Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Rosjan, którzy cięli Tu-154 nr 101, odznaczali. A Macierewicza, który badał tupolewa nr 102, oskarżają

Wiceszef MON Cezary Tomczyk poinformował, że złoży zawiadomienie do prokuratury przeciwko Antoniemu Macierewiczowi, Mariuszowi Błaszczakowi oraz Glennowi Jorgensenowi, którzy „poprzez zaniedbania i świadome działania doprowadzili do zniszczenia samolotu TU-154M o numerze bocznym 102”. Zapomniał dodać, że samolot ten i tak nie nadawał się już do użytku, a owe "niszczące prace były niezbędnymi działaniami, które umożliwiły badania Amerykanom z NIAR, oraz przyczyniły się do sformułowaniu wielu wniosków obecnych w raporcie podkomisji smoleńskiej. Co więcej - w lewym skrzydle samolotu 102 podkomisja znalazła ten sam materiał wybuchowy, który został znaleziony na resztkach samolotu nr 101.

Donald Tusk i Władimir Putin
Donald Tusk i Władimir Putin
x.com - X/Antoni Macierewicz

Tomczyk odpowiadał dziś w Sejmie na pytanie posłów Koalicji Obywatelskiej, dotyczące stanu technicznego samolotu TU-154M o numerze bocznym 102, bliźniaczej maszyny Tupolewa, który uległ katastrofie w Smoleńsku w 2010 roku.

Posłowie podkreślili, że samolot ten, po przebazowaniu do Mińska Mazowieckiego, był przedmiotem badań podkomisji smoleńskiej pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza, a jego stan budzi poważne wątpliwości.

Odnosząc się do tego, wiceszef MON zaznaczył, że stan Tupolewa o numerze 102 po odbudowaniu w 2009 roku w Samarze był dobry, a maszyna przeszła konieczne remonty. Jednak, jak mówił, po katastrofie smoleńskiej i przekazaniu maszyny do Mińska Mazowieckiego, jej losy stały się przedmiotem kontrowersji. “To, co stało się z samolotem TU-154M numer boczny 102, to historia nie tylko zaniedbań, ale i świadomego niszczenia mienia państwowego” – stwierdził Tomczyk.

Podkomisja smoleńska, której przewodniczył Antoni Macierewicz, jak podkreślił wiceminister, prowadziła działania, które doprowadziły do trwałych uszkodzeń maszyny.

Manipulacje Tomczyka

Polityk PO nie wspomniał jednak, że owe "niszczące prace były niezbędnymi działaniami, które umożliwiły badania Amerykanom z NIAR, oraz przyczyniły się do sformułowaniu wielu wniosków obecnych w raporcie podkomisji smoleńskiej. Co więcej - w lewym skrzydle samolotu 102 podkomisja znalazła ten sam materiał wybuchowy, który został znaleziony na resztkach samolotu nr 101. 

Ponadto sugerowanie, jakoby Tu-154 nr 102 mógł być wciąż eksploatowany, gdyby nie "niszcząca" działalność podkomisji, jest skrajną manipulacją. Aby to udowodnić, zacytujmy "Gazetę Wyborczą". Tak - nawet znana z brutalnych ataków na Antoniego Macierewicza "GW" dowodziła, że tzw. bliźniaczy tupolew po katastrofie smoleńskiej stał się nienadającym się do użytku złomem. 

Oto fragment artykułu:

"Szybko [po katastrofie smoleńskiej] stało się ewidentne, że tak naprawdę nikt już nie chce używać Tu-154M. Za bardzo wszystkim przypominała wydarzenia w Smoleńsku. Na dodatek rozwiązano 36. specpułk, który dysponował ludźmi potrafiącymi go obsługiwać. VIP-owie mieli latać samolotami czarterowanymi od LOT. Jesienią 2011 roku 'stodwójkę' postanowiono sprzedać. Jednak, jak wszystko w przypadku tego samolotu, to też nie mogło być proste. Tu-154 latały wówczas praktycznie tylko w Rosji i krajach trzeciego świata jako tanie i odporne na uszkodzenia wozidła dla niewymagających pasażerów. Tacy klienci nie potrzebują zmodyfikowanej, luksusowej wersji".

