Szkody, które wyrządzono Polsce w polityce wewnętrznej i życiu społecznym w ostatnich kilkunastu miesiącach są trudne do oszacowania. Wystarczy wymienić serwilizm ekipy Tuska wobec Berlina i Brukseli, czy działania wpisujące się w próbę wypchnięcia Amerykanów z Polski i Europy (kuriozalne „wytyczne” Radosława Sikorskiego dla wizytującego Biały Dom Nawrockiego). Ale okres ten jest wyjątkowo destrukcyjny dla wszystkich obszarów – by wspomnieć choćby szczęśliwie powstrzymane niszczenie Instytutu Pileckiego, reseciarski zwrot w służbach specjalnych czy postępującą ideologizację polskich szkół i mnożenie problemów w wielu innych obszarach.
Sojusznicy i zagrożenia
Wszystko to sprawia, że to na Prezydencie RP spoczywa w tym momencie dziejowa wręcz odpowiedzialność za budowanie równoległej architektury państwa. Równoległej wobec – dodajmy – wszystkich tych szkodliwych działań. I poszukiwanie „państwowców” wszędzie tam, gdzie mogą się znajdować. Zapewne także w strukturach dzisiejszej władzy.
Co jednak ze szczególnie drażliwymi bezpiecznikami, na które prezydent szczególnie musi zwracać uwagę? Mowa tutaj o strategicznych „ogniwach architektury bezpieczeństwa”. O tym, czym one są, pisze na łamach wydawanego przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego kwartalnika „Bezpieczeństwo Narodowe” prof. Andrzej Zybertowicz. Analiza ukazała się tuż przed zaprzysiężeniem Karola Nawrockiego na Prezydenta RP i można traktować ją jako rodzaj swoistych „rekomendacji” doświadczonego przez dekadę prezydenckiego doradcy. Jest to także interesujące spojrzenie poza „bieżącą politykę” spod znaku medialnej walki i bicia brudnej piany.
Jak wskazano, Karol Nawrocki nie ma łatwo. Obejmuje urząd w momencie chronicznej niestabilności polskiego systemu politycznego i w apogeum walki „Polski solidarnej z liberalną”, czy jak określają to niektórzy „wojny polsko-polskiej”. Jak tymczasem uważa Zybertowicz, najbliższe lata (a więc pierwsza kadencja Nawrockiego) będą cechować się szeregiem globalnych (!) niestabilności, pogłębiających się napięć między mocarstwami (wspomniana rywalizacja USA, Chiny), szeregiem innych lokalnych zagrożeń z kluczowym dla nas – rosyjskim. Te, poza widmem konfliktu, napędzają wyścig zbrojeń, w tym ten cyfrowy z dążeniem do dominacji w obszarze budowy supersztucznej inteligencji. Wszystkiemu towarzyszy niestabilność technologiczna i konieczność niemal błyskawicznej adaptacji do zmieniających się standardów nie tylko militarnych, ale także administracyjnych. Dodać do tego trzeba niestabilność na innych polach – od dotykających każdego z nas zmian kulturowych, przez niestabilność niemal niemożliwych do przewidzenia cykli koniunkturalnych i zagrożeń w postaci „efektu motyla”, które – jak na przykład pandemia COVID-19 – potrafią zatrząść gospodarką w sposób niespodziewany.
Na wszystko nakłada się niestabilność i nieprzewidywalność systemów politycznych (walące się na naszych oczach mainstreamy polityczne, powszechne napięcia społeczne czy wzrost roli dotychczas marginalnych nurtów – patrz AFD w Niemczech). Wreszcie wspominane widmo konfliktów zbrojnych czy niemożliwe do przewidzenia konsekwencje rewolucji za sprawą wspomnianej sztucznej inteligencji. Wszystko to sprawia, że – jak pisze Zybertowicz: „Obawy związane z poczuciem »totalności zmian« na wszystkich poziomach i obszarach życia społecznego wcale nie sprzyjają namysłowi strategicznemu”. A namysł taki jest konieczny.
