W czwartek minister sprawiedliwości Waldemar Żurek zaprezentował projekt ustawy tzw. praworządnościowej. Dokument przygotowany przez Komisję kodyfikacyjną, na której czele stoi lider Iustiti Krystian Markiewicz ma rzekomo usprawnić sądownictwo w Polsce i rozwiązać "problem" związany z nieuznawanymi przez rządzących "neo-sędziami".
"Albo kłamie, albo został wprowadzony w błąd"
Projekt ustawy skomentował w rozmowie z portalem Niezalezna.pl sędzia Łukasz Zawadzki ze stowarzyszenia "Sędziowie RP". - Pan Minister Żurek, prezentując projekt ustawy tzw. praworządnościowej albo kłamie, albo został wprowadzony w błąd przez szefa Komisji Kodyfikacyjnej ds. ustroju sądów i prokuratury. Otóż twierdzenie ministra sprawiedliwości o zgodności projektu z opinią Komisji Weneckiej sprzed roku eufemistycznie rzecz ujmując mija się z prawdą - oznajmił.
S. Zawadzki wskazał, że przed rokiem Komisja Wenecka zakwestionowała ustawową dopuszczalność degradowania sędziów oraz ich ustawowej eliminacji z zawodu. - Tymczasem zaprezentowany projekt niczym dosłownie nie różni się od założeń projektu ministra Adama Bodnara, a więc pozostaje w rażącej oraz oczywistej kolizji z opinią Komisji Weneckiej. Komisja Wenecka dopuszczała weryfikację punktową, indywidualną, ze ścieżką odwoławczą do sądu - co projekt zupełnie ignoruje - podkreślił.
Dyskryminacja sędziów
Nasz rozmówca zauważa, że "sędziowie znów zostali podzieleni na trzy grupy: absolwenci KSSIP pozostają w zawodzie bez żadnych konsekwencji; sędziowie awansowani po 2018 roku wbrew zakazowi pracy przymusowej zostaną na 2 lata delegowani do orzekania w swoim sądzie, a następnie usunięci z urzędu na stanowisko, z którego uzyskali awans; trzecia grupa - sędziowie, którzy przyszli z innych zawodów: obligatoryjna eliminacja. z zawodu i możliwość objęcia stanowiska referendarza sądowego".
"Projekt dyskryminuje sędziów ze względu na arbitralnie założoną datę nominacji oraz - po drugie - jednoznacznie podważa prerogatywę prezydencką; po trzecie - dokonuje gwałtu na Konstytucji, która stanowi o tym, że sędziowie są nieusuwalni"
– zaznaczył.
"Charakter lojalnościowy"
S. Zawadzki odniósł się także do wystąpienia wiceministra sprawiedliwości Dariusza Mazura. Jak stwierdził, polityk "zarzucił, iż awanse po 2017 roku miały charakter lojalnościowy, ale nie podał nazwisk; tymczasem uzurpatorka na stanowisku Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych sędzia Joanna Raczkowska w 2015 roku wygrała konkurs przed Krajową Radą Sądownictwa, pokonując w konkursie niemal 100 kandydatów, mimo niekorzystanej dla niej opinii samorządu sędziowskiego, ale mając w Krajowej Radzie Sądownictwa męża: sędziego Piotra Raczkowskiego (wówczas wiceprzewodniczącego KRS), członka partii komunistycznej; co więcej - w KRS zasiadał wówczas sędzia Waldemar Żurek".
Czy o takie przykłady lojalności chodziło ministrowi?
– zastanawia się sędzia.
Konfabulacja i niebezpieczeństwo
S. Zawadzki zauważa również, że "kierownictwo ministerstwa sprawiedliwości ewidentnie próbuje wmówić opinii publicznej, że nominacje sędziowskie po 2017 roku zostały zakwestionowane przez decyzje europejskich trybunałów - jest to konfabulacja: żadne organ europejski nie zanegował sędziowskich nominacji w Polsce". - Po wtóre - Polska nie scedowała na Unię Europejską kompetencji kształtowania ustroju w Polsce - także sądownictwa. Jakiekolwiek wypowiedzi TSUE w tym zakresie są uzurpacją i nie mają oparcia w Traktacie o ustanowieniu Unii Europejskiej. To samo dotyczy Europejskiego Trybunału Praw Człowiek, gdyż jego decyzje w tym zakresie zostały zgodnie z Konstytucją zanegowane przez Trybunał Konstytucyjny w ramach kontroli umowy międzynarodowej (Konwencja o ochronie praw człowieka) z Konstytucją - oznajmił.
Rozmówca portalu Niezalezna.pl podkreślił:
"Zwracam uwagę na istotne niebezpieczeństwo: projekt zakłada powtórzenie wszystkich konkursów na stanowiska sędziowskie po 2017 roku oraz udział z mocy samego prawa w konkursie na stanowisko sędziowskie sędziów z grupy drugiej i trzeciej; już dziś otrzymuję niepokojące sygnały z kraju o prezesach sądów nominatach obecnej władzy politycznej, którzy próbują oferować pomoc takim sędziom w powtórzonym konkursie, a pomoc ta miałaby polegać na naciskach, aby w powtórzonym konkursie nie wystartował inny kandydat. To w oczywisty sposób wiązałoby lojalnościowo takiego sędziego z totumfackim ministra sprawiedliwości w danym sądzie"