Rząd koalicji 13 grudnia od blisko ośmiu miesięcy prowadzi polityczne „igrzyska”, których celem jest zaspokojenie żądzy krwawej zemsty. Wiodącą rolę w tych działaniach pełni bezprawnie przejęta prokuratura, która – jak pokazują liczne przykłady – posuwa się często do skandalicznych metod. Atakuje również sędziów, którzy brali udział w reformowaniu wymiar sprawiedliwości, a co nie podobało się części środowiska. Głośna jest sprawa wykreowania "zorganizowanej grupy przestępczej", która miała stać za rzekomą aferą hejterską. Ale zapadło pierwsze orzeczenie, i od razu pierwsza porażka prokuratury. Niedawno - jak ustalił portal Niezalezna.pl - Sąd Najwyższy wręcz wykpił próbę ograniczenia prawa szykanowanych sędziów do obrony. - Takie postępowania mają na celu jedynie dyskredytację sędziów, na których pada podejrzenie popełnienia przestępstw – mówi w komentarzu dla Niezalezna.pl dr Konrad Wytrykowski, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, obrońca sędziego Jakuba Iwańca.
Obrońca jednego z szykanowanych przez bodnarowską neoprokuraturę sędziów – dr Konrad Wytrykowski, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, w rozmowie z Niezalezna.pl wskazuje na związek pomiędzy pompowaną przez polityków ówczesnej opozycji i neoliberalne media „aferą”, a niewygodnymi dla „nadzwyczajnej kasty” reformami wymiaru sprawiedliwości.
- Kilka lat temu szumnie ogłoszono chwytliwe hasło o „aferze hejterskiej”. Dziś widać, że w ten sposób próbowano jedynie zastopować zmiany w sądownictwie wprowadzane m.in. przez grupę sędziów pomówionych o udział w tej aferze
- zauważa dr Wytrykowski.
Przypomina jednocześnie, że „w latach 2017-2023 z różnym skutkiem usiłowano wprowadzić w polskim sądownictwie zmiany, które miały na celu m.in. reformę systemu dyscyplinarnego, w tym wyeliminowanie z wymiaru sprawiedliwości sędziów wydających represyjne wyroki w stanie wojennym, zerwanie z zasadą kooptacji w wyborze i awansie sędziów przez samych sędziów i powierzenie pośredniego wpływu na wybór narodowi, respektowanie zasady apolityczności sędziów oraz wprowadzenie losowego przydziału spraw sędziom dla zapewnienia przejrzystości procedury obsady sądów w poszczególnych sprawach”.
- Stary zakotwiczony jeszcze w PRL-u układ musiał jakoś zareagować i krótko przed wyborami do parlamentu w 2019 r. wymyślono „aferę hejterską”. Trzeba przypomnieć, że duży udział w tych publikacjach miał sędzia, dziś mający zarzuty szpiegostwa na rzecz obcego państwa, oraz jego żona. Pytanie, czy wobec tego w kreacji „afery” poza niektórymi mediami i członkami stowarzyszeń sędziowskich wojujących z własnym państwem nie uczestniczyły też obce służby specjalne, polaryzując w ten sposób polskie społeczeństwo?
- zastanawia się rozmówca Niezalezna.pl.
Jak podkreśla, sama „afera” miała polegać na stworzeniu grupy sędziów pod kierownictwem wiceministra Łukasza Piebiaka nadzorującej siatki hejterów i farmy trolli atakujących w Internecie sędziów z tych stowarzyszeń. - Po prawie pięciu latach śledztwa, gdzie miały miejsce bezprecedensowe inwigilacje sędziów, w tym wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, zabezpieczanie ich laptopów i telefonów, dokonywana bez zgody sądu kontrola korespondencji i e-maili, a może również podsłuchiwanie lub tajne przeszukania, prokuratura pokazała efekty swojej wieloletniej pracy. Jak wynika z ogólnie dostępnego komunikatu na stronie Prokuratury Krajowej, osnową wniosków o zgodę na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej kilku sędziów, w tym Łukasza Piebiaka, Jakuba Iwańca i Przemysława Radzika, jest teza o działaniu „w zorganizowanej grupie przestępczej”, przy czym sędzia Łukasz Piebiak kierował jej działalnością – tłumaczył sędzia Wytrykowski.
