Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Manifestacja za... 30 zł. Tyle płacono uczestnikom akcji na Ukrainie. Organizatorzy już zatrzymani

Władze Ukrainy zatrzymały dwóch mieszkańców Kijowa, którzy pod hasłami obrony praw polskiej mniejszości w tym kraju zorganizowali w środę blokadę trasy do granicy z Polską w obwodzie lwowskim.

screen YouTube
Władze Ukrainy zatrzymały dwóch mieszkańców Kijowa, którzy pod hasłami obrony praw polskiej mniejszości w tym kraju zorganizowali w środę blokadę trasy do granicy z Polską w obwodzie lwowskim. Jak informowaliśmy na łamach portalu niezalezna.pl około 150 osób zablokowało w środę trasę między Lwowem a prowadzącym do Polski przejściem granicznym w Rawie Ruskiej, domagając się m.in. „zaprzestania ludobójstwa Polaków”. „Mamy Wołyń w sercach” – przekonywali. Szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) obwodu lwowskiego Wiktor Andrejczuk mówi, że za tymi wydarzeniami stoją rosyjskie służby specjalne.  Teraz na jaw wychodzą nowe fakty związane z demonstracją.
 
CZYTAJ WIĘCEJ: Dostali pieniądze za protest, wznosili hasła o ludobójstwie Polaków. „Stoją za tym rosyjskie służby”
 
Jak się okazuje, ukraińska prokuratura obwodowa zatrzymała organizatorów demonstracji. W sprawie przesłuchano ponad 100 świadków. Według prokuratury przeciwko zatrzymanym toczy się śledztwo z paragrafów o zamachu na integralność terytorialną państwa oraz o naruszeniu równych praw obywateli ze względu na ich przynależność rasową i narodową. Więcej szczegółów nie podano.

- Doskonale rozumiemy, że za tymi wydarzeniami stoją rosyjskie służby specjalne” – oświadczył Szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy.

Policja ustaliła, że wśród demonstrantów, którzy twierdzili, że są przedstawicielami żyjącej na Ukrainie mniejszości polskiej, Polaków nie było. Niemniej podczas blokady, którą zorganizowano we wsi Grzęda, pojawiły się transparenty z polskimi napisami.

- Były tam plakaty, na których domagano się zaprzestania ludobójstwa Polaków, ale ja tam Polaków nie widziałem. Widziałem za to naszych klientów, znanych z używania środków odurzających, i dzieci, uczniów z naszych lwowskich szkół – mówi naczelnik policji Wałerij Sereda.

Policji udało się ustalić, że uczestników akcji wynajęto, a jej organizatorzy za udział w „polskim proteście” płacili ok. 200 hrywien (ok. 30 zł).

Co ciekawe, lwowski portal Zaxid.net pisał, że w jednym z samochodów, którymi przywieziono uczestników protestów, policja znalazła generator elektryczny, drona i petardy.

- Prowokacja miała być profesjonalnie nagrywana dla rosyjskich stacji telewizyjnych – czytamy.

Do podobnego zdarzenia doszło 12 marca, kiedy grupa osób chciała zablokować dojazd do ukraińsko-polskiego przejścia granicznego Szeginie-Medyka. Zamierzali oni domagać się od rządu w Warszawie obrony praw polskiej mniejszości narodowej na Ukrainie i przyznali się, że zostali do tego wynajęci.

 



Źródło: niezalezna.pl,PAP

 

#prowokacja #demonstracja #manifestacja #Ukraina

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
rz
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo