Słowa premiera Donalda Tuska o "demokracji walczącej" wywołały lawinę komentarzy. To dlatego, że szef polskiego rządu praktycznie otwarcie ogłosił, że ma zamiar ignorować przepisy. Głos w sprawie zabrał w środę lider największej partii opozycyjnej Jarosław Kaczyński.
We wtorek w Senacie odbyła się konferencja "Drogi wyjścia z kryzysu konstytucyjnego". Donald Tusk zapowiedział na niej prowadzenie "demokracji walczącej". Z jego słów wynika, że premier nie zamierza trzymać się obowiązującego w Polsce prawa.
"Będę podejmował decyzje ze świadomością ryzyka, że nie wszystkie będą odpowiadały kryteriom pełnej praworządności z punktu widzenia purystów"
O te słowa został zapytany w środę w Sejmie prezes PiS Jarosław Kaczyński.
"Trudno powiedzieć, czy się śmiać, czy płakać, bo z jednej strony to jest wspomnienie stalinizmu w tych jego elementach, które były z jednej strony straszliwe groźne, ale z drugiej strony też i na swój sposób zabawne"
W jego ocenie Tusk nie do końca miał świadomość, o czym mówił.
To dziwna rzecz, że w końcu wykształcony historyk tego nie wie i robi tego rodzaju rzeczy. No ale niektórzy kwestionują w tej chwili, powiedzmy sobie, jego stan psychiczny