Przypomina, że uczestnicy grupy mieli rzekomo prowadzić „działania przeciwko sędziom, w tym przede wszystkim skupionym w Stowarzyszeniu Sędziów Polskich Iustitia”. – „Działalność przestępcza polegała przede wszystkim na nieuprawnionym przetwarzaniu danych osobowych sędziów i ujawnianiu” sobie nawzajem informacji uzyskanych o tych sędziach. Co ciekawe, celem dalszym miała być publiczna krytyka pokrzywdzonych sędziów. Pierwszy raz słyszę, żeby krytyka sędziów była nielegalna – dodaje prawnik.
- Poszczególnym sędziom prokuratura chce przypisać w sumie 44 przestępstwa. Na ten katalog składają się wyłącznie czyny polegające na nieuprawnionym przetwarzaniu danych osobowych albo ujawnianiu sobie nawzajem informacji o charakterze jawnym dotyczących sędziów – członków stowarzyszeń zaprzyjaźnionych z obecnym ministrem sprawiedliwości. Dodam, że żaden zarzut, o którym była mowa w mediach, które rozpętały temat afery hejterskiej, nie przełożył się na zarzut prokuratury
- podkreśla.
W postanowieniu datowanym na 13 sierpnia br. (sygn. akt. I ZI 40/24) prezes IOZ SN Wiesław Kozielewicz zdecydował nie uwzględnić zastrzeżenia Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu, która w trosce o „potrzebę zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania” oraz fakt, że postępowanie „dotyczy wielu osób, zarówno pokrzywdzonych, jak i podejrzewanych” odmówiła sędziom, wobec których złożono wniosek o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej (oraz ich pełnomocnikom) dostępu do akt postępowania przygotowawczego.
Sędzia Kozielewicz postanowił też „zezwolić (wymienionym sędziom) oraz ustanowionym obrońcom, na zapoznanie się z dokumentami dołączonymi do przedmiotowego wniosku”.
- Z art. 80 § 2f zdanie pierwsze u.s.p. jasno wynika, iż sędzia objęty postępowaniem o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej ma prawo wglądu do dokumentów mających wskazywać na istnienie dostatecznie uzasadnionego podejrzenia popełnienia przez niego przestępstwa. Ustawodawca wprowadził tym samym domniemanie, iż wgląd sędziego do powyższych materiałów nie wpłynie niekorzystnie na dalszy bieg postępowania karnego, a ograniczenie dostępności do wiedzy o podjętych w dotyczącej go sprawie ustaleniach kończy się z chwilą złożenia wniosku w sądzie dyscyplinarnym, który jest właściwy do przeprowadzenia, mającego oparcie w art. 181 Konstytucji RP, postępowania w przedmiocie zezwolenia na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności karnej
- czytamy m.in. w uzasadnieniu jednego z postanowień w tej sprawie, które jest zbieżne z postanowieniami dotyczącymi pozostałych sędziów, wobec których złożono wniosek o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej.
SN przypomniał, że kwestię tę rozstrzygnął w wyroku z dnia 28 listopada 2007 Trybunał Konstytucyjny, wskazując na przysługujące sędziemu w takiej sytuacji „prawo do obrony, a tym samym dostęp do materiałów przedstawionych przez wnioskodawcę”.
