Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Tęczowa rewolucja wkracza na uniwersytety. Po wyborach prezydenckich rząd Tuska wraca do promocji LGBT

Na stronach rządowych Ministerstwa Nauki pojawiły się oficjalne plany dotyczące kształtowania nowej moralności i promowania ideologii transpłciowej na polskich uczelniach. Donald Tusk i jego rząd wraca do ideologicznych pomysłów, od których ze względów wyborczych odcinał się podczas kampanii prezydenckiej.

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego we współpracy z Akademicką Siecią Bezpieczeństwa i Równości (ASBiR) zaprezentowało „kompleksowe rekomendacje” dotyczące wsparcia osób transpłciowych i niebinarnych. Dokument, który trafił na rządowe strony, to de facto instrukcja narzucenia środowisku akademickiemu lewicowej agendy. Rządzący, którzy w kampanii wyborczej unikali konfrontacyjnych tematów ideologicznych, teraz bez skrupułów przystępują do realizacji swoich prawdziwych postulatów. 

Nowomowa i nowa tożsamość na siłę

Plany ministerstwa zakładają szereg radykalnych zmian, które mają zostać wprowadzone na wszystkich polskich uczelniach. Wśród nich znajdują się postulaty budzące ogromny niepokój:

  • „Zwiększanie widzialności osób transpłciowych i niebinarnych”: To nic innego jak aktywna promocja określonych postaw i tożsamości, stojąca w sprzeczności z zasadą neutralności światopoglądowej publicznych uniwersytetów. Uczelnie powinny być przecież miejscem nauki i rozwijania zainteresowań, a nie sceną dla ideologicznych manifestacji.
  • „Używanie preferowanych danych osobowych i języka inkluzywnego”: Ministerstwo chce, aby uczelnie w oficjalnych dokumentach i systemach informatycznych stosowały się do subiektywnych odczuć studentów co do ich płci i imienia. Prowadzić to będzie do absurdalnej sytuacji, w której dane urzędowe, widniejące w dowodzie osobistym, stracą na znaczeniu na rzecz osobistych preferencji.
  • „Przeciwdziałanie misgenderingowi i deadnamingowi”: Te obco brzmiące terminy oznaczają w praktyce wprowadzenie cenzury i karanie za używanie imienia z aktu urodzenia („deadname”) lub zwracanie się do kogoś w sposób niezgodny z jego deklarowaną tożsamością płciową. To prosta droga do ograniczania wolności słowa i narzucania wszystkim pracownikom i studentom obowiązku aktywnego uczestnictwa w tej ideologicznej fikcji.
  • Wprowadzenie „trans-nakładki” w systemie USOS: Jest to narzędzie informatyczne, które ma umożliwić studentom zmianę swoich danych w systemach uniwersyteckich, bez potrzeby formalnej zmiany dokumentów. Ministerstwo informuje, że prace są „mocno zaawansowane”, a rozwiązanie ma być dostępne już od października.
  • Powołanie specjalnych pełnomocników: Na każdej uczelni ma powstać stanowisko lub dział, którego zadaniem będzie „praktyczne wsparcie osób transpłciowych i niebinarnych”. Oznacza to tworzenie nowej uniwersyteckiej biurokracji, której jedynym celem będzie pilnowanie poprawności ideologicznej i realizacja postulatów środowisk LGBT+.

To nie tolerancja, to rewolucja

Przedstawiciele ministerstwa i związanych z nim organizacji przekonują, że chodzi jedynie o stworzenie „atmosfery życzliwości i dialogu”. Jednak proponowane zmiany idą - jak widać - znacznie dalej niż zwykła tolerancja. To aktywny projekt transformacji społecznej mający rozpocząć się od uniwersytetów - choćby przez próbę podważenia obiektywnych kategorii, takich jak płeć biologiczna, i zastąpienia ich subiektywnymi odczuciami. 

Jeśli plany ministerialne wejdą w życie, istnieje ryzyko, że wolność akademicka zostanie zamieniona na obowiązek akceptacji i promocji konkretnej ideologii. Co więcej - studentów i wykładowców, którzy nie zgodzą się na udział w tym przedstawieniu, czekać będzie ostracyzm i oskarżenia o „transfobię”. 

Źródło: niezalezna.pl