Po raz pierwszy w historii Festiwalu Kultury Żydowskiej odwołano finałowy koncert na ulicy Szerokiej (który miał się odbyć 20 czerwca w Krakowie). Organizatorzy uznali, że nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa uczestnikom. Ta sytuacja nie miała miejsca w – jak to lubili mówić politycy PO i ich funkcyjne media, takie jak „GW” czy TVN – „brunatniejącej Polsce PiS”. Coś takiego dzieje się w „uśmiechniętym kraju”, za rządów „uśmiechniętych ludzi”. I będzie tylko gorzej. Bo „uśmiechnięta Polska” kocha rasizm - pisze Dawid Wildstein w "Gazecie Polskiej".
Koncert na Szerokiej odwołano z powodu konfliktu na Bliskim Wschodzie i strachu, że bawiący się ludzie mogą stać się celem ataków, nie tylko terrorystów, lecz także rozochoconych lewaków. Wyobrażacie sobie Państwo ten wrzask, jaki usłyszelibyśmy, gdyby doszło do takiej sytuacji za czasów rządów PiS? Oczywiście skoro u władzy jest PO, to usłużne jej media są cichutkie. Jednak tego typu problemy będą tylko narastać. Tymczasem to partia Tuska, także dziś, usiłuje PiS-owi przypiąć łatkę „rasizmu”.
Zacznijmy od tego, że narracja o „brunatniejącej Polsce”, w której, oczywiście z powodu Kaczyńskiego, podnoszą głowę demony ksenofobii, rasizmu i antysemityzmu, była jedną z najbardziej bezczelnych, jeśli chodzi o propagandę PO. Z tej prostej przyczyny, że wszystkie badania, które miały dowodzić tej tezy, pokazywały coś zgoła odwrotnego. Postawy niechętne wobec cudzoziemców oraz negatywne emocje związane z kwestiami rasowymi, za rządów PiS sukcesywnie malały. Analogicznie okazało się, że Polacy mają do imigrantów stosunek pozytywny – jeśli spełniony jest jeden warunek: są u nas legalnie i pracują. Swoistą ironią losu okazuje się więc, że – trzymając się lewicowej nowomowy – za czasów tożsamościowej prawicy Polska się defaszyzowała, a za rządów liberałów w koalicji z lewicą będzie ona właśnie „brunatnieć”. Paradoks ten jest jednak tylko powierzchowny, jeśli realnie spojrzeć na to, czym jest PO. Ta partia kocha rasizm i nie ma oporów, żeby go używać. Dowód tego dał kilka dni temu Tusk, który publicznie, po raz kolejny powtarzając już wielokrotnie obalone kłamstwa na temat tzw. afery wizowej, zaczął szczuć na legalnie pracujących u nas obcokrajowców, sugerując, że są to jątrzyciele i terroryści, nielegalnie sprowadzeni przez PiS w liczbach sięgających „setek tysięcy”.
Warto się pochylić nad tym kłamstwem Tuska, ponieważ jest ono tylko kolejną odsłoną czysto rasistowskiej propagandy, którą PO, przy absolutnym milczeniu (bądź poparciu) tzw. postępowych i tolerancyjnych środowisk, zaatakowało PiS kilka miesięcy przed wyborami, i która, jak widać na przykładzie naszego premiera, wciąż trwa. Trzeba tu zauważyć, że niezależnie od tego, co sądzimy o antyemigranckim dyskursie PiS, to, co zrobiła partia Tuska, było dużo ostrzejsze. Cokolwiek by bowiem mówić o partii Kaczyńskiego, atakowała ona osoby, które chcą, i to w sposób nielegalny, dostać się do naszego kraju. Poza tym ich narracja odnosi się do realnego zagrożenia. Tymczasem PO szczuła i szczuje na ludzi już tu pracujących absolutnie legalnie, tworząc chorą, spiskową i fałszywą oraz czysto rasistowską wizję tłumów ukrytych jątrzycieli, którzy z rozkazu Kaczyńskiego będą niszczyć Polskę.
Narracja w sprawie tzw. afery wizowej to niejedyny przykład rasizmu PO. Rasistowskie wrzutki tej partii można długo wymieniać, warto jednak skupić się na równie spektakularnym, chociaż bardziej punktowym przykładzie, czyli tym, w jaki sposób atakowany jest dziennikarz Samuel Pereira. Nazywany jest pół-Polakiem, proponuje mu się, żeby „emigrował do Mozambiku” (słowa Sikorskiego), etc. Nie robią tego anonimowe trolle, tylko politycy i dziennikarze, bez żadnej reakcji ze strony wspomnianych już „tolerancyjnych środowisk”. Nawet jednak abstrahując od intencjonalnej, rasistowskiej propagandy PO, także jej „styl rządzenia” będzie intensyfikował nastroje ksenofobiczne w Polsce. Kompletny chaos i nieumiejętność zaradzenia kryzysowi, jakie cechują posunięcia „uśmiechniętej władzy”, będzie skutkował tylko pogłębianiem się koszmaru na granicy polsko-białoruskiej.