- Zaznaczono przy tym, że postępowaniu o uchylenie immunitetu sędziowskiego nie muszą towarzyszyć wszystkie gwarancje i instrumenty ochronne towarzyszące prawu do obrony i możliwe - a w niektórych wypadkach wręcz konieczne - jest wykluczenie dostępu do dowodów załączonych do wniosku. Należy mieć, jednakże w polu widzenia, iż taka decyzja poważnie ogranicza przysługujące sędziemu prawo do obrony, wobec czego sąd dyscyplinarny winien stwierdzić, iż zapoznanie się z dokumentacją załączoną do wniosku przez zainteresowanego sędziego lub jego obrońcę stanowi realne zagrożenie dla prawidłowego biegu postępowania przygotowawczego
- dodał w uzasadnieniu sędzia Kozielewicz, podkreślając, że „rolą sądu dyscyplinarnego nie jest zatem samodzielne poszukiwanie argumentów przemawiających za złożonym [przez prokuraturę-red.] zastrzeżeniem, które „winno wskazywać skonkretyzowane i osadzone w realiach rozpoznawanej sprawie przesłanki, które znajdują potwierdzenie w zgromadzonej dokumentacji i są związane z dobrem postępowania przygotowawczego w tej konkretnej sprawie”.
Sąd Najwyższy przyznał, że „śledztwo ma skomplikowany charakter i dotyczy wielu osób”, ale zwrócił uwagę uwagę na fakt, „że postępowanie to jest prowadzone już od pięciu lat, gdyż zostało wszczęte w dniu 21 sierpnia 2019 r. i w zasadniczej części materiał dowodowy w tej sprawie został zebrany oraz zabezpieczony”.
- Mając powyższe na uwadze, Sąd Najwyższy uznał, iż brak jest okoliczności uzasadniających odmowę udostępnienia akt (sędziom oraz ustanowionym obrońcom). (…) Prokurator Regionalny we Wrocławiu składający wniosek o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności (…) wraz zastrzeżeniem odnośnie udostępnienia załączonych materiałów postępowania przygotowawczego, nie wykazał istnienia konkretnego i realnego zagrożenia dla dobra przedmiotowego postępowania
- napisano w uzasadnieniu postanowienia o odrzuceniu wniosku prokuratury, wskazując, że „odmowa udostępnienia zgromadzonej dokumentacji, z uwagi na ewentualną możliwość wpływania na bieg prowadzonego śledztwa, nie została dostateczne uzasadniona”.
- Kiedyś Mark Twain powiedział „pogłoski o mojej śmierci są mocno przesadzone”. Doniesienia medialne o postępowaniach immunitetowych kilku moich kolegów, w tym Jakuba Iwańca, którego jestem jednym z obrońców, skłaniają mnie do stwierdzenia, że pogłoski medialne o tym, że mają oni realne problemy prawne, również są mocno przesadzone
– mówi portalowi Niezalezna.pl sędzia Konrad Wytrykowski.
Przyznaje, że sama idea przypisania sędziom udziału w grupie przestępczej „pobudza wyobraźnię przeciętnego człowieka do snucia fantazji o bandach organizujących napady, handel narkotykami, może handel ludźmi albo nawet zamach stanu”. - Tymczasem, w co trudno uwierzyć, prokurator ogranicza działalność wymyślonej przez siebie grupy do rzekomego naruszenia przepisów o prywatności garstki sędziów, a więc osób publicznych, informacje o których są kwalifikowane jako informacja publiczna w rozumieniu ustawy z 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej. Dodać trzeba, że sędziowie, którym prokuratura chce uchylać immunitety, pełnili funkcje w Ministerstwie Sprawiedliwości, jak też funkcje prezesów sądów i rzeczników dyscyplinarnych, co czyni wewnętrzną komunikację między nimi oczywistą. Z równym rozmachem prokurator mógłby skonstruować tezę o zorganizowanej grupie przestępczej trudniącej się jazdą bez biletów komunikacją miejską – tłumaczy prawnik.
- Nie zgadzamy się z tymi zarzutami. W mojej ocenie są one bezpodstawne i mają charakter politycznych szykan. Takie postępowania mają na celu jedynie dyskredytację sędziów, na których pada podejrzenie popełnienia przestępstw. A taki zarzut dla sędziego jest kompromitujący, co może wywołać tzw. efekt mrożący dla codziennej pracy ogółu polskich sędziów
- wskazuje Wytrykowski.