Konieczny, bo o ile paraliż poznawczy, w który każdy z nas wpada momentami w zetknięciu się z kolejną odsłoną „dzisiejszych czasów”, bywa nieunikniony, o tyle państwo na taki paraliż pozwolić sobie nie może.
Kluczowe obszary
To dlatego Zybertowicz próbuje wskazać na wspomniane „ogniwa architektury bezpieczeństwa”, czyli wspomniane bezpieczniki, które rozbudowywać musi odpowiedzialne państwo. Są to:
Suwerenność intelektualna. Oznacza to posiadanie własnego potencjału intelektualnego i eksperckiego oraz ciągłe rozbudowywanie potencjału analitycznego (służby specjalne, ale także biały wywiad czy ośrodki operujące na wielkich zbiorach danych);
Odporność społeczeństwa i państwa: zdolność do realizowania podstawowych zadań, mimo wystąpienia wstrząsów i poniesienia strat. W praktyce to tzw. antykruchość instytucji, czyli zdolność do reagowania na kryzysy, adaptacji do nich i trwałego zarządzania nimi. O tym, że jest to problem, wiemy choćby z niedostatecznego poradzenia sobie z kryzysem migracyjnym czy ostatnio – brakiem odpowiedniej pomocy ofiarom powodzi;
Dysponowanie siłą: narzędzia (hard, soft, sharp power). Dwa pierwsze elementy są oczywiste, jednak Zybertowicz wprowadza element trzeci – „sharp power”, czyli siłę ostrą. Ta definiowana jest jako zdolność do walki w cyberprzestrzeni i przeciwdziałania propagandzie oraz wpływom formalnie pozapaństwowym (na przykład wrogie działania za pomocą finansowanych z zagranicy organizacji mieniących się NGO-sami, jak w przypadku wpływu na kampanię wyborczą);
Sojusze: to sieci wsparcia wzmacniające narodowe zdolności. Tu poza NATO i UE konieczne jest ciągłe rozwijanie formatów wewnętrznych (Trójmorze) i szukanie zewnętrznych alternatyw (Korea Południowa);
I wreszcie dywersyfikacja, a więc „strategia rozpraszania ryzyka i zwiększania elastyczności systemowej”. Czyli wszystko to, o czym mowa jest w kontekście bezpieczeństwa energetycznego, wielorakości dostaw zbrojeniowych i redukowania ryzyka zatorów, szantaży nacisków ze strony kontrahentów.
To nie z Tuskiem
Niestety, dziękując prof. Zybertowiczowi za analizę, musimy stwierdzić, że wiele z ww. aspektów wydaje się bez zmiany obecnej władzy nie tylko nie do wzmocnienia, ale grozi im wręcz całkowita destrukcja. Co więc zrobić ma prezydent Nawrocki w warunkach wrogiej kohabitacji, gdy rząd wydaje się – delikatnie mówiąc – nie być zainteresowany budowaniem tego typu odporności i – jak pokazuje ostatnie kilkanaście miesięcy – podmywa ją na wielu polach? Warto w obliczu tak postawionego problemu zakreślić obszary, w których prezydent może rysować alternatywną „przetrwalnikową” politykę do czasu zakończenia kohabitacji z rządem Tuska.
Oczywistością jest prawo weta, które może trwale uniemożliwiać destrukcyjne dla państwa projekty. To zresztą już się dzieje. Kluczowe jest jednak, by każde weto Nawrockiego zawierało zrozumiałe uzasadnienie, dodatkowo w razie potrzeby przedstawiające alternatywę dla wetowanego projektu. Podobnie jest z inicjatywą ustawodawczą, która – nawet nie wzięta pod uwagę przez rząd – stawia prezydenta jako silnego uczestnika debaty.
