Jak dowiedział się portal Niezalezna.pl, do niedawna protestujący na granicy polsko-ukraińskiej polscy przewoźnicy przepuszczali tylko jeden transport na godzinę, bez względu na rodzaj przewożonego ładunku. Obecnie dzięki interwencji służb na stronę ukraińską wjeżdża więcej pojazdów z pomocą humanitarną. Na Ukrainie jednak rozpowszechniony został przekaz o blokowaniu przez Polskę wsparcia, a związane z tym wypowiedzi polityków z obu krajów zaostrzyły spór. – Ten protest jest po to, by był uciążliwy – mówi Rafał Mekler, polityk Konfederacji, który wspiera przewoźników.
Na przejściach granicznych z Ukrainą trwa wspierany przez Konfederację protest polskich przewoźników. Oficjalnie domagają się oni przywrócenia zezwoleń dla ukraińskich przewoźników, likwidacji elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej oraz wprowadzenia zakazu rejestrowania firm transportowych z pozaunijnym kapitałem. M.in. Konfederacja oraz przewoźnicy podkreślają, że transporty humanitarne są przepuszczane bez kolejki. Choć przekaz ten został rozpowszechniony w większości mediów w Polsce, to do niedawna protestujący prawie nie przepuszczali pojazdów na Ukrainę.
Dotarliśmy do pisma Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu z dn. 22 listopada 2023 r. do wójta przygranicznej gminy Radymno. Policja wnioskowała o rozwiązanie zgromadzenia na odcinku drogi krajowej 94 przed przejściem granicznym w Korczowej.
„Zgodnie z informacją o zgromadzeniu zawartą w niniejszym zawiadomieniu organizator zadeklarował, że autobusy, pojazdy przewożące zaopatrzenie dla wojska ukraińskiego i żywe zwierzęta będą przejeżdżały bez kolejki. Obecnie przez miejsce zgromadzenia przepuszczany jest 1 samochód ciężarowy na godzinę, bez względu na rodzaj przewożonego ładunku” – czytamy w uzasadnieniu wniosku.
„Akumulacja pojazdów ADR w miejscach oczekiwania na przejazd przez miejsce zgromadzenia stanowi realne zagrożenie zarówno dla życia i zdrowia oczekujących kierowców, jak i okolicznych mieszkańców.” – napisano.
Asp. szt. Anna Długosz, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu wyjaśnia w rozmowie z Niezalezna.pl, że obecnie protestujący w Korczowej przepuszczają 7 pojazdów na godzinę.
– Z tego cztery to transporty pomocy humanitarnej, ładunków niebezpiecznych, żywności szybko psującej się i żywego inwentarza. Trzy pozostałe to transporty innych towarów
Jak mówi oficer prasowy, w ubiegłym tygodniu protestujący przepuszczali mniejszą ilość pojazdów. Wówczas zgodnie z rekomendacją Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego, wdrożone zostały rozwiązania zmierzające do zapewnienia bezpieczeństwa oraz kontynuacji pomocy humanitarnej polegającej m.in. na pilotażu pod nadzorem policjantów pojazdów z pomocą humanitarną, medyczną, materiałami niebezpiecznymi (ADR) oraz z czasową przydatnością i żywym inwentarzem na granicę w Korczowej. - Aktualnie protestujący przewoźnicy zezwalają na przejazd 7 pojazdów na godzinę drogą krajową nr 94 – wyjaśnia asp. szt. Anna Długosz.
Jak mówi nam Rafał Mekler, polityk Konfederacji wspierający protest, nie można wpuścić zbyt wielu samochodów na raz, ponieważ i tak fizycznie nie mogłyby wjechać na terminal. – Nie można wpuścić nagle wszystkich, ponieważ fizycznie nie wjadą na granicę. Terminal ma swoją pojemność, nie jest z gumy i z przyczyn bezpieczeństwa należy regulować przepustowość – tłumaczy Rafał Mekler. Dodaje, że w miejscu protestu policja tworzy strefy buforowe i organizuje konwoje, którymi doprowadza pojazdy. – Są one doprowadzane w ilości maksymalnie 10 z przyczyn bezpieczeństwa ruchu – mówi polityk.
