"Polska i inne kraje graniczące z Ukrainą mają obowiązek zestrzeliwać nadlatujące rosyjskie pociski, zanim wejdą one w ich przestrzeń powietrzną" - ocenił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski w opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla brytyjskiego dziennika "Financial Times".
Szef MSZ wyjaśnił, że Polska ma obowiązek zapewnić bezpieczeństwo swoim obywatelom niezależnie od obaw, że przechwycenie pocisków nad ukraińskim terytorium może uwikłać NATO w wojnę Rosji z Ukrainą.
Członkostwo w NATO nie uchyla odpowiedzialności każdego kraju za ochronę własnej przestrzeni powietrznej - to nasz własny konstytucyjny obowiązek. Osobiście jestem zdania, że gdy wrogie pociski rakietowe są na kursie wejścia w naszą przestrzeń powietrzną, byłoby aktem uzasadnionej samoobrony (uderzenie w nie), ponieważ gdy przekroczą naszą przestrzeń powietrzną, ryzyko zranienia kogoś odłamkami jest znaczne
- powiedział Sikorski.
"FT" przypomniał, że latem tego roku Polska podpisała z Ukrainą dwustronną umowę o bezpieczeństwie, w której oba kraje zobowiązały się do zbadania "możliwości ewentualnego przechwycenia w przestrzeni powietrznej Ukrainy pocisków rakietowych i bezzałogowych statków powietrznych wystrzelonych w kierunku terytorium Polski, zgodnie z niezbędnymi procedurami uzgodnionymi przez zaangażowane państwa i organizacje".
Jednak ustępujący sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg odrzucił tę propozycję, mówiąc, że grozi ona tym, że Sojusz "stanie się częścią konfliktu".
Sikorski naciskał na prawo do zestrzeliwania po tym, jak domniemany rosyjski dron 26 sierpnia wleciał w polską przestrzeń powietrzną. Od tego czasu polskie władze poszukują obiektu, który prawdopodobnie zboczył z kursu podczas rosyjskiego zmasowanego ataku rakietowego na Ukrainę, ale mógł ostatecznie spaść na terytorium Ukrainy. "FT" przypomniał, że od czasu inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku już zdarzały się przypadki, by na terytorium Polski spadały pociski rakietowe, a ostatnio rosyjskie drony wleciały w przestrzeń powietrzną Rumunii.
Sikorski ocenił, że ryzyko ofiar w Polsce wzrasta, im bliżej celu znajduje się przechwytywany pocisk rakietowy, dlatego lepiej jest zestrzelić go na większej wysokości nad Ukrainą. Dodał, że Ukraińcy przychylnie odnoszą się do tej propozycji.
Jak pisze "FT", niektórzy zachodni urzędnicy twierdzą, że taka polityka rozmyłaby "czerwone linie" dotyczące zachodniej interwencji i prawdopodobnie skłoniłaby Rosję do odwetu. Kijów naciska na zachodnich sojuszników, aby mocniej zaangażowali się w wojnę, w tym poprzez zapewnienie obrony powietrznej nad zachodnią Ukrainą z baterii znajdujących się na terytorium NATO. Wielokrotnie wzywał też do wprowadzenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą. NATO odrzuciło takie apele, twierdząc, że mogłoby to doprowadzić do bezpośredniego konfliktu z siłami rosyjskimi.
Ustępujący zastępca sekretarza generalnego NATO Mircea Geoana powiedział "FT":
"Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc Ukrainie, i zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby uniknąć eskalacji. I właśnie w tej kwestii linia NATO jest spójna od samego początku wojny. Oczywiście szanujemy suwerenne prawo każdego sojusznika do zapewnienia sobie bezpieczeństwa narodowego. Ale w ramach NATO zawsze konsultujemy się przed zaangażowaniem w coś, co może mieć konsekwencje dla nas wszystkich - a nasi polscy sojusznicy zawsze byli nienaganni w konsultacjach wewnątrz Sojuszu".
W innym wątku wywiadu Sikorski powiedział, że jest zbyt wcześnie, aby oceniać militarny sukces rozpoczętej 6 sierpnia ukraińskiej ofensywy na obwód kurski w zachodniej Rosji. Dodał jednak, że z zadowoleniem przyjął tę operację jako sposób na zaszokowanie Władimira Putina i pokazanie mu, że "ofiara nie zawsze robi to, czego się po niej oczekuje".
"Nie tylko Ukraina, ale cały Zachód powinien wytrącać Putina z równowagi, a jednym z błędów, które nasza strona konsekwentnie popełnia, jest mówienie Putinowi z wyprzedzeniem, co zrobimy, a czego nie zrobimy - i dlatego wynik tego ataku (na obwód kurski) jest o wiele lepszy niż kontrofensywa w zeszłym roku, która była bardzo łatwa do przewidzenia, a tym samym łatwo było się do niej przygotować" - ocenił szef polskiej dyplomacji.
Powiedział też, że przed wyborami prezydenckimi w USA europejscy politycy powinni zrobić więcej, aby przekonać amerykańską opinię publiczną i amerykańskich polityków, że Europa nie jest opóźniona w przyczynianiu się do bezpieczeństwa międzynarodowego. "Mamy dobrą historię do opowiedzenia: nie tylko wydajemy więcej na obronę, ale w rzeczywistości wydajemy więcej na Ukrainę niż Stany Zjednoczone" - przekonywał, zwracając uwagę, że Europa, oprócz przekazywania broni, udziela też Ukrainie większej pomocy finansowej i humanitarnej.