RPP zdecydowała o obniżce wszystkich stóp procentowych o 25 punktów bazowych, w tym referencyjnej do 4,50 proc. To ruch wpływający m.in. na koszty kredytu.
Równocześnie Ministerstwo Finansów ogłosiło w tym tygodniu, że od 1 listopada nowa transza obligacji zostanie obniżona o 25 punktów bazowych, czyli 0,25 proc – tyle samo, ile wyniosła październikowa decyzja RPP.
W listopadzie dostosowujemy oprocentowanie oferowanych obligacji oszczędnościowych do zmian zachodzących na rynku finansowym.
– wskazuje resort finansów na swojej stronie.
Kupon obligacji 1-rocznych o zmiennym oprocentowaniu opartym o stopę referencyjną NBP wyniesie 4,50 proc., a 2-letnich 4,65 proc. w pierwszym miesięcznym okresie odsetkowym. W ofercie październikowej było to odpowiednio 4,75 proc. i 4,90 proc.
Jak wynika z informacji MF, bez zmian zostawiono oprocentowanie obligacji 3-miesięcznych stałoprocentowych, które wyniesie 2,75 proc.
Pozostałe obligacje, w pierwszym rocznym okresie odsetkowym oprocentowane będą odpowiednio: 5,25 proc. 4-letnie oraz 5,75 proc. 10-letnie (w październiku 5,5 proc. i 6 proc.)
Mniej atrakcyjny produkt
O komentarz do decyzji resortu, portal Niezależna.pl poprosił byłego ministra finansów, posła PiS, Andrzeja Kosztowniaka.
Minister Andrzej Domański skorzystał z okazji, która się nadarzyła poprzez obniżenie stóp procentowych przez RPP. Zastanawiające jest jednak to, że w momencie, gdy mieliśmy do czynienia z wyższym poziomem inflacji i wyższymi stopami procentowymi, minister w żaden sposób nie protestował przeciwko decyzjom Rady Polityki Pieniężnej. Kiedy inflacja wzrasta i mamy większe oprocentowanie, powoduje to, że ilośc wpływów, przede wszystkim podatkowych, dla Skarbu Państwa, jest większa od podatku VAT czy akcyzowego.
– wskazuje minister.
Teraz minister obniżył wartość tych obligacji na rynku wewnętrznym o 25 punktów bazowych. W kwestii zarobkowania ten instrument finansowy nie jest już tak atrakcyjny, bo została ściągnięta część jego wartości, którą przy wykupie ministerstwo by musiało nam zapłacić.
– dodaje.
Minister korzysta z sytuacji, w której może doprowadzić do momentu obniżenia kosztów funkcjonowania długu, bo pamiętajmy, że obligacje skarbowe są emitowane przede wszystkim na potrzeby finansowania długu w Polsce. Patrząc na jego wielkość, rosnącą dynamikę i wielkość deficytów, wspomniane 25 punktów bazowych to w perspektywie roku bardzo duże pieniądze. Oczywiście nie zachęca to nas do oszczędzania w takim instrumencie, bo on jest mniej rentowny. Będziemy poszukiwać innych źródeł. Być może będą to kryptowaluty lub inne źródła oszczędzania.
– uzupełnia.
Resort finansów patrzy głównie przez pryzmat rachunku budżetu państwa. Tylko ta optyka go dziś interesuje. Nie dziwi to przy olbrzymich problemach, które generuje ten rząd. Pieniędzy jest coraz mniej, wydatki i potrzeby ewidentnie rosną. Dlatego, mówiąc kolokwialnie, Ministerstwo Finansów będzie szukało tych "procentów", upatrując w nich szansy na obniżenie obsługi długu, a w konsekwencji wydatkowania mniejszej ilości pieniędzy. Jeżeli minister będzie miał taką możliwość, jestem przekonany, że będzie z niej korzystał w kolejnych miesiącach.
– kończy nasz rozmówca.