Cała Europa jest pogrążona w kryzysie imigracyjnym, a w naszym kraju trwa ożywiona dyskusja na temat przyjmowania uchodźców. Co robi Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej? Jak informuje rmf24.pl, sprytnie pozbawia Warszawę weta w kwestii uchodźców.
- Kiedy premier Ewa Kopacz przyjedzie na szczyt, sprawa będzie już rozstrzygnięta. Decyzja ws. kwoty uchodźców, jaka przypadnie Polsce, zapadnie bowiem dzień wcześniej, we wtorek, na spotkaniu unijnych ministrów spraw wewnętrznych - a Polska nie ma tam prawa weta. Jeśli więc na spotkaniu ministrów nie dojdzie do kompromisu, zarządzone zostanie głosowanie, a wówczas przegramy - czytamy na portalu.
Decyzja ws. przyjęcia przez Polskę ponad 9 200 azylantów zapadnie dzień przed szczytem RE, na spotkaniu unijnych ministrów spraw wewnętrznych. "W ten sposób Tusk pozbawia Warszawę prawa weta w kwestii uchodźców" - pisze korespondentka RMF, Katarzyna Szymańska-Borginon.
CZYTAJ WIĘCEJ: „Bezpieczeństwo”? Jak Kaczyński ostrzegał przed Rosją – drwili. ZOBACZ MATERIAŁ TVP
Donald Tusk od początku nie ukrywał, że uciekając z funkcji premiera RP - odcina się od Polski. Tuż po wyborze, 30 sierpnia 2014 r. w odpowiedzi na pytanie, co przekonało go do przyjęcia propozycji od Angeli Merkel, stwierdził, że "zdaje sobie sprawę, że narodowy punkt widzenia nie będzie mnie już obowiązywał w pracy". Prof. Grzegorz Kołodko mówił wówczas otwarcie: "Od 1 grudnia Donald Tusk musi zapomnieć, że jest Polakiem"
Mimo to, "Gazeta Wyborcza" nie mogła ukryć swojego zachwytu. Jak podkreślała - intratne stanowisko dla Tuska w Brukseli, to również korzyść dla Polski. Przypomniał o tym na Twitterze Marek Magierowski. Zacytujmy fragment tekstu Jarosława Kurskiego z GW pt. "Nasz premier. Nasz prezydent":
Tusk został wybrany na prezydenta Unii. Teraz musi się nim stać. Ma ku temu wszelkie osobiste atuty. Charyzmę, świeżość i entuzjazm wschodniego Europejczyka. Musi jednak użyć pewnej ekwilibrystyki, by nie wywołać zagrożenia dla pozycji przywódców państw narodowych.
Może formułować polityczne priorytety Unii, które są naszą racją stanu. I tak: nie powinien dopuścić do powstania Unii dwóch prędkości. Prowadząc szczyty krajów strefy euro, trzymać będzie nogę w drzwiach, by nie zatrzasnęły się one przed Polską, przeciwnie - by nadal stały otwarte i to na jak najlepszych warunkach.
Nikt lepiej niż Tusk nie rozumie konieczności budowy efektywnego systemu solidarności energetycznej oraz równoległego do NATO europejskiego systemu bezpieczeństwa. Rozumie też, jak ważna jest nieugięta i solidarna postawa całej Unii wobec agresywnej polityki Putina. Kraje bałtyckie nie postawiły weta wobec miękkiej w stosunku do Rosji Frederiki Mogherini, bo zaufały Donaldowi Tuskowi.
Fakty szybko zweryfikowały zachwyt organu z ul. Czerskiej. Mimo, iż jeszcze jako polski premier Tusk wielokrotnie podkreślał wagę solidarności unijnej w podejmowaniu decyzji - jako przewodniczący Rady Europejskiej szybko postanowił z tym zerwać. W marcu br. obok unijnego spotkania w sprawie Grecji Donald Tusk zorganizował mini-szczyt... tylko dla Niemiec i Francji.
Trzy miesiące wcześniej, gdy W Brukseli rozpoczął się pierwszy podczas kadencji Donalda Tuska szczyt Rady Europejskiej (RE) - przywódcy państw UE zajęli się sprawą Ukrainy, jednak na spotkanie nie został zaproszony prezydent tego kraju Petro Poroszenko. Już 1 grudnia 2014 r. groził Polsce zapowiadając, że nasz kraj będzie musiała poświęcić część swoich interesów na rzecz Europy.
- Musimy nauczyć się wspólnie podejmować decyzje i czasami poświęcić część swoich interesów na rzecz całej Europy (...) Jeśli ja coś dobrze zrobię dla Europy, to będzie to też dobre dla Polski. I na odwrót. To jest moje głębokie przekonanie - tłumaczył na antenie TVP Info Donald Tusk.