Koalicja Donalda Tuska nie wygrała wyborów. Nie ma szans stworzyć rządu, jeśli większości nie dadzą jej pozostałe partie opozycji. Część wywodzących się z SLD działaczy Lewicy popiera Tuska bez dyskusji, ale to obok posłów Hołowni jedyne głosy pewne dla pupilka Berlina – pisze w „Gazecie Polskiej Codziennie” Joanna Lichocka.
Siłę może dać mu PSL. I jest to historyczny moment dla partii wywodzącej się wprawdzie z PRL, ale kreującej się na konserwatywną, ludową formację. Stoi przed prostym wyborem – realizować razem z Tuskiem politykę niemieckich interesów lub nie ulec presji i pozostać wierna własnym deklaracjom.
Polacy w przytłaczającej większości powiedzieli jasno, że nie chcą rządów Tuska. Gdyby było inaczej, nie popieraliby żadnej Trzeciej Drogi, która deklarowała, że chodzi jej o inne rozwiązanie niż budowanie rządu PO. Różnice programowe, choć znaczące, pewnie nie są decydujące – w ustaleniach koalicyjnych zwykle osiąga się kompromis.
Tyle że tu chodzi nie o zwykłe różnice programowe, lecz zasadnicze dla przyszłości Polski kwestie. O to, czy w ogóle Polska ma być, czy też ma zostać sprowadzona do roli prowincji w zdominowanej przez Niemców Europie. Ludowcy stoją przed decyzją, która zaważy na dalszych losach kraju. Polska czy nie-Polska?