Oskarek zmarł w rodzinie zastępczej 19 maja tego roku, po odebraniu go matce przez pracowników Warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie. Sekcja zwłok nie wyjaśniła jednoznacznie przyczyny zgonu dziecka. Z naszych ustaleń wynika, że pogotowie odebrało zgłoszenie o trudnościach z oddychaniem, możliwe było zachłyśnięcie się pokarmem. Czy rzeczywiście tak było, mieli ustalić biegli. Do dziś jednak nie ustalili, jaka była rzeczywista przyczyna zgonu dziecka.
– Dlatego na razie śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Oskarka znalazło się w zawieszeniu
– mówi „Codziennej” Magdalena Majkowska, pełnomocnik mamy Oskarka. Dodaje, że toczy się jednak równolegle postępowanie, w którym prokuratura bada, czy nie doszło do zaniedbań ze strony funkcjonariuszy przy odbieraniu dziecka matce i przekazaniu go do rodziny zastępczej.
Ujawnić wyniki kontroli
Majkowska poinformowała „Codzienną”, że w najbliższym czasie wystąpi do władz Warszawy o dostęp do wyników kontroli, jaką przeprowadzono w związku ze śmiercią dziecka. Warszawskie Centrum Pomocy Rodzinie podlega ratuszowi. – Informacje zawarte w tych dokumentach mogą wiele wnieść do sprawy, pozwolą skonfrontować to, co twierdzą urzędnicy, z faktami, jakie miały miejsce – mówi Majkowska. Kontrola bowiem nie wykazała żadnych nieprawidłowości.
„Odpowiadając na Pana pytania, informuję, że po zakończonej kontroli w Warszawskim Centrum Pomocy Rodzinie (WCPR) odstąpiono od wydania zaleceń pokontrolnych. Ustalono, że pracownicy WCPR postępowali zgodnie z procedurami oraz dopełnili obowiązku postępowania w przypadku niepożądanych zdarzeń. Rodzina zastępcza zawodowa spełniała kwalifikacje określone w ustawie o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Kontrola została zlecona przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, a jej wyniki przekazane do Ministerstwa, Warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie i do prezydenta miasta stołecznego Warszawy”
– informowała „Codzienną” Joanna Bachanek, rzecznik prasowy wojewody mazowieckiego.
Po publikacjach „Codziennej” opisujących nieprawidłowości w tej sprawie kontrolę w sądzie, który wydawał i akceptował decyzje urzędników w sprawie matki dziecka i samego Oskarka, zarządziła Krajowa Rada Sądownictwa. Wnioski z lustracji w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Pragi Południe w Warszawie potwierdziły wcześniejsze ustalenia „Codziennej”.
„Stwierdzono wstępnie, że zarówno kurator, jak i sąd nie ustalili, jaka jest sytuacja życiowa i rodzinna skazanej, nie zbadali dokładnie, czy istnieją okoliczności, które uniemożliwiają lub utrudniają przystąpienie do wykonania zastępczej kary ograniczenia wolności. Nie sprawdzono, czy realizacja nakazu doprowadzenia skazanej do odbycia kary pozbawienia wolności wpłynie na dobro jej dzieci”.
W sprawie Kamilka było podobnie
– W przypadku śmierci Kamilka także kontrole urzędów i postępowania sądów niczego nie stwierdziły. Wszystko miało być w porządku. Inaczej niż w przypadku Oskarka, po nich umorzono śledztwo w sprawie działań instytucji i przestrzegania procedur. Teraz po szokujących zeznaniach na procesie morderców Kamilka i po walce, która oparła się o Sąd Najwyższy, to śledztwo – mamy nadzieję – uda się wznowić
– mówi „Codziennej” Magdalena Leszczyńska, pełnomocnik Magdaleny Mazurek, siostry zakatowanego Kamilka.
W przypadku ośmioletniego chłopca, który przez wiele lat był ofiarą brutalnej przemocy ze strony ojczyma, a także swojej matki, przez cały ten czas jego rodzina była objęta wsparciem służb pomocowych oraz wymiaru sprawiedliwości. Jednak po ostatnim ataku mężczyzny chłopiec po 35 dniach walki o życie zmarł 29 marca 2023 r. Jak mówi Leszczyńska, kontrole niczego nie wykazały, a badająca sprawę prokurator Joanna Władyczyn-Hojda w styczniu tego roku umorzyła śledztwo dotyczące prawidłowości postępowania instytucji i urzędników. Bliscy (siostra Kamilka), fundacja jego imienia, a także rzecznik praw dziecka walczyli o wznowienie tego postępowania. Sprawa musiała trafić do Sądu Najwyższego i ten nakazał rozpatrzenie zażalenia na decyzję prokuratury sądowi w Kielcach. Ten rozpoczął rozpatrzenie zażalenia.
Szansa na sprawiedliwość
– Jako pełnomocnik reprezentujący prawa Kamilka mam nadzieję, że w tej sprawie do sądu trafi akt oskarżenia także przeciwko urzędnikom, a proces będzie jawny. Uważam, że wymiar sprawiedliwości jest to winien wszystkim tym ludziom, którzy ponad dwa lata temu, dostrzegając widoczną na pierwszy rzut oka niekompetencję i rażącą skalę nadużyć, masowo składali zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez przedstawicieli instytucji społecznych i sędziów rodzinnych. Ponadto opinia publiczna zasługuje na to, aby w szczegółach dowiedzieć się, co ci ludzie, którzy latami brali ciężkie pieniądze za „opiekę” nad tą rodziną, zrobili, a raczej czego nie zrobili dla tego dziecka. Zakończenie tej sprawy na etapie umorzenia postępowania może sprawić, że bezpośredni zabójcy dostaną wyrok, ale ani Kamilek, ani inne dzieci mieszkające w tym samym domu i będące przez lata ofiarami okrutnej przemocy nie dostaną sprawiedliwości, a żadne inne dziecko nie będzie bezpieczne. Ta sprawa pokazuje niewydolność systemu, brak reakcji, wiedzy, kompetencji
– podkreśla mec. Leszczyńska.
Mówi też, że w czasie procesu w Częstochowie (proces morderców Kamilka) na jaw wychodzą szokujące informacje całkowicie przeczące temu, co znajduje się w aktach z kontroli. – Tak np. jeden z lekarzy zeznał, że celowo przetrzymywał Kamilka w szpitalu, ponieważ widać było, że jest ofiarą brutalnej przemocy, i dzwonił sam do sądu rodzinnego, informując, że jest sytuacja zagrażająca życiu dziecka. A jednak dziecko pozostało wśród swoich katów – mówi Leszczyńska.
Ten oraz więcej artykułów znajdą Państwo w weekendowej "Codziennej":
Polecamy weekendowe wydanie #GPC wraz z dodatkiem Niecodzienna Gazeta Polska oraz programem telewizyjnym na cały tydzień.
— GP Codziennie (@GPCodziennie) November 27, 2025
Więcej na https://t.co/1HYRtWiDJA oraz w wygodnej e-prenumeracie na 📲https://t.co/5oUNtNfQBb pic.twitter.com/2H2HbO3Q3N