Dzisiaj sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie, Andrzej Sterkowicz, uwzględnił skargę Rafała Trzaskowskiego i uchylił decyzję wojewody mazowieckiego ws. ustanowienia Marszu Niepodległości wydarzeniem cyklicznym. O osobie sędziego Sterkowicza wielokrotnie pisaliśmy już na naszych stronach, a w ostatnich latach zrobiło się o nim głośno za sprawą złożenia do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka skargi przeciwko Polsce.
Sędzia Andrzej Sterkowicz, uzasadniając dziś postanowienie ws. Marszu, podkreślił, że zgodnie z przepisami o wyrażenie zgody na cykliczne organizowanie zgromadzeń można zwrócić się, jeżeli m.in. zgromadzenia są organizowane przez tego samego organizatora co najmniej raz w roku przez ostatnie trzy lata. Sędzia przypomniał przy tym, że prezydent Warszawy w 2020 r. wydał decyzję o zakazie organizacji "Marszu Niepodległości", którą podtrzymały sąd okręgowy i sąd apelacyjny. Według sądu marsz z 2020 r. miał charakter nielegalny.
W konsekwencji, zdaniem sądu okręgowego Marsz Niepodległości z 2020 r. nie był wydarzeniem, które uprawnia do zezwolenia na organizację wydarzenia o charakterze cyklicznym.
Sędzia Sterkowicz zaznaczył też, że prezydent stolicy miał prawo odwołać się od decyzji wojewody w tej sprawie.
- Zdaniem sądu prezydent m.st. Warszawy posiada legitymację do wystąpienia z odwołaniem i ma prawo domagać się w formie odwołania uchylenia decyzji wojewody pozwalającej na odbycie zgromadzenia o charakterze cyklicznym
- oświadczył sędzia. Jak dodał, w tej sprawie decyzja dotycząca manifestacji dotyka bezpośrednio majątku miasta i porządku publicznego.
Stowarzyszenie Marsz Niepodległości krytycznie odnosiło się do przebiegu dzisiejszej rozprawy..
"Skandal! W trakcie uzasadnienia wyroku sędzia Andrzej Sterkowicz nie reagował na sytuację, w której nasz pełnomocnik zgłaszał, ze w trybie połączenia cyfrowego nie słyszymy uzasadnienia decyzji ze względów techn. (przerywanie dźwięku) Prosiliśmy o przerwę. Sąd miał nas w nosie!"
- napisał na Twitterze szef Stowarzyszenia, Robert Bąkiewicz, który dzisiejszy wyrok określił mianem "sądowej anarchii".
O osobie sędziego Sądu Okręgowego w Warszawie pisaliśmy na naszych stronach wielokrotnie. Przed laty był on sędzią w procesach przeciwko mediom Strefy Wolnego Słowa.
"Sędzia Sterkowicz z Sądu Okręgowego w Warszawie dopracował się opinii specjalisty od skazywania surowymi wyrokami prawicowych dziennikarzy. Wydał m.in. kontrowersyjne orzeczenie skazujące za tekst we „Wprost” autorstwa Doroty Kani i Stanisława Janeckiego. Ukarał dziennikarzy za pisanie o prof. Andrzeju Ceynowie, b. rektorze Uniwersytetu Gdańskiego, jako zarejestrowanym TW bezpieki PRL-u. Po tym wyroku był w konflikcie prawnym z redakcją „Gazety Polskiej"
- pisał na naszych stronach Maciej Marosz.
W 2014 r. sędzia miał orzekać w procesie między Służbą Kontrwywiadu Wojskowego a "Gazetą Polską", mimo że, jak argumentowali pozwani, sędzia był "w ostrym konflikcie z redakcją "GP", "GPC" i redaktorem Tomaszem Sakiewiczem".
"Policjanci z wykrywaczami metali, rewidowanie wchodzących na salę, zakaz wnoszenia sprzętu nagrywającego - to restrykcje wprowadzane przez sąd Okręgowy w Warszawie dla stron w procesie, który Służba Kontrwywiadu Wojskowego wytoczyła Tomaszowi Sakiewiczowi. Postępowanie prowadzi sędzia Andrzej Sterkowicz. Ten sam, którego „Gazeta Polska Codziennie” kilkukrotnie opisywała jako stronniczego arbitra. Z uwagi na ten ewidentny konflikt interesów redakcja złożyła wniosek o zmianę składu sędziowskiego"
- pisaliśmy w 2014 r.
Sędzia stwierdził, że nie widzi problemu, bo "nie zna osobiście Tomasza Sakiewicza", mimo że w jego sprawie orzekał rok wcześniej
W 2016 r. Maciej Marosz opisał na stronach niezalezna.pl, że ojciec sędziego Sterkowicza, Czesław, był zarejestrowany jako kontakt operacyjny SB.
"Prowadzenie jego sprawy zakończono w 1980 r., a materiały złożono do archiwum. W roku 1988 akta zostały zniszczone. Nie odnaleziono też protokołu zniszczenia akt. (...) Sterkowicz senior udzielał się politycznie. Najpierw w PRL-u jako członek Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Później jako polityk spadkobiercy przewodniej siły narodu – Sojuszu Lewicy Demokratycznej, z ramienia której został posłem w 1991 r. " - pisał Marosz.
W 2017 r. "Gazeta Polska" ujawniła, że sędzia miał atakować policjantów podczas interwencji domowej w czerwcu 2015 r. Prokuratura Rejonowa w Limanowej odmówiła wówczas wszczęcia śledztwa, a wobec sędziego nie podjął działań również Rzecznik Dyscyplinarny Krajowej Rady Sądownictwa.
Ostatecznie, sprawą sędziego Sterkowicza zajął się Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej.
W czerwcu 2019 r. na postawienie sędziemu zarzutów zgodę wyraziła Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego. Sędziemu postawiono zarzuty naruszenia miru domowego i znieważenia funkcjonariuszy policji. Jak podaje wyborcza.pl, sędzia nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
O sędzim Andrzeju Sterkowiczu zrobiło się głośno ponownie w roku 2020, kiedy to postanowił skierować do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu skargę przeciwko Polsce w związku z uchyleniem mu immunitetu przez Izbę Dyscyplinarną.
Jak informowała w maju 2020 r. wyborcza.pl, Sterkowicz domaga się również wznowienia postępowania w sprawie immunitetu, domagając się uchylenia decyzji ID.