To tu pojawia się przestrzeń na wypracowane ze środowiskiem eksperckim projekty choćby z obszaru cyberbezpieczeństwa, wspomnianego sharp power czy obronności i rezerw strategicznych. Warto pamiętać, że nawet odrzucone projekty wytwarzają „alternatywny” obieg idei (poza tym zmuszają rząd do reakcji). To pozwala nie tylko na komunikowanie konstruktywnej krytyki, ale wprowadza też prezydenckie pomysły na agendę dyskusji publicystycznej i eksperckiej. Podobnie jest z kwestiami prawnymi. Prezydent może być strażnikiem praworządności i wnioskować o interpretację zapisów, traktatów lub domagać się interwencji Trybunału Konstytucyjnego. Ostatecznie publikować kolejne „Białe Księgi” w kluczowych dla państwa obszarach. Te nie płoną.
By było to jednak możliwe, zasadne wydaje się skupienie wokół pałacu ekspertów i sieci aktywnych środowisk. Wydaje się, że powinno odbywać się to z większą dynamiką niż za czasów prezydentury Andrzeja Dudy. Równocześnie to prezydent ma możliwość kreowania soft power za pomocą kampanii, patronatów oraz prowadzonych we współpracy ze środowiskami obozu niepodległościowego i wszystkich zainteresowanych kampanii społecznych. Zmieniający się świat wymaga nie mniejszego skupienia się na obszarach takich jak AI czy poszerzanie świadomości społecznej w kwestiach edukacji obywatelskiej z udziałem specjalistów z bliskich prezydentowi ośrodków – BBN, armii czy przyjaznych organizacji pozarządowych. Co istotne – wszystko powinno być komunikowane nieustannie, z ignorowaniem wpływu wrogich ośrodków medialnych w postaci mediów III RP i bez żadnych kompleksów wobec nich.
Trzeba wyobrazić sobie Pałac Prezydencki w roli zwornika środowisk eksperckich, prorozwojowych i patriotycznych, które mogłyby „przetrwać” okres Tuskowej smuty i projektować nowe plany rozwojowe z Konstytucją 2030 włącznie.
Wszystkie ręce na pokład
Nie bez znaczenia jest także fakt, że prezydent posiadający tak silny mandat i rodzaj społecznego zaufania, jak wywodzący się „z ludu” Karol Nawrocki, może śmiało skłaniać się także do prób usieciowienia społeczeństwa obywatelskiego rozproszonego dotąd po całej Polsce. Rola środowisk kibicowskich, ale także przyjaznych mu Klubów „Gazety Polskiej” czy mniejszych organizacji (nawet takich jak Ochotnicze Straże Pożarne) jest nie do przecenienia, a ich potencjał wciąż zdaje się nie być w pełni wykorzystany. To prezydent jest w stanie nadać im rangę i „uskrzydlić” w budowie społeczeństwa obywatelskiego odpornego na kryzysy, choćby prowadząc kampanie edukacyjne, te mówiące o dezinformacji, przeprowadzać szkolenia z pierwszej pomocy, wspierać promocję wolontariatu kryzysowego i edukację o bezpieczeństwie.
Wszelkie te działania mają dwojaki charakter. Poza budowaniem silnych więzi społecznych i poczucia uczestnictwa prezydenta w debacie publicznej w życiu „zwykłego Polaka” chronią one wspomniane bezpieczniki. Przełamują marazm i nie pozwalają spaść z agendy projektowi nadrzędnemu: powrotowi Polski na tory rozwoju i bezpieczeństwa. Co do tego jest jednak niezbędne? Cóż, zakończenie kohabitacji…
Silna Polska transatlantycka. Jak przekroczyliśmy „wyrok geografii” - czytaj o tym i wielu innych tematach w najnowszym numerze tygodnika #GazetaPolska.
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) September 2, 2025
Czytaj więcej na https://t.co/OnIeddgtlv oraz prenumeruj wygodnie przez Paczkomat InPost na https://t.co/b6hGM1IIxi pic.twitter.com/lW6pHshdDK