W brazylijskim Vinhedo rozbił się samolot pasażerski - w katastrofie zginęło 61 osób. Maszyna runęła z 4 tysięcy metrów, rozbijając się o ziemię z prędkością ponad 400 km/h. Nikt nie miał szans na przeżycie. Ale są ludzie, którzy... oszukali przeznaczenie. Maszyna mogła zabrać na pokład 78 osób - dlaczego część miejsc pozostało pustych? Bo niektórzy... się spóźnili! I to uratowało im życie.
W wywiadzie dla g1 jeden z mężczyzn, który został na lotnisku, stwierdził, że było około 10 osób, które spóźniły się na lot. - Dzięki Bogu nie weszliśmy do tego samolotu - wskazywał, wyraźnie poruszony po tym, jak dowiedział się, że maszyna się rozbiła i wszyscy zginęli.
Pasażer, o którym mowa, kupił bilet na lot, ale wywołał zamieszanie podczas odprawy - pomylił się w czymś i przez to jego odprawa tak się przedłużyła, że nie wszedł na pokład.
Jak sam relacjonował, kiedy zdał sobie sprawę z zamieszania jakie wywołał, nalegał na to, by jednak wpuszczono go do samolotu. "Chłopcze, wsadź mnie do tego samolotu" - miał krzyczeć do pracownika lotniska, lecz ten pozostał nieugięty. I uratował tym samym życie pasażera.