Książka "Polscy burmistrzowie i Holocaust" autorstwa Grzegorza Rossolińskiego-Liebe przedstawia 35 sylwetek polskich samorządowców (spośród 1512 w Generalnym Gubernatorstwie), którzy rzekomo kolaborowali z Niemcami w II wojnie światowej. Na przeszło tysiącu stronach autor forsuje tezę o polskich burmistrzach jako jednych z najważniejszych sprawców Holokaustu.
Mimo zaplanowanej na koniec listopada prezentacji książki w Domu Polsko-Niemieckim, wydarzenie odwołano. Decyzja stała się przyczynkiem do wywiadu, którego Rossoliński-Liebe udzielił niemieckiemu dziennikowi "Berliner Zeitung".
Fragmenty rozmowy przytoczył na X dziennikarz Telewizji Republika Cezary Gmyz.
Rossoliński-Liebe przekonuje, że odwołanie wydarzenia „stanowi naruszenie wolności nauki, która jest zapisana w art. 5 (niemieckiej) konstytucji i od kilku lat jest przedmiotem masywnych ataków ze strony polskiego rządu, AfD, Rosji, rządów innych krajów i organizacji politycznych”.
Poniżej fragmenty z wywiadu dla gazety:
- „w Niemczech historia Zagłady od lat 90. XX wieku sprowadzana jest do historii niemieckich sprawców, a książki o kolaboracji odrzuca się jako nieistotne, mimo że w Holokauście było dziesięć razy więcej sprawców niebędących Niemcami niż Niemców, a historia Zagłady bez historii kolaboracji jest nie do pomyślenia”;
- „niemieccy historycy są dumni z wyłącznej odpowiedzialności niemieckich sprawców, a ten wybiórczy obraz odpowiada oczekiwaniom politycznym rządów krajów Europy Wschodniej, takich jak Polska, Węgry i Słowacja”;
- „wielu polskich burmistrzów wykorzystało niemiecką okupację, aby czerpać korzyści z prześladowań i mordowania Żydów, a przede wszystkim często bronili interesów ludności polskiej kosztem ludności żydowskiej”;
- (po pytaniu o burmistrzów, którzy ratowali Żydów) „interesujące jest to, że oficjalne i prywatne wsparcie nie wykluczało oficjalnego udziału w Zagładzie”;
- „Polacy uratowali mniej Żydów niż Holendrzy, Francuzi czy Belgowie, jeśli odnieść to do liczby ludności. Ponadto statystyki Yad Vashem niewiele mówią o ogólnym nastawieniu do Żydów i antysemityzmie w tych krajach”.
Na pytanie o krytykę, jaką wyraził Sebastian Meitz z Instytutu Sobieskiego, uciekł od odpowiedzi: „nie reaguję na nieobiektywną krytykę i nie odpowiadam na nieobiektywne pytania”.
Więcej poniżej:
Dzisiejszy wywiad Rossolińskiego-Liebe dla Berliner Zeitung. Cały jest szokujący ale wyboldowałem fragment w którym autor w ogóle odmawia odpowiedzi na merytoryczną krytykę książki
— Cezary „Trotyl” Gmyz (@cezarygmyz) November 19, 2025
Wprowadzenie do rozmowy
Naukowcy po przełożeniu konferencji poświęconej Holokaustowi: „Naruszenie…
Antypolska propaganda na łamach dziennika, który wspierał Putina
Właścicielem tytułu "Berliner Zeitung" jest obecnie Holger Friedrich. "Welt Am Sonntag" ujawnił, że w latach 1987-1989 był groźnym informatorem Stasi (Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego NRD) o pseudonimie "Peter Bernstein". "Zachowało się dwanaście raportów szpiegowskich, w większości pisanych odręcznie. Ponad 20 osób zostało w nich wymienionych w możliwy do zidentyfikowania sposób. Zgodnie z dokumentami, wzmianki te doprowadziły do tego, że Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego zarządziło "środki" przeciwko niektórym z nich. Na przykład w jednym przypadku informacje od "Bernsteina" doprowadziły do upomnienia żołnierza i udzielenia mu instrukcji karnych. "W swoich rozmowach obciąża ludzi ze swojego kręgu przyjaciół" - cytuje "Welt Am Sonntag" pisemną ocenę Friedricha przez jego dowódcę. W 2023 r. Friedrich Holger odwiedził rosyjską ambasadę w Niemczech.
Holger to także pierwszy sygnatariusz wypuszczonej w lutym 2023 r. przez środowiska prorosyjskie w Niemczech petycji "Manifest na rzecz pokoju", dotyczącej zaprzestania wysyłania uzbrojenia na Ukrainę.
Tuż po przejęciu gazety w 2019 r., na jej łamach, nowi właściciele - Silke i Holger Friedrichowie, opublikowali głośny manifest, w którym wskazywali m.in. zrozumienie dla polityki prowadzonej przez Władimira Putina.
22 czerwca 2021 r. w rosyjskim "Kommiersancie" i niemieckiej "Berliner Zeitung" ukazał się wspólny apel niemieckich polityków, biznesmenów i ekspertów. Pod tekstem zatytułowanym
"Czyńmy pokój" podpisało się wiele osób powiązanych z tzw. Forum Niemiecko-Rosyjskim.
W apelu można było przeczytać:
"Częścią historii Europy jest to, że Związek Radziecki z wielkim poświęceniem pokonał faszyzm i wyzwolił Niemcy od tej ideologii. Historia stosunków niemiecko-rosyjskich obejmuje również fakt, że Związek Radziecki i jego prawny następca, Rosja, odegrały kluczową rolę w umożliwieniu zjednoczenia Niemiec i zakończenia zimnej wojny. Wiemy, że pokój w Europie można osiągnąć jedynie wspólnie z Rosją, a nie przeciwko".
Tekst kończyło wezwanie:
"Dlatego też wzywamy polityków Europy na Wschodzie i Zachodzie: Ruszcie się! Opuśćcie wreszcie sferę i logikę zimnej wojny! To nie oddziały czołgów czy ilość uzbrojenia muszą wzrosnąć, lecz gotowość do zbliżenia się do siebie nawzajem. Zróbcie to tak, jak robią to ludzie w Rosji, Niemczech i Europie w swojej konkretnej pracy w ramach partnerstwa miast, wymiany młodzieży, współpracy gospodarczej i naukowej. Opuśćcie mentalne więzienia wrogich wyobrażeń, urazów i lęków! Zawrzyjmy wreszcie pokój!".
O sytuacji na wschodniej Ukrainie, na Krymie czy w Gruzji nie wspomniano ani słowem.
Polskiemu odbiorcy "Berliner Zeitung" kojarzyć może się w ostatnich miesiącach z działalnością publicystyczno-agitatorską Klausa Bachmanna. To jeden z najmocniejszych "fighterów' w ekipie Friedricha.
Bachmann od lat specjalizował się w atakach na konserwatywny rząd Prawa i Sprawiedliwości. W październiku 2023 r. właśnie w "Berliner Zeitung" przedstawił szereg przeszkód z jakimi mierzyć się będzie prawdopodobnie nowy rząd Donalda Tuska przy wprowadzaniu reform. Aby ominąć możliwy opór ze strony prezydenta RP Andrzeja Dudy i Trybunału Konstytucyjnego, wszystkie najważniejsze reformy nowy rząd mógłby przyjmować w drodze rozporządzeń wykonawczych, co naruszałoby wówczas obowiązujące przepisy i konstytucję.