Agencja Reutera, powołując się na swoje źródła, potwierdziła fatalne wieści dla rosyjskiego sektora paliwowego. W wyniku precyzyjnych uderzeń ukraińskich bezzałogowców, praca rafinerii w Riazaniu została całkowicie wstrzymana. Równie dramatyczna sytuacja panuje w Noworosyjsku – kluczowym oknie na świat dla rosyjskiej ropy. Uszkodzenia infrastruktury portowej są na tyle poważne, że załadunek surowca jest opóźniony o kilka dni, a pełna przepustowość może nie zostać przywrócona przez najbliższe tygodnie. Eksperci nie mają wątpliwości: to uderzenie, które realnie zachwieje logistyką wroga.
Rafineria w ogniu i milczenie urzędników
Zakład w Riazaniu, będący jednym z filarów rosyjskiego przemysłu przetwórczego, został wyłączony z gry przynajmniej na dwa tygodnie. Informatorzy agencji Reutera wskazują wprost, że obiekt nie będzie działał do końca miesiąca. Co więcej, harmonogramy eksportowe zostały wyczyszczone – przed 1 grudnia nie są planowane żadne załadunki produktów naftowych z tego kierunku.
Rosyjscy urzędnicy, tradycyjnie już, próbują bagatelizować skutki ukraińskich operacji, uciekając się do ogólników i półprawd. Gubernator obwodu riazańskiego, Paweł Małkow, w swoim sobotnim wpisie na Telegramie unikał słowa „rafineria” jak ognia. Przyznał jedynie, że „fragmenty samolotu bezzałogowego spowodowały pożar w jednym z obiektów przemysłowych”. Nie sprecyzował jednak, o który obiekt chodzi, ani jak poważne są zniszczenia, co w rosyjskich realiach zazwyczaj oznacza próbę ukrycia niewygodnej prawdy o skali strat.
Tymczasem rzeczywistość weryfikuje propagandę. Zatrzymanie produkcji w tak dużym zakładzie to nie tylko problem logistyczny, ale przede wszystkim cios w zaplecze paliwowe, które napędza rosyjską machinę wojenną. Brak dostaw z Riazania może wpłynąć na dostępność paliw w centralnej Rosji, a także ograniczyć możliwości eksportowe reżimu.
Paraliż na Morzu Czarnym
Jeszcze poważniej wygląda sytuacja na południu, w Noworosyjsku. To właśnie tamtejszy port oraz pobliski terminal Kaspijskiego Konsorcjum Ropociągowego odpowiadają za eksport aż jednej piątej całej rosyjskiej ropy. Piątkowy atak dronów okazał się niezwykle skuteczny, uderzając w najczulsze punkty infrastruktury przeładunkowej.
Zniszczenia są konkretne i bolesne. W porcie uszkodzone zostały dwa stanowiska cumownicze, które na co dzień obsługują potężne tankowce klasy Suezmax o nośności 140 tysięcy ton. Jak podaje źródło zaznajomione ze sprawą: „Załadunek tankowców klasy Suezmax został przeniesiony na stanowisko 1A, a stanowisko 1 jest nadal nieczynne”. W efekcie harmonogram wypłynięć statków uległ załamaniu, a opóźnienia wynoszą obecnie dwa do trzech dni.
Eksperci podkreślają, że ukraińskie uderzenie w Noworosyjsku było – jak dotąd – tym, „które przyniosło najwięcej szkód rosyjskiej infrastrukturze eksportu ropy na Morzu Czarnym”. To jasny sygnał, że Kijów dysponuje możliwościami rażenia celów strategicznych, które Rosja uważała za bezpieczne zaplecze.
Skutki ataku odczują nie tylko Rosjanie. Według specjalistów, uderzenie mogło opóźnić o dzień lub dwa również eksport ropy kazachskiej, która jest przesyłana przez ten sam węzeł logistyczny. Choć źródła w branży twierdzą, że port może wznowić pracę w pełnym zakresie do końca listopada, zastrzegają, że stanie się to tylko pod warunkiem, że „w załadunkach nie przeszkodzą sztormy”. Biorąc pod uwagę jesienną aurę na Morzu Czarnym oraz ciągłe zagrożenie kolejnymi atakami, optymistyczne prognozy Moskwy mogą szybko zderzyć się z rzeczywistością. Warto przypomnieć, że tylko w październiku Rosja wyeksportowała przez ten port 3,22 mln ton ropy, co daje obraz gigantycznych pieniędzy, które teraz są zagrożone.