Za kilka dni minie 21 lat od krwawego finału porachunków, do którego doszło w siłowni "Paker" na warszawskim Gocławiu. Włodzimierz Ch., ps. "Buła" i Maciej S., ps. "Konik" zginęli od kul w trakcie ćwiczeń. To była egzekucja, w ich stronę wystrzelono co najmniej 20 pocisków z kilku rodzajów broni. Podejrzani o ten czyn zostali nieprawomocnie skazani na dożywocie w procesie tzw. grupy mokotowskiej.
17 października 2003 r. W fitness clubie "Paker" przy ulicy Brygady Pościgowej w Warszawie dzień jak co dzień. Zapach potu przenika się z widokiem ćwiczących mężczyzn i jednej kobiety, która przebywała wtedy w siłowni. Nagle, około godziny 10:20, do budynku siłowni wdziera się kilku zamaskowanych mężczyzn. W kierunku recepcjonisty Krzysztofa L. kierują broń i każą mu położyć się na ziemi. Wchodzą do sali ćwiczeń.
Następnie wykonują egzekucję na Włodzimierzu Ch. i Macieju S. Obaj niedawno wykupili miesięczny karnet na siłownię. Kule dosięgają obu mężczyzn, którzy giną na miejscu. Zabójcy wychodzą z siłowni i odjeżdżają dwoma samochodami.
Sekcja zwłok pokazuje, że akcja musiała być zaplanowana. U Macieja S. odkryto cztery rany postrzałowe głowy oraz siedem ran postrzałowych tułowia i klatki piersiowej, u Włodzimierza Ch. - dwie rany postrzałowe głowy i dwie klatki piersiowej. Zabójcy strzelali, aby być pewni, że obaj mężczyźni nie przeżyją. Obaj byli doskonale znani policji. Maciej S. nosił pseudonim "Konik", a Włodzimierz Ch. - "Buła". Obaj byli notowani za narkotyki, kradzieże czy haracze. "Życie Warszawy" pisało: - Od kilku miesięcy działali w gangu żoliborskim. Przeszli do niego po konflikcie z grupą mokotowską.
Padło co najmniej 20 strzałów, a z ekspertyz wynikało, że strzelano z co najmniej czterech różnych jednostek broni. Po zabójstwie policja błyskawicznie rozpoczęła obławę. Policyjne śmigłowce, patrole, kontrole aut - wówczas nie przyniosło to jednak rezultatu.
Po latach, w toku śledztwa dotyczącego tzw. "grupy mokotowskiej", jeden z podejrzanych w tej sprawie zeznał, że rozmawiał z jednym z hersztów tej grupy Wojciechem S., zajmującej się m.in. brutalnymi porwaniami dla okupu. Miał on powiedzieć, że musi zastrzelić kogoś bardzo groźnego z konkurencyjnej grupy i miało dojść do tego na siłowni.
W zeznaniach pojawiły się opisywane wersje tego samego zdarzenia. Jeden z podejrzanych twierdził, że w dniu zdarzenia czekał na Wojciecha S. przy ulicy Powsińskiej w Warszawie. Razem z S. renault laguną mieli podjechać Tomasz R. i Andrzej K., który był kierowcą auta. Podejrzany z trasy do siłowni zapamiętał torbę, w której były dwa pistolety maszynowe oraz pistolety krótkie. Inny z przesłuchiwanych podejrzanych twierdził, że Wojciech S. zaproponował mu uprowadzenie osoby z siłowni na Gocławiu. Kiedy zajechali na miejsce, miała tam czekać już druga ekipa, do której dołączyli trzej jego pasażerowie, zakładając uprzednio kominiarki. Podejrzany twierdził, że tylko kierował autem, a o zabójstwie na siłowni dowiedział się z telewizji.
Biorąc pod uwagę zeznania świadków i wyjaśnienia podejrzanych, prokuratura postawiła zarzut zabójstwa Wojciechowi S., Tomaszowi R. i Krzysztofowi P. Żaden z nich nie przyznał się do winy, odmówili składania wyjaśnień.
Kilka osób zdecydowało się jednak mówić w tej sprawie i właśnie zeznania świadków okazały się kluczowe do ustalenia tego, co zaszło w siłowni. W toku postępowania, Sąd Okręgowy w Warszawie ustalił, że na przełomie maja i czerwca 2003 roku Wojciech S. ps. "Wojtas" vel "Kierownik" miał spotkać się z Rafałem B., którego poprosić miał o zebranie informacji o Włodzimierzu Ch., ps. "Buła". "Wojtas" miał wówczas powiedzieć, że "będzie go robił", co w przestępczym slangu oznacza wyrok śmierci.
- Wojciech S. przekazał również Rafałowi B., że częściowo ustalony był już skład osobowy, który miał wziąć udział w zabójstwie "Buły", tj. osobiście Wojciech S., Tomasz R. i Andrzej K. jako kierowca - ustalił sąd. Ostatecznie jako udowodnione fakty sąd przyjął, że:
Wyrok jest nieprawomocny, sprawa wciąż nie doczekała się prawomocnego rozstrzygnięcia. Proces w pierwszej instancji trwał ponad 5,5 roku - od stycznia 2017 do września 2022 roku.
O innych sprawach, w których toczył się proces "mokotowskich", przeczytasz w Niezalezna.pl: