Jacek Żakowski to jeden z bohaterów bestsellerowej publikacji "Resortowe dzieci. Media", napisanej przez dziennikarzy "Gazety Polskiej": Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza.
Lewicowy publicysta nie może najwyraźniej ścierpieć faktu, że książka obnażająca korzenie układu medialnego III RP zyskała taką popularność. Atakuje więc jej autorów, zarzucając im... nieudacznictwo.
Mamy na tej okładce zbiór osób wybitnie utalentowanych, które swojej pracy i swojemu talentowi zawdzięczają swoją pozycję. Niech pani Kania poprowadzi taką rozmowę jak Monika Olejnik, niech napisze taki artykuł jak Janina Paradowska – raz w życiu. Żeby to było dorzeczne, mądre, dobrze napisane. Niech stworzy taki tygodnik jak „Polityka” jak Jerzy Baczyński. Albo taki tygodnik jak dzisiejszy „Newsweek” jak Tomasz Lis. Nie mówię o Adamie Michniku, który jest ikoną polskiej walki o wolność i demokrację - żali się Żakowski Onetowi.pl.
Dziennikarz nie przebiera w słowach. O autorach "Resortowych dzieci" mówi następująco: "Jakaś polska grupa, której nie udało się w dziennikarstwie. Po prostu zabrakło jej pracowitości i talentu, odkryła, że pisząc kłamstwa, można bardzo dobrze zarobić. Trzeba patrzeć na tę grupę trochę tak, jak na wszystkich handlarzy fałszywym towarem. Jak na dilerów narkotykowych. Oni muszą z czegoś żyć w biednych krajach zwłaszcza".
Żakowski namawia też bohaterów "Resortowych dzieci", by pozwali autorów książki. "Apeluję do innych bohaterów tej książki, żeby weszli na drogę prawną" - ogłasza. W końcu proces to ulubiona metoda polemiki Adama Michnika, "ikony polskiej walki o wolność i demokrację".