Na mecz Francja-Izrael w piłkarskiej Lidze Narodów zmobilizowanych zostanie 4 tysiące policjantów i żandarmów - poinformował w niedzielę prefekt stołecznej policji Laurent Nunez. Czwartkowe spotkanie nazwał "meczem wysokiego ryzyka", w związku "z bardzo napiętym kontekstem geopolitycznym".
Prasa francuska podkreśla w czwartek, że na wieczornym meczu Francja-Izrael obecny będzie prezydent Emmanuel Macron i jego poprzednicy: Nicolas Sarkozy i Francois Hollande. "Le Figaro" uznaje mecz za "jasny sygnał" po antysemickich zamieszkach w Amsterdamie. Tymczasem policja szykuje się w obawie przed zamieszkami.
Dziennik chwali decyzję o nieodwołaniu meczu i ocenia, że "w obliczu antysemityzmu" nie można "cofnąć się ani ulec". Jak dodaje, obecność na trybunach obecnego i byłych prezydentów Francji, jak również premiera Michela Barniera, to "obraz, który będzie miał siłę symbolu". "Le Figaro" ocenia, że mecz nie budził zainteresowania jako wydarzenie sportowe, ale nabrał rozgłosu z powodu apeli organizacji propalestyńskich o jego zbojkotowanie.
Spotkanie na stadionie Stade de France dziennik nazywa "meczem przeciwko głupocie" i dodaje, że jeśli wydarzenie nie przerodzi się w zamieszki, to "będzie to pierwsze zwycięstwo".
Prefekt Laurent Nunez ostrzegł, że policja nie będzie tolerować "żadnych zakłóceń porządku publicznego". Zapowiedział "nadzwyczaj wzmocnione" kontrole przed wejściem na stadion. Wyjaśnił przy tym, że policja nie zwracała się o ograniczenie pojemności widowni na mecz. Do tej pory sprzedano około 20 tysięcy biletów, podczas gdy Stade de France może pomieścić 80 tysięcy widzów.
Po meczu piłkarskiej Ligi Europy w miniony czwartek w Amsterdamie doszło do starć między kibicami i napaści na Izraelczyków. Kibice, z którymi rozmawiali dziennikarze, twierdzili, że policja nie zapewniła im eskorty po meczu.