Władze stolicy z Rafałem Trzaskowskim na czele mają zażądać od klubów „Gazety Polskiej” zwrotu pieniędzy za odnowę tablic upamiętniających zbrodnie niemieckie na których zamiast napisu „hitlerowcy” wklejono odpowiadający prawdzie historycznej wpis „Niemcy”. Zdaniem Adama Borowskiego, Niemcy są sponsorem Campusu Trzaskowskiego i taka zmiana mogła go podrażnić. Niewyjaśnione jest zniknięcie około 300 tablic Karola Tchorka z miejsc niemieckich zbrodni w Warszawie, czym władze stolicy nie wydają się przejmować.
Na początku października grupa działaczy patriotycznych z inicjatywy członków podziemia antykomunistycznego Andrzeja Gelberga i Adama Borowskiego (szefa warszawskiego klubu „Gazety Polskiej”) dokonała zmian na tablicach upamiętniających miejsca zbrodni niemieckich w Warszawie. Tablice powstały jeszcze w epoce PRL, a ich autorem był artysta Karol Tchorek. W wyniku akcji zalepiono nazwę „hitlerowcy” napisem „Niemcy”, co odpowiada prawdzie historycznej. – Jeszcze żyje pokolenie pamiętające wojnę i okupację i oni zdają sobie sprawę, że nie napadli na nas żadni „hitlerowcy”, tylko Niemcy – mówi Tadeusz Płużański, historyk i publicysta.
Jednak akcja nie spodobała się stołecznemu ratuszowi i Rafałowi Trzaskowskiemu, prezydentowi Warszawy. Na portalu tvn24.pl można przeczytać, że ponad 100 tablic zostało zniszczonych, koszt odnowy jednej to kwota ponad 5 tys. zł, a odnowa wszystkich ma kosztować ok. 700 tys. zł i tej sumy miasto ma zażądać od klubów „Gazety Polskiej”, których członkowie – według portalu – mieli przyznać się do uszkodzeń. Kierowaniem zarzutów wobec klubów zdziwiony jest Adam Borowski. – Organizując akcję, nie reprezentowałem klubów GP i nie robiłem tego w ich imieniu tylko w imieniu własnym. Pomysłodawcą akcji był Andrzej Gelberg i mówił to otwarcie, a ja do tej akcji dołączyłem jako prywatna osoba – mówi GPC. – Ja tych tablic nie zniszczyłem, tylko przywróciłem na nich prawdę historyczną. Mordowali Niemcy – dodaje. – Jeśli okazałoby się, że za tę akcję ktokolwiek będzie chciał wyciągać konsekwencje, byłby to największy skandal ostatnich lat w Warszawie – mówi szef klubów „GP” Ryszard Kapuściński.
Temat nagłośniły wczorajsze "Fakty" TVN, a program ten oraz pomysły Trzaskowskiego ironicznie skomentował dziś w swoim programie "Jedziemy" Michał Rachoń. - Jeśli Rafał Trzaskowski chce wysłać do klubów "Gazety Polskiej" rachunek i dołączyłby obietnice, że te tablice zostaną w takiej formule, z informacją, że to Niemcy, a nie Hitlerowcy, to sądzę, że kluby mogą się na to zgodzić.
#Jedziemy |?@michalrachon: Jeśli Rafał Trzaskowski chce wysłać do klubów Gazety Polskiej rachunek i dołączyłby obietnice, że te tablice zostaną w takiej formule, z informacją, że to Niemcy, a nie Hitlerowcy, to sądzę, że kluby mogą się na to zgodzić. pic.twitter.com/b6zEDS4vlJ
— TOP TVP INFO (@TOPTVPINFO) October 27, 2021
Według Płużańskiego, akcja była działaniem obywatelskim w imieniu dużej części Polaków, którzy chcą żyć w prawdzie. – Te tablice powinny być odnowione z poprawionym napisem, że odpowiedzialni są Niemcy – mówi nam historyk. Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "GPC" Tomasz Sakiewicz dodaje, że tego rodzaju zakłamanie jest sprzeczne z polską Konstytucją i polskim prawem karnym, ponieważ nie wolno negować takich zbrodni. – Mówienie, że to byli jacyś „naziści” czy „hitlerowcy” zakłamuje istotę hitleryzmu, który był połączeniem niemieckiego nacjonalizmu i obłędnej lewackiej ideologii. Naród niemiecki wybrał Hitlera demokratycznie, wiedząc, z czym ma do czynienia – ocenia.
Trzaskowski nazwał na Facebooku autorów akcji „wandalami”. Płużański podkreśla, że wandalami byli Niemcy, a inicjatorzy akcji działali w imię prawdy historycznej.
W sprawie pojawia się dodatkowy wątek zniknięcia blisko 300 tablic Tchorka z mapy Warszawy. Jak przypomina Borowski, w 1989 r. było ich 450, a teraz jest 157. – Mam pytanie do pana Trzaskowskiego, gdzie podziało się 300 pozostałych tablic? Nikt nie wie gdzie są, a przy okazji tej akcji wyszło na jaw właśnie to, że zniszczono miejsca upamiętnienia zbrodni niemieckich. Teraz, być może, władze miasta odnajdą w archiwach, gdzie te tablice były, i odtworzą je – wskazuje Borowski. – Pan Trzaskowski powinien się zainteresować, dlaczego te tablice giną – dodaje Płużański.
Jak informuje Ryszard Kapuściński, w przypadku ewentualnego pozwu sądowego w tej sprawie środowisko klubów „GP” udzieli wszelkiej pomocy inicjatorom akcji.