Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Minister narcyz rujnuje Temidę. Witold Gadowski o Herostratesiku znad Wisły

Istnieje taki typ ludzi, którzy tak długo tłumią w sobie frustracje i niespełnione ambicje, że jak już nadarzy się okazja do zabłyśnięcia, to wtedy przemieniają się i chcą wszystkim pokazać, jacy są ważni. Tę regułę znakomicie obrazuje przypadek byłego sędziego Waldemara Żurka - pisze Witold Gadowski w "Gazecie Polskiej".

Człowiek tak się sprężał, tak się samokochał, a nikt nie był w stanie docenić jego wielkości i niezwykłości jego istnienia. Gdyby ktoś chciał, to może znaleźć wytłumaczenie, dlaczego sędzia (jaki by był) gotowy był zamienić w miarę bezpieczną posadkę ze stałą – sowitą – pensją na niepewny i z natury krótkotrwały los ministra sprawiedliwości. Żurek stał się figurą nader wygodną dla słabnącego Tuska, premier potrzebował człowieka, który zdecyduje się na działania, jakich bał się podejmować jego poprzednik Adam Bodnar. Ma doprowadzić do takiej sytuacji w polskim wymiarze sprawiedliwości, że nikt nie poważy się na skazanie Tuska lub kogokolwiek z tej ekipy, gdy Platforma Obywatelska straci już władzę. Żurek musi przygotować bezpieczne lądowanie dla ludzi, którzy łamali ustawy, a nawet Konstytucję RP. Żurek – jak pewien szewc z Efezu – dotkliwie cierpiał na własną nijakość, robił wiele, aby wybić się ponad karczemną przeciętność „walki o konstytucję”, i ciągle pozostawał mało zauważony, a tymczasem atakowały go nie tylko niesprzyjające okoliczności, lecz nawet froterki na sądowych korytarzach. Nikogo zatem nie powinien dziwić impet, z jakim rozpoczął swoje urzędowanie na fotelu ministra sprawiedliwości. Na początek postanowił udawać, że nie wie o hierarchii aktów prawnych, własnymi rozporządzeniami postanowił działać przeciwko ustawom, a nawet ustawie zasadniczej. Zamierza honorować jedynie status sędziów powołanych przez PO i okolice oraz odmawia takiego statusu sędziom wyłonionym na drodze prawnie przewidzianej dla tego zawodu. Zniszczenie wymiaru sprawiedliwości osiągnęło w Rzeczpospolitej już tak wielkie rozmiary, że zwykły obywatel nie potrafi nawet wytłumaczyć, o co w tych sporach chodzi, a idzie oczywiście o utrzymanie stalinowskich wpływów w wymiarze sprawiedliwości, które gwarantują dyspozycyjność sędziów wobec polityków i ich interesów. Żurek nie tylko pogłębia dewastację organów polskiej Temidy, lecz także samowolnie i kompletnie bezprawnie orzeka, jakie organy państwa należy uznawać za istniejące, a którym trzeba odebrać prawo istnienia. Oczywiście powodem wyboru są jedynie względy polityczne i przygotowanie gruntu do uniemożliwienia rozliczenia przestępstw obecnej ekipy rządowej. Dla utrzymania postkomunistycznego rodowodu najbardziej prominentnych postaci w polskich sądach Żurek gotowy jest nawet cofnąć ustawę, na mocy której sędziowie po ukończeniu 65. roku życia na dalszą pracę powinni uzyskiwać zgodę Krajowej Rady Sądownictwa. Zasłużeni towarzysze weszli już w taki wiek, że aby dalej orzekać, muszą być uwolnieni od takiej „pisowskiej” obroży. 

Im więcej kontrowersji wzbudzają pomysły Waldemara Żurka, tym bardziej jest on w siódmym niebie. Wreszcie skupia na sobie światła reflektorów, jest w centrum zainteresowania. Dla tych momentów sławy podpaliłby niejedną świątynię Artemidy. Skrajnie służalczy wobec Donalda Tuska (historyka) minister gotów jest na kolanie pisać uzasadnienia dla każdego pomysłu swojego pryncypała, byleby ten dopuszczał go do mediów. Jednak w momentach gdy jest już w telewizyjnych studiach, okazuje się, że nie ma zbyt wiele ciekawego do powiedzenia. Minister narcyz nie prezentuje zbyt głębokiego wnętrza, gotów jest jednak dokonać każdej akcji, która zapewni mu bycie w centrum i spijanie rozkoszy władzy. Ot, taki Herostratesik spod Wawelu z ogonem kompleksów ciągnącym się kilometry za nim.

Źródło: Gazeta Polska