Przypadki odmowy orzekania starych "sędziów" z "nowymi" będą trafiały do rzecznika dyscyplinarnego Sądu Najwyższego - zapowiada I prezes tego sądu Małgorzata Manowska. Dodaje, że jedną z tych spraw jest oświadczenie o odmowie orzekania przez prezesa Izby Pracy Piotra Prusinowskiego. - Podkreślenia jednak wymaga, że te postępowania są postępowaniami wyjaśniającymi, a nie dyscyplinarnymi, co często jest mylone - powiedziała.
W październiku ub.r. 30 sędziów SN "ze starego nadania" podpisało oświadczenie, w którym poinformowali, że nie będą orzekać z sędziami z "nowego nadania". W ostatnich dniach pismo podobnej treści wystosował już indywidualnie prezes Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN Piotr Prusinowski, który został wylosowany do orzekania z tzw. nowymi sędziami SN.
Polska Agencja Prasowa zapytała prezes Małgorzatę Manowską, czy w takich warunkach SN może skutecznie funkcjonować. Prezes przyznała, że funkcjonowanie sądu "jest rzeczywiście bardzo utrudnione, ale jakoś działa.
- Jeżeli sędziowie będą sobie wybierać kolegów, z którymi chcą, albo nie chcą orzekać, to będzie bardzo źle. Przypominam, że sędziów z "nowego nadania" jest już ponad 50 proc. i będzie nam łatwiej wyznaczać składy. Natomiast jeżeli sędzia SN odmawia orzekania i tym samym służenia obywatelowi, to organem uprawnionym do oceny tego postępowania jest rzecznik dyscyplinarny SN i tam będę kierować takie sprawy
- zapowiedziała.
Poinformowała też, że do rzecznika dyscyplinarnego SN skieruje sprawę prezesa Prusinowskiego. "Nie mam wyjścia. Poproszę, żeby rzecznik zbadał tę sytuację pod kątem ewentualnego popełnienia deliktu dyscyplinarnego. Jest to jego kompetencja, a nie moja. Podkreślenia jednak wymaga, że te postępowania są postępowaniami wyjaśniającymi, a nie dyscyplinarnymi, co często jest mylone. Decyzja, czy jakieś postępowanie dyscyplinarne zostanie wszczęte, należy do rzecznika. Jeśli postępowanie dyscyplinarne zainicjuje, to ostateczna decyzja należy do Izby Odpowiedzialności Zawodowej" - dodała.
W swoim oświadczeniu prezes Prusinowski, szeroko argumentując swoją decyzję napisał m.in.: "Zobaczcie, jak wygląda dziś Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny - to były instytucje, które cieszyły się szacunkiem, dziś wstyd się przyznać, że jest się sędzią Sądu Najwyższego".
Manowska powiedziała, że w najmniejszym nawet stopniu nie wstydzi się przyznawać do orzekania w SN. "Mam bardzo dobre relacje z prezesami Sądów Najwyższych UE, spotykam się z nimi i absolutnie nie odczuwam żadnej niechęci z ich strony. Odwiedzają nas też chętnie w Warszawie prezesi z innych krajów. Jeśli prezes Prusinowski się wstydzi, to niech się nie przyznaje. Ja nie mam z tym problemu. Nie wstydzę się" - stwierdziła.
Pytana o to, co dzieje się z wnioskiem sędziego Pawła Czubika, który w ubiegłym roku zwrócił się o wyjaśnienie, czy oświadczenie 30 sędziów SN może być równoznaczne ze zrzeczeniem się przez nich urzędu sędziowskiego. "Odpowiedziałam, że oświadczenie 30 sędziów z całą pewnością nie było oświadczeniem o zrzeczeniu się urzędu. Sprawa jest zamknięta. Podobnie nie odbieram jako zrzeczenia się z urzędu oświadczenia prezesa Prusinowskiego" - poinformowała Manowska.