– Nie blokujemy pomocy humanitarnej. Rozumiem, że cała sytuacja jest problematyczna również dla policji. Ale ten protest jest po to, by był uciążliwy. Chcemy tylko sprawiedliwych zasad
Wożąca na Ukrainę pomoc humanitarną Fundacja Zakres podzieliła się swoimi doświadczeniami z przekraczania granicy w czasie protestu przewoźników.
„Jeżeli transporty są zgłoszone, posiadają numer ID z polskiego systemu online, czyli są odprawiane po polskiej stronie w uproszczonej procedurze dla pomocy humanitarnej, są puszczane priorytetowo. Problemem jest terminologia, ponieważ Ukraińcy i część wolontariuszy nie odprawia towaru jako pomoc humanitarną. Zamiast tego towar przewożony jest w ramach własnego bagażu lub po prostu jest towarem komercyjnym zamówionym na Ukrainie i oczekiwanym na miejscu. Taki towar, wymieszany z innymi rzeczami, przewożony TIRami, nie jest zgłoszony jako pomoc humanitarna, nie jest zadeklarowany w systemie.” – czytamy w wysłanej do nas wiadomości.
„Strona ukraińska uważa, że coś, co kupiono np. z cywilnej zbiórki pomocowej, przewożone transportem komercyjnym, ma charakter pomocy humanitarnej. Formalnie niestety nie. Pomoc powinna przejeżdżać bez problemu, jeśli jest prawidłowo zgłoszona. Jako Fundacja nie zaznaliśmy do tej pory problemów z przejściami. Nie jesteśmy w stanie odpowiadać za inne osoby czy wszystkie przejścia. Nie zamierzamy też bronić protestujących, jesteśmy daleko od inicjatyw politycznych. Na przejściach granicznych są różnego rodzaju problemy od ok. 6 miesięcy, które zniechęcają wolontariuszy do dalszej pracy, ale protest przewoźników nie był dla nas szkodliwy w ciągu ostatnich tygodni, a zdarzało się, że transporty Fundacji granicę przekraczały kilka razy w tygodniu.” – przekazała nam Fundacja.
Głównym zarzutem strony ukraińskiej jest właśnie blokowanie transportów humanitarnych przez protestujących Polaków.
„Naszym polskim przyjacielom należałoby powrócić się do rzeczywistości. Cały wasz gigantyczny wkład w zwycięstwo Ukrainy w tej wojnie niweluje się przez grupę marginalistów, którzy blokują dostawy towarów humanitarnych dla kraju, który już drugi rok broni swojej niepodległości i bezpieczeństwa Europy. Czy Polska ma odwagę, wolę polityczną i narzędzia obywatelskie, aby zakończyć tę haniebną blokadę Ukrainy? Cena jest za wysoka”
Naszym polskim przyjacielom należałoby powrócić się do rzeczywistości.
— Андрій Садовий (@AndriySadovyi) November 25, 2023
Czy Polska ma odwagę, wolę polityczną i narzędzia obywatelskie, aby zakończyć tę haniebną blokadę Ukrainy?
— Андрій Садовий (@AndriySadovyi) November 25, 2023
Cena jest za wysoka.
„Lwów powinien wrócić do Polski. Dostaliście go od ZSRR całkowicie bezpodstawnie. Tak tylko przypominam” – napisała Kaja Godek.
Odpowiedział jej Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
„Chciałbym uprzejmie zwrócić pani uwagę, że wszelkie twierdzenia postulujące zmianę granic uznanych przez wspólnotę międzynarodową, godzą w najbardziej żywotne interesy bezpieczeństwa Rzeczypospolitej (nawet gdy stawiane są tylko przez osoby prywatne).”
Szanowna Pani @GodekKajaU; chciałbym uprzejmie zwrócić Pani uwagę, że wszelkie twierdzenia postulujące zmianę granic uznanych przez wspólnotę międzynarodową, godzą w najbardziej żywotne interesy bezpieczeństwa Rzeczypospolitej (nawet gdy stawiane są tylko przez osoby prywatne). https://t.co/shNFwhihs5
— Jacek Siewiera (@JacekSiewiera) November 26, 2023