Roman Giertych nie stawił się na wezwanie z uwagi na fakt, iż kwestionuje status podejrzanego w toczącym się śledztwie ws. Polnordu. Jednakże... skorzystał z przysługujących mu uprawnień procesowych składając do prokuratury za pośrednictwem swojego obrońcy wyjaśnienia na piśmie. Tę informację ujawnił Cezary Gmyz na portalu tvrepublika.pl.
Przypomnijmy, że w październiku 2020 r. Roman Giertych został zatrzymany, a w trakcie przeprowadzania z nim czynności nagle zemdlał. Twierdzi, że zarzuty nie zostały mu skutecznie przedstawione, bo... był nieprzytomny. Później wyjechał do Włoch, gdzie był do czasu, kiedy wybrano go na posła z ramienia partii Donalda Tuska.
Zarzuty dotyczą działania na szkodę spółki Polnord, przywłaszczenia mienia znacznej wartości, wyrządzenia spółce szkody i prania brudnych pieniędzy.
Jak podaje Telewizja Republika, poseł Koalicji Obywatelskiej Roman Giertych był wezwany w charakterze podejrzanego na 7 maja jednak zlekceważył przesłuchanie, bo kwestionuje swój status podejrzanego. Jednocześnie... skorzystał z przysługujących mu uprawnień i złożył wyjaśnienia na piśmie.
– Treść przedstawionych przez wymienionego okoliczności podlega aktualnie analizie procesowej w kontekście zebranego w sprawie materiału dowodowego - informuje rzecznik Prokuratury Regionalnej w Lublinie prokurator Beata Syk-Jankowska, cytowana w tekście Cezarego Gmyza na portalu tvrepublika.pl. Mało tego, choć Giertych kwestionuje status podejrzanego, w śledztwie ustanowił obrońcę, którego sam nazywa pełnomocnikiem.
Roman Giertych, którego chcieliśmy zapytać o tę sprawę po usłyszeniu „Telewizja Republika" rzucił słuchawką.