe. Celem szkół ma być przysporzenie krajowi dzielnych, światłych obywateli (…), młodzieniec, który posiądzie gruntowne wykształcenie ogólne, będzie również dzielnym w swoim zawodzie i będzie potrafił wydoskonalić się w tem, co mu daje utrzymanie”.

Ks. Ireneusz Juszczyński tak pisze o ich rozwoju: „Przy współudziale księdza Ludwiczaka, wykupiono w Zagórzu koło Gdyni budynek hotelu i tam 15 kwietnia 1926 r. zaczął kursy Uniwersytet Ludowy dla Pomorza. Po zamknięciu tej placówki wykupiono nowy teren w Bolszewie pod Wejherowem i tam kontynuowano działalność. Trzeci Uniwersytet Ludowy powstały z ramienia TCL oddano staraniem społeczeństwa Wielkopolski w Odolanowie koło Ostrowa. Miał on obsługiwać południową Wielkopolskę i Śląsk”. Wśród absolwentów tych uniwersytetów znalazł się przyszły premier Stanisław Mikołajczyk.  Od lipca 1938 r. ks. Ludwiczak został administratorem parafii w Chełmcach.

Kłamstwo niemieckich lekarzy-zbrodniarzy

Po zajęciu Polski przez Niemcy i Związek Sowiecki w 1939 r. ks. Antoni został aresztowany przez Niemców po tym, jak… zaprosili oni go na spotkanie w niemieckim władzami 2 listopada 1939. Tak zaczęła się jego więzienna i obozowa epopeja. Najpierw trafił do więzienia w Inowrocławiu, z którego przewieziony został do więzienia w Świeciu, zorganizowanego w dawnym zakładzie psychiatrycznym, a stamtąd przetransportowany był do obozu przejściowego w Górnej Grupie. Kolejnym obozem przejściowym był ZL Neufahrwasser w Gdańsku.

Stamtąd trafił już do Niemiec - obozu koncentracyjnego w Stutthof, a potem w Sachsenhausen. W końcu 14 grudnia 1940 przetransportowany został do obozu koncentracyjnego w Dachau, w którym zamordowano 1034 duchownych, w tym aż 868 polskich księży. Był skrajnie wykończony, gdy tzw. niemieckim „Invalidentransport” („transportem inwalidów”) wywieziony został do Centrum Eutanazyjnego TA Hartheim, gdzie został zamordowany w komorze gazowej. Niemieccy lekarze z Dachau kłamliwie wpisali jako przyczynę śmierci „Versagen des Kreislaufes bei Herzmuskelentartung”, czyli „Niewydolność układu krążenia, przy zwyrodnieniu mięśnia sercowego”.

W Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej Uniwersytety Ludowe przekształciły się w podporządkowaną komunistom karykaturę, kontrolowaną przez prosowiecki Związek Młodzieży Wiejskiej. Jak czytamy na stronie Radia Głos: „Choć w 1945 roku z wielką dynamiką odrodził się ruch uniwersytetów ludowych (powstało Towarzystwo Uniwersytetów Ludowych RP i 80 placówek), okres stalinizmu (1949-1952) przyniósł ich niemal całkowitą likwidację. Pozostawiono jedynie nieliczne szkoły na Ziemiach Odzyskanych, służące repolonizacji. Po odwilży 1956 roku uniwersytety ludowe powróciły, ale w zmienionej formie – podporządkowane Związkowi Młodzieży Wiejskiej, resortowi kultury i ruchowi Samopomoc Chłopska. Zmieniono ich cele, nasycając program treściami socjalistycznymi. Dopiero pod koniec lat 80., w obliczu upadku systemu, otwarcie zaczęto krytykować ten okres za zubożenie oferty kulturalnej i brak wychowania do demokracji”.

W III RP przywracanie pamięci bohaterskiego księdza szło opornie, choć tam, gdzie wpływ miał na to Kościół, pojawiały się formy upamiętnienia. 19 października 2025 spełniło się żądanie Pana Adama Piernika, walczącego o pamięć o ks. Antonim Ludwiczaku. Przy ulicy Szymańskiego w Kostrzynie została odsłonięta tablica upamiętniająca księdza bohatera, które całe życie poświęcił Polsce. 

Tekst ukazał się w miesięczniku „Nowe Państwo”, nr 12/2025

Nowe Państwo - Niezależna Gazeta Polska dostępna również online na www.panstwo.net
Prenumeruj online na stronie prenumerata.swsmedia.pl 

Źródło: Nowe Państwo

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane