Marsz Tuska miał za zadanie wykreowanie jego samego, jako trybuna ludowego wielkiego ruchu. Cała reszta przywódców opozycyjnych, to byliby jego ludzie, porucznicy - mówił prof. Ryszard Legutko (europoseł PiS) w radiowych "Sygnałach dnia" w rozmowie z Katarzyną Gójską. Według przewodniczącego Europejskich Konserwatystów i Reformatorów marsz może również wzmocnić obawy przed współpracą z Tuskiem tych, którzy nie chcą być jego "adiutantami".
Zdaniem Ryszarda Legutki, jeśli chodzi o wpływ na wyniki wyborów, wczorajszy marsz nie będzie miał żadnego efektu, bo "nic takiego się tam nie stało". Działalność Donalda Tuska ocenił, jako mnożenie agresji i kolejnych inwektyw. "Tam się wczoraj nic nie urodziło, żaden nowy impuls, nic się nie zapaliło, nie otworzyło, jakaś energia" - mówił Legutko. Zwrócił jednak uwagę, że marsz miał wpływ polityczny, w kwestii pozycji Tuska w samej opozycji.
Niewątpliwie Tusk wymusił na innych przywódcach opozycji, że do niego dołączyli. Oni się tam pokazali. Niewiele mieli do powiedzenia, ale się pokazali. Czy to się przełoży na to, że Tusk będzie mógł podejmować kolejne kroki, żeby zdyscyplinować liderów opozycji, to zobaczymy. Wydaje mi się, że nie, bo część z nich poszła na tę demonstrację raczej niechętnie
- dodał gość programu.
Katarzyna Gójska pytała też prof. Legutkę, czy marsz może być ostatnią próbą stworzenia wspólnej listy wyborczej opozycji, podjętą przez Donalda Tuska. Wszak za chwilę wakacje, a już we wrześniu trzeba znać będzie listy wyborcze.
Wydaje się, że tak. Niewątpliwie tutaj chciał się wykreować na takiego trybuna wielkiego ruchu, natomiast cała reszta tych przywódców to byliby jego ludzie. W roli poruczników, czy wspomagających, a on miał być generałem, który zwołuje pospolite ruszenie, czy wojsko, wygłasza mowy itd. Z jednej strony może to udowodnić tutaj jego wpływ i siłę i wzmocnić jego pozycję, ale z drugiej może wzmocnić obawy innych liderów opozycji. Oni może nie chcą występować w roli poruczników, adiutantów, ludzi drugiego planu
- ocenił prof. Legutko, dodając, że jego zdaniem albo uda się to teraz, albo nie uda już w ogóle.
Co do samego Tuska, gość "Sygnałów dnia" uważa, że jest to polityk "wydrążony", który nie ma nic do powiedzenia, do zaoferowania, oprócz samych emocji negatywnych skierowanych wobec rządzących. Ryszard Legutko zauważył, że nawet wygrywając wybory lata temu, nie przedstawił on żadnego programu, prócz samej walki przeciw komuś. "Jest człowiekiem pełnym agresji, bo jaka może być jeszcze większa negatywna ocena swego antagonisty, niż to, że reprezentuje zło. Niby mówi się, że demokracja to system, gdzie nie ma wrogów, tylko rywale, ale nie stosuje się to do Polski, do sposobu traktowania PiS przez antagonistów" - zaznaczył Legutko.