Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w rozmowie z niemiecką telewizją ARD stwierdził, że Niemcy powinny odgrywać wiodącą rolę na tle innych krajów Europy, jeśli chodzi o wsparcie militarne dla Ukrainy. Scholz jest tu liderem: „Dlatego jego kroki są krokami przywódcy” – powiedział Zełenski. - Te opowieści o tym, jak Niemcy stojąc na czele UE mogliby w stanie zastąpić Stany Zjednoczone są hołdem poprawności politycznej. Wszyscy wiedzą, że Niemcy jako mocarstwo militarne w tej chwili nie istnieją i nie będą niczego uczynić w sensie strategicznym – mówi prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski. Zdaniem eksperta, Amerykanie popełnili błąd stawiania na Niemcy jako na wiodącego sojusznika. - W Europie istnieje tendencja w innych państwach, w tym również Ukrainy, aby się do tego dostosowywać – zauważa politolog.
W rozmowie z telewizją niemiecką ARD prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stwierdził, że obecnie mało prawdopodobne jest, aby USA przestały pełnić rolę lidera wspierającego Ukrainę, która walczy z rosyjskim agresorem. Jeśli jednak do takiej sytuacji dojdzie, to Niemcy powinny odgrywać wiodącą rolę na tle innych krajów Europy, jeśli chodzi o wsparcie militarne dla Ukrainy.
Poprawa relacji pomiędzy Kijowem a Berlinem trwa już od wielu miesięcy i jest połączona z wychłodzeniem stosunków z Polską. Wynika to z błędnej kalkulacji, którą przyjęły władze ukraińskie, a mianowicie kalkulacji obliczonej na to, że Niemcy otworzą Ukraińcom szybką ścieżkę do integracji z Unią Europejską.
Jak przekonuje prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski z Uniwersytetu Łódzkiego (UŁ), jest to złudzenie i tej szybkiej ścieżki do UE dla Kijowa nie będzie. Jednocześnie jest to także wynik wniosków błędnych, wyciągniętych ze szczytu wileńskiego NATO, w czasie którego przyjęto niemiecki plan gry.
Podczas szczytu NATO w Wilnie nie nastąpiło wypowiedzenie aktu stanowiącego NATO-Rosja, tym samym wysłano na Kreml sygnał, że kwestia obecności wojsk mocarstw NATO w Europie Środkowej w granicach po 1999 roku może być przedmiotem dyskusji kończącym wojnę na Ukrainie. Nie dano Ukrainie statusu kraju kandydującego NATO. Ukraina otrzymała za to w ubiegłym roku status kraju kandydującego do UE.
Jednocześnie postawienie na Niemcy nie było tylko decyzja ukraińską, ale przede wszystkim amerykańską. Taki sygnał w Kijowie odebrano, aby postawić na Niemcy. Zbliżenie z Berlinem wymagało w warunkach konfliktu Polski z rdzeniem unijnym, w tym z Niemcami, wychłodzenia relacji z Polską w nadziei, że wiodące mocarstwa Zachodu, czyli USA jako hegemon NATO i Niemcy jako hegemon UE zapewnią korzyści Ukrainie równoważące te straty, które wynikają z ochłodzenia stosunków z Polską.
Niemcy życzyli sobie zaś udziału Ukrainy w podważaniu pozycji rządu Zjednoczonej Prawicy w Polsce, co nastąpiło przecież w okresie przedwyborczym. Ten spór o zboże i cała seria ukraińskich gestów politycznych zmierzały do wywołania konfliktu pomiędzy Kijowem a Warszawą
Ukraina powoli znajdzie się pod jeszcze większym naciskiem, aby zawrzeć tak zwany kompromis z Rosją. Putin natomiast w długofalowym interesie nie chce kompromisu, tylko likwidacji państwa ukraińskiego. Ukraińcy też to wiedzą, ale mieli złudzenia co do tego, ile da się ugrać, grając razem z Niemcami i Amerykanami.
Postawienie przez USA i Kijów na współpracę z Niemcami będzie skutkowało fatalnym rozwojem wydarzeń i najwyższą cenę zapłaci Ukraina, bałtyckie kraje oraz Polska. Im szybciej w tym regionie sobie uświadomimy, jakie z tym wiążą się zagrożenia, tym lepiej. Obawiam się, że proces uświadamiania będzie trwał dłużej, niż proces czerpania korzyści przez Rosję oraz Niemcy z obecnej sytuacji