Od kilku dni w mediach społecznościowych ciągnie się bolesna dla Donalda Tuska kwestia nominacji w służbach. Szef obozu rządzącego choć chciał zaatakować w ten sposób prezydenta Karola Nawrockiego, sam wystawił się na minę.
Przypominamy, w piątek Donald Tusk zamieścił w sieci nagranie uderzające w głowę państwa polskiego. Zarzucił prezydentowi Karolowi Nawrockiemu, że że ten odmówił podpisania promocji na pierwszy stopień oficerski dla 136 osób, starających się o służbę w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Kłamliwą narrację premierowi wytknął współpracownik Karola Nawrockiego - szef Biura Polityki Międzynarodowej Prezydenta RP, Marcin Przydacz. W rozmowie z RMF24 powiedział wprost: "Prezydent nie odmówił nominacji 136 osobom. To nieprawda, kłamstwo".
Również głowa państwa opublikowała wideo, które było nie tylko odpowiedzią na paskudną zaczepkę Tuska, ale i formą mocnego zdyscyplinowania szefa koalicji 13 grudnia. Na nagraniu tym prezydent poinformował również o decyzji premiera Donalda Tuska, zakazującej szefom służb specjalnych spotkań i rozmów z głową państwa.
Z kolei dzień później, w sobotę Biuro Bezpieczeństwa Narodowego poinformowało o mianowaniu przez prezydenta Karola Nawrockiego na stopnie generalskie oficerów wojska, policji, Straży Granicznej i Państwowej Straży Pożarnej. I to, co ciekawe - na wnioski szefów MON oraz MSWiA.
Sprawa ma swój ciąg dalszy. Premier oczekuje teraz... przeprosin. Wątpliwe, że takowe otrzyma, toteż w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" kontynuował uszczypliwości pod adresem prezydenta.
Tusk w "GW" atakuje prezydenta Nawrockiego
Kreując się na pewnego rodzaju ofiarę rozkręconej przez siebie samego scysji, Tusk stwierdził, że "mam wrażenie bliskie pewności, że prezydent Nawrocki nie jest zainteresowany żadnymi relacjami ze mną".
Ostatnie tygodnie potwierdzają to dość dobitnie. Mówię o tym, ponieważ jako premier mam bardzo wiele obowiązków, które czasami wymagają współpracy z prezydentem. Natomiast prezydent nie ma praktycznie żadnych obowiązków wymuszających współpracę z rządem. Więc dobrze, niech relacje polityczne pozostaną tam, gdzie są, w bardzo odległych miejscach, natomiast zależy mi na dobrej współpracy z prezydentem jako urzędem”
– rzucił.
Stwierdził przy tym, że Karol Nawrocki „celowo i świadomie dewastuje nawet tę przestrzeń”, ale - jak zaznaczył Tusk - to nie on na tym traci, tylko państwo. Jako "przykład" podał... wręczane 11 listopada nominacje oficerskie dla funkcjonariuszy służb specjalnych.
„Nawrocki odmówił podpisu pod nominacjami na pierwszy stopień oficerski. Tylko dlatego, że wnioski zgłasza rząd. Ci młodzi ludzie mają po dwadzieścia parę lat, uczyli się, chcą służyć Ojczyźnie. W Święto Niepodległości z winy prezydenta nie dostaną nominacji”
– powiedział, myląc się z prawdą, gdyż o nominacje generalnie, które 11 listopada wręczy prezydent, wnioskowi... szefowie MON i MSWiA.
To jednak nie wszystko. W ocenie Tuska, prezydentura w Polsce dawno przestała być żyrandolowa, bo - jak stwierdził – „paradoksalnie - najsłabszy prezydent w naszej najnowszej historii, Andrzej Duda, poprzez różne dziwne układy i targi z PiS, otrzymał ustawowo dodatkowe kompetencje”.
„To, plus różne interpretacje konstytucji i uzus wynikający z wieloletniej praktyki, daje prezydentowi realną możliwość psucia, wpływania, blokowania. Niestety, Karol Nawrocki już zaczął z tego bardzo obficie korzystać, wiedząc, że nie ponosi odpowiedzialności za codzienne rządzenie – czyli za decyzje, które czasami budzą niechęć ludzi. Ma więc strategicznie bardzo wygodną pozycję”
– grzmiał dalej.
Co z nominacjami? "To w rękach Tuska"
Na antenie Radia Zet gościł dziś rzecznik prasowy prezydenta - Rafał Leśkiewicz. Został zapytany o to, czy sprawę nominacji oficerskich da się jeszcze rozwiązać. I owszem - ale z inicjatywy Tuska.
Pan prezydent może w różnej formie prosić o informacje dotyczące bezpieczeństwa państwa, a czymże innym, jak nie informacjami dotyczącymi bezpieczeństwa państwa są kwestie promocji na I stopień oficerski. To pan premier Donald Tusk postawił na szali honor tych młodych funkcjonariuszy, próbując rozgrywać politycznie pana prezydenta. Niestety panu premierowi się to nie udało
– powiedział.
Jego zdaniem - "pan premier Donald Tusk powinien spotkać się z panem prezydentem albo szefowie służb razem z panem premierem powinni się spotkać z panem prezydentem i omówić kwestie dotyczące bezpieczeństwa i dotyczące tych awansów w służbach specjalnych".
Przecież to nie jest tak, że pan prezydent odmówił podpisania promocji na I stopień oficerski. Proszę zauważyć, że w przypadku 11 generałów Wojska Polskiego i trzech generałów podległych ministrowi spraw wewnętrznych, Policja, Straż Graniczna i Straż Pożarna, pan prezydent podpisał takie nominacje generalskie, bo tam doszło do normalnej wymiany informacji
– tłumaczył.
Leśkiewicz zaznaczył, iż "decyzja jest po stronie pana premiera Donalda Tuska, jak rozwiąże ten problem. Sam go wywołał, więc teraz powinien ten problem rozwiązać, kontaktując się z panem prezydentem".