Zaznacza jednocześnie, że „prokurator odmówił sędziemu Jakubowi Iwańcowi dostępu do akt sprawy i zastrzegł odmowę okazania jakichkolwiek dowodów”. - Zignorował tym samym ugruntowaną w orzecznictwie zasadę, że w toku postępowania delibacyjnego sędziemu przysługuje prawo do obrony, w tym prawo dostępu do materiałów przedstawionych przez wnioskodawcę – dodaje.
- Co istotne, Sąd Najwyższy nie zgodził się z tym zastrzeżeniem prokuratora i, uwzględniając wniosek obrony, wydał w dniu 13 sierpnia 2024 r. postanowienie, w którym zezwolił na zapoznanie się z materiałami sprawy, jasno stwierdzając, że prokuratura miała pięć lat na prowadzenie śledztwa. Uważam, że jest to pierwsze nasze zwycięstwo w tej sprawie, na kolejne przyjdzie czas wkrótce
- deklaruje obrońca sędziego Jakuba Iwańca, podkreślając, że podobnie ocenia próbę uchylenia immunitetu swojego klienta w sprawie, gdzie pokrzywdzonym jest sędzia Waldemar Żurek.
- Zaznaczyć trzeba, że sprawy tego typu niemal zawsze prowadzone są jako postępowania ze skargi prywatnej pokrzywdzonego. Tym razem to prokurator postanowił wyręczyć pokrzywdzonego – wpływowego sędziego, obecnie wicedyrektora KSSiP, kiedyś rzecznika KRS, formułując tezę, że tego wymaga praworządność. Również w tej sprawie zarzuty, przypisujące sędziemu Iwańcowi działania anonimowego konta, które miało wielokrotnie pomawiać i znieważać sędziego Żurka, nie mają wystarczających podstaw faktycznych. Prokurator opiera się na opinii biegłego z zakresu lingwistyki, pomijając przy tym, że tego typu opinie formułują wnioski w kategoriach nie pewności, ale prawdopodobieństwa lub wykluczenia, tzn. powszechnie uważa się, że żadna opinia lingwistyczna nie ma charakteru jednoznacznie rozstrzygającego, tzn., że nie wychodzi poza pewien stopień prawdopodobieństwa. Jak się zauważa w literaturze, w sprawach karnych biegły lingwista jest najczęściej rzecznikiem obrony, bo jedyną realną zaletą opinii lingwistycznej jest możliwość zaprzeczenia sprawstwa.
- wyjaśnia sędzia Wytrykowski.
Zdaniem naszego rozmówcy, „jeśli te sprawy są typowym przykładem warsztatu i jakości pracy prokuratorskiej po 13 grudnia 2023 r., to mamy do czynienia z państwem policyjnym”. - Poziom „kwalifikacji” prawnej, analiza jurydyczna, znajomość prawa jest na niezwykle niskim poziomie. Jeżeli na takim poziomie jest wyargumentowana kontrola operacyjna, inne medialne sprawy w obecnej prokuraturze, to miej Boże w opiece Skarb Państwa, bo się dwa pokolenia odszkodowań nie wypłacą – przekonuje.
- Na koniec dodam, że w obu sprawach są już wyznaczone terminy posiedzeń na wrzesień i październik 2024, co bardzo cieszy. Posiedzenie sądu wreszcie stworzy możliwość odniesienia się do stawianych pomówień i - czego jestem pewny - do oczyszczenia dobrego imienia poszczególnych sędziów. Jedynie można obawiać się, że prokuratura będzie próbowała proceduralnie zablokować rozpoznawanie tych spraw, np. poprzez formułowanie wniosków o wyłączenie sędziego
- podsumowuje sędzia Konrad Wytrykowski.