Dorzućmy do tego absolutną bezwolność rządu PO wobec Niemiec, które, jak się okazuje, zaczęły testować, czy mogą swoich nielegalnych migrantów przerzucać do nas. Na koniec zaś mamy pakt migracyjny, który jest nie tylko zachętą dla Putina do wywoływania kolejnych kryzysów migracyjnych, lecz dodatkowo doprowadzi do utożsamienia migrantów, często faktycznie będących w beznadziejnej sytuacji, z agresywną i skandaliczną postawą elit brukselskich oraz ich „skokiem” na pieniądze Polaków, którzy będą musieli płacić z własnej kieszeni za socjal dla przybywających do UE cudzoziemców.
Naturalną konsekwencją opisanych powyżej sytuacji będzie narastający strach wśród Polaków, także tych głosujących na PO. Co więcej, jak widać na przykładzie Tuska, PO będzie starało się przerzucić odpowiedzialność za tę sytuację na PiS, szczując na tych, którzy już, akurat legalnie, w Polsce są.
Jest więc oczywiste, że wśród naszych obywateli będzie rosnąć coraz większy niepokój, a więc i niechęć do cudzoziemców, nie tylko tych, którzy usiłują do nas wtargnąć, lecz także tych, którzy często już od dekad u nas żyją. W końcu należy też zauważyć, że obecny kryzys na granicy to nie tylko wynik aktualnego bezładu politycznego PO. Jego przyczyna tkwi także w działaniach partii Tuska za jej opozycyjnych czasów, gdy robiła, co mogła, żeby wesprzeć propagandę Putina i Łukaszenki wymierzoną w Polskę. Tym samym PO jest współodpowiedzialna zarówno za śmierć polskich żołnierzy, jak i za umierających w lasach migrantów – bo pokazała dyktatorowi z Kremla, że opłaca się ten kryzys intensyfikować.
Polska będzie więc, póki rządzi PO, brunatnieć. Oczywiście Tusk i jego media będą winą za to obarczać PiS, niemniej będzie to tylko typowe dla nich przerzucanie własnych przewin na oponenta politycznego. Najbardziej jednak ponure w opisanej powyżej sytuacji jest to, że wbrew pozorom opłaca się ona Platformie, oraz, co nawet ważniejsze, jej prawdziwym „mocodawcom”, czyli aktualnemu establishmentowi w Brukseli. Jeśli chodzi o rządzących UE eurokratów, sprawa jest prosta. Gra na zmianę składu etnicznego polskiego społeczeństwa jest dla nich opłacalna, bo imigranci i ich potomkowie, mimo że najczęściej obyczajowo konserwatywni, z zasady oddają głos na partie liberalno-lewicowe oraz „kosmopolityczne”. Taka silna, obdarzona prawami wyborczymi mniejszość bywa wręcz elementem stabilizującym władzę eurokratów nad danym państwem. Pokazał to casus ostatnich wyborów w Bułgarii, gdzie skorumpowane i skrajnie lokajskie wobec UE ugrupowanie GERB może rządzić dzięki sojuszowi z partią mniejszości tureckiej.
Oczywiście jeśli chodzi o Polskę, to daleka perspektywa, ale możemy być pewni, że establishment brukselski potrafi patrzeć wiele lat do przodu, gdy myśli o zabezpieczaniu swoich interesów. Samej PO, niezależnie od decyzji jej patronów, chaos migracyjny i wzrost postaw ksenofobicznych też się opłaca (oczywiście do pewnego momentu). Po pierwsze, partia ta zawsze gra na konflikt społeczny i radykalizację postaw. Pozwala jej to, zamiast dyskusji o faktach, infekować debatę publiczną histerią ideologiczną. Po drugie, PO i związane z nią środowiska od lat same próbują wręcz rasizm w polskim społeczeństwie krzewić. Z tej prostej przyczyny, że chcą, by polskie społeczeństwo stało się takie, jakim oni sami je od lat opisują. Ich marzeniem jest, żeby część Polaków zamieniła się w ksenofobicznych, nienawidzących obcych i agresywnych troglodytów. W ten sposób dostaliby bowiem poręczną legitymizację swojej władzy, opierając ją na narracji o głupich, nieprzewidywalnych tubylcach, którymi musi zarządzać odgórnie niewielka, „europejska, światła i postępowa” elita. Przecież dokładnie w ten sposób od lat „Wyborcza” usiłuje wywoływać w polskim społeczeństwie postawy antysemickie. PO jest więc partią, która – zarówno intencjonalnie, jak i z powodu swoich zaniechań i niekompetencji – będzie podbijać bębenek ksenofobii i strachu w polskim społeczeństwie. Która, co więcej, jest odpowiedzialna dziś za tragedie na polskiej granicy – jeśli chodzi o polskie ofiary i umierających migrantów. Szkoda, że PiS opiera się tylko na antymigracyjnej narracji, zamiast poszerzyć swój dyskurs także o opisane powyżej elementy.
Już jutro 3 lipca nowy numer tygodnika #GazetaPolska
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) July 2, 2024
UWAGA‼️
Tygodnik kupisz najwygodniej za pośrednictwem strony https://t.co/P6zoug8Eh6 #swsmedia #media #czytamprase pic.twitter.com/KwLZorJAA4