Prezydent Andrzej Duda powołując Małgorzatę Manowską na I Prezes Sądu Najwyższego skorzystał z przysługujących mu prerogatyw. Krytyków jego decyzji odsyłam do wypowiedzi sędziego Włodzimierza Wróbla, jednego z kandydatów na to stanowisko - powiedział wicerzecznik PiS Radosław Fogiel. - Miejmy nadzieję, że wraz z nową I Prezes SN skończą się dotychczasowe próby upolityczniania Sądu Najwyższego - dodał.
Prezydent Andrzej Duda zdecydował o powołaniu Małgorzaty Manowskiej na I Prezesa SN. Wyboru dokonał spośród pięciorga kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN.
Byli to:
Według wicerzecznika PiS bardzo dobrze się stało, iż Sąd Najwyższy wreszcie przedstawił piątkę kandydatów do objęcia stanowiska I Prezesa SN.
"Miejmy nadzieję, że wraz z nową I Prezes SN skończą się dotychczasowe próby upolityczniania Sądu Najwyższego"
- dodał.
Fogiel pytany o krytykę ze strony opozycji, która zarzuca, że Andrzej Duda wybrał na stanowisko I Prezesa SN osobę, która nie uzyskała największej liczby głosów, odparł, że "prezydent skorzystał ze swoich prerogatyw, ale opozycja jest skłonna negować rzeczywistość, jeśli jej nie odpowiada".
"Krytyków powołania sędzi Manowskiej odsyłam do wypowiedzi innego kandydata Włodzimierza Wróbla, który na nagraniu sprzed kilku dni tłumaczył, że ci, którzy pisali Konstytucję wymyślili mechanizm wzajemnej kontroli, polegający na tym, że sędziowie nie mogą sobie sami powołać swojego szefa"
- powiedział Fogiel wskazując na krótki film, który zamieścił na Twitterze.
"Sędzia Wróbel jasno oświadczył, że Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN ma przedstawić pięciu kandydatów i z nich prezydent ma wybrać jednego i mianować na stanowisko I Prezesa SN"
- dodał Fogiel.