Kolejki do niektórych lokali wyborczych w Warszawie liczą nawet 300 osób. - Stałam około czterech godzin. Koszmar - powiedziała jedna z kobiet biorących udział w głosowaniu.
Kolejki do głosowania tworzą się m.in. przed szkołą przy ul. Grabowskiej 1 na warszawskiej Woli. Wyborcy, chcący dostać się do komisji obwodowych nr 281 i 282, stoją na chodniku wokół budynku.
W kolejce o godz. 18 stało około 300 osób chcących zagłosować. Żeby pobrać karty do głosowania, niektórzy czekali godzinami.
"Stałam tu około czterech godzin. Koszmar"
Ci, którzy dopiero przyszli oddać głos, boją się, że nie zdążą o czasie. "Nie spodziewaliśmy się tutaj takich tłumów" - mówią.
Przed budynkiem szkoły stoi też druga kolejka zameldowanych w stolicy wyborców. W niej czeka się dużo krócej. "My staliśmy w kolejce trochę ponad pół godziny" - powiedziała inna z glosujących. Dodała, że najgorzej mają osoby dodane do spisu wyborców.
Mniejszy ruch jest w komisjach pod Warszawą. W lokalu wyborczym, który mieści się w Świetlicy Miejskiej na osiedlu Buraków w Łomiankach, przed godz. 19 nie było kolejki. Cały czas jednak panuje tam spory ruch, bo wciąż pojawiają się osoby, które chcą zagłosować, często są to całe rodziny z dziećmi.