I dalej:

"Od tego czasu maszyna zaczęła się zamieniać w złom. Pod chmurką, bo w bazie przeznaczonej dla myśliwców nie było odpowiedniego hangaru; bez odpowiedniej opieki, bo w bazie nikt nie znał się na obsłudze Tu-154, a wspomniany 36. specpułk przeszedł do historii z większością swojej kadry. Wojsko wielokrotnie zapewniało, że podlega comiesięcznym przeglądom i jest utrzymywany w 'stanie niepogorszonym'. I była to prawda, jeśli chodzi o ogólny wygląd, jednak bez regularnych przeglądów, uruchamiania mechanizmów i temu podobnych zabiegów, samolot szybko przestał się nadawać do czegokolwiek poza staniem i wyglądaniem. W Polsce nie było już ludzi mających uprawienia do latania Tu-154M".

Ponadto już w 2011 r. sami Rosjanie, a dokładniej tamtejsza Federalna Agencja Transportu Lotniczego, zaleciła wycofanie wszystkich samolotów Tu-154 z użytku. Chodziło m.in. o awaryjność tych maszyn, zwłaszcza jeśli chodzi o system zasilania. Zresztą "stodwójka", podobnie jak tupolew nr 101, po remoncie w Rosji wykazywała liczne defekty i awarie.

A dla Rosjan ordery

Zupełnie inne podejście politycy PO mają do Rosjan, którzy niszczyli smoleńskie dowody - w tym także wrak Tu-154 nr 101 - już w pierwszych dniach po katastrofie smoleńskiej. 

W maju 2010 r. pełniący obowiązki prezydenta RP Bronisław Komorowski odznaczył Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej - za "wybitne zasługi i zaangażowanie w działania podjęte po katastrofie samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem" - 20 Rosjan. Wśród nagrodzonych byli pracownicy Centrum Ekspertyz Sądowych w Moskwie, strażacy i pracownicy Urzędu Spraw Wewnętrznych w Smoleńsku.

Kilka miesięcy po tragedii polscy dyplomaci wymyślili, że za "zaangażowanie" w sprawie Smoleńska powinien zostać odznaczony wiceminister spraw zagranicznych Rosji Władimir Titow - wynika z szyfrogramu ujawnionego rok temu przez Sławomira Cenckiewicza, historyka i współtwórcy serialu "Reset". Tymczasem to ten rosyjski polityk podpisał 15 kwietnia 2010 r. protokół zobowiązujący Polaków do utajnienia wyników badań DNA ofiar katastrofy smoleńskiej.

Myliłby się ten, kto by uznał że poprzestano na odznaczeniach dla "dzielnych" rosyjskich destruktorów smoleńskiego wrakowiska. Nie! Pomysł objął też głównych operatorów z "polskiego wydziału" rosyjskiego MSZ z wiceministrem Titowem na czele, a nawet - a to już jest szczyt hańby - na wniosek samych Rosjan, prokuratorów "badających" przyczyny katastrofy polskiego samolotu. Mówimy o pierwszych tygodniach i miesiącach po 10 kwietnia 2010 r. Przed rosyjskim i polskim raportem dotyczącym przyczyn katastrofy już są nagrody i odznaczenia dla Rosjan "badających" tę sprawę, mimo że w tym czasie pojawiają się już sygnały o coraz gorszej współpracy prokuratury rosyjskiej z polskimi śledczymi"

- pisał na Twitterze Sławomir Cenckiewicz po jednym z odcinków "Resetu". 

Do wpisu historyk dołączył skan szyfrogramu z 1 lipca 2010 r., w którym ambasador RP w Moskwie Jerzy Bahr sugeruje wiceministrowi spraw zagranicznych Jackowi Najderowi i dyrektorowi Jarosławowi Bratkiewiczowi odznaczenie wiceministra spraw zagranicznych Rosji Władimira Titowa "za szczególne zaangażowanie w rozwiązanie problemów będących następstwem katastrofy samolotu prezydenckiego".

 



Źródło: niezalezna.pl

wg