Zamiast przedstawienia informacji o działaniach w związku z ujęciem dywersantów pracujących na usługach Kremla, którzy w weekend przeprowadzili akty sabotażu na linii kolejowej nr 7 Warszawa–Lublin, usłyszeliśmy z ust szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego głównie serię pretensji, skierowanych w stronę m.in. prezydenta Karola Nawrockiego. Podczas dzisiejszego przemówienia w Sejmie, minister spraw zagranicznych zarzucił polskiemu przywódcy eurosceptyczne poglądy i wypowiedzi.
Z upoważnienia Prezesa Rady Ministrów oświadczam, że gdy wypowiada się pan [Karol Nawrocki] w duchu antyunijnym, to nie reprezentuje pan stanowiska Polski, a jedynie swoje i swojej kancelarii. Nawet nie swoich wyborców, bo przecież nie kandydował pan pod hasłem polexitu [rzekomego dążenia do wyjścia Polski z Unii Europejskiej – red.].
– mówił Sikorski.
Ma pan, panie prezydencie, prawo do swoich nacjonalistycznych poglądów. Jeśli jednak chce je pan wprowadzać w życie, to trzeba było się ubiegać o stanowisko premiera, bo rola konstytucyjna, do jakiej naród pana wybrał, nie pozwala kształtować polskiej polityki zagranicznej wedle własnego widzimisię.
– grzmiał polityk w innej części swojej wypowiedzi.
"Apeluję do ministra Sikorskiego o opamiętanie. To nie jest czas na kłótnie, na wewnętrzne emocje. To trudny dla polskiego bezpieczeństwa moment" – wskazał prezydencki minister Marcin Przydacz.
"Ten rząd nie potrafi myśleć i działać propaństwowo"
O komentarz do dzisiejszego wystąpienia ministra Sikorskiego w Sejmie, portal Niezależna.pl poprosił Radosława Fogla, posła PiS, wiceprzewodniczącego Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.
Radosław Sikorski wystąpił dzień po tym, jak Donald Tusk stwierdził, że Polska padła ofiarą ataku sabotażowego. Na początku swojej wypowiedzi zapewnił, że będzie mówił o sprawach wagi najwyższej. Chyba przypadkiem mu się wymsknęło, że w wyniku aktu sabotażu na kolei cudem nikomu nic się nie stało. Czyli zdecydował cud, a nie sprawność rządu czy resortów siłowych. Potem przeszedł do pełnoskalowego ataku na urząd i osobę prezydenta Nawrockiego.
– wskazuje nasz rozmówca.
To pokazuje, że nawet w sytuacji gigantycznego zagrożenia dla Polski, najważniejsza dla tego rządu jest polityczna wojenka. Byliśmy o krok od masakry, mogło zginąć wiele osób, a co robi rząd? Szuka pretekstu do atakowania prezydenta. Potwierdza to, że mamy do czynienia z osobami, które nie potrafią myśleć propaństwowo.
– dodaje.
Dobrze znamy niespełnione prezydenckie ambicje Sikorskiego. Jego własna partia nie zdecydowała się wystawić go w wyborach, choć w swoim mniemaniu widziałby się w Pałacu Prezydenckim. Pewnie też stąd te ataki na prezydenta Nawrockiego.
– uzupełnia Fogiel.
"Prezydent Nawrocki ma najsilniejszy, bo pochodzący z bezpośredniego wyboru i najbardziej aktualny mandat. Cieszy się też najwyższym poparciem w społeczeństwie. Fakt, że rząd na każdym kroku walczy z prezydentem, pokazuje, że nasi zewnętrzni wrogowi mogą zacierać ręce, widząc, jak nieporadna jest ekipa Donalda Tuska" – podkreśla poseł PiS.
Taka sytuacja ma miejsce nie pierwszy raz. Było podobnie, gdy rządził PiS i gdy na terytorium Polski spadła atrapa rakiety, która po kilku miesiącach została znaleziona w lesie. Obecnie rządzący, a ówczesna opozycja, nie skupiła się na fakcie, że Rosja naruszyła polską przestrzeń powietrzną. Wykorzystali te zdarzenie jako pretekst do atakowania ministra obrony i składania wobec niego wniosku o wotum nieufności. Jak wtedy to odczytał Kreml? Że Polakom wystarczy wrzucić atrapę rakiety z głowicą wypełnioną cementem, a oni już toczą między sobą polityczną wojnę. Chyba nie da się tańszym kosztem rozgrywać innego kraju.
– kończy nasz rozmówca.