Dopóki totalna opozycja będzie miała większość w Senacie, dopóty immunitet Tomasza Grodzkiego nie zostanie uchylony - ocenił wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz w rozmowie z portalem Niezalezna.pl. - Myślę, że dlatego tak bardzo zależy im na tej większości w Senacie, aby móc poupychać tam ludzi z nieczystym sumieniem i różnymi problemami prawnymi, aby mogli unikać oni odpowiedzialności - stwierdził.
Marszałek Senatu Tomasz Grodzki od ponad 900 dni chowa się za swoim senackim immunitetem, unikając stanięcia przed prokuraturą, która chce mu postawić zarzuty związane z tzw. aferą kopertową. Polityk ten przez całą kadencję tego Senatu był skutecznie broniony przez większość z Platformą Obywatelską na czele, która odmawiała uchylenia jego immunitetu, najpierw zasłaniając się błędami formalnymi w kierowanym wniosku prokuratury, a potem przekonując, że sprawa ta ma charakter "polityczny". Co więcej Tomasz Grodzki pozwał redaktora naczelnego "GP" i "GPC" Tomasza Sakiewicza za to, że nasze media informowały o procederze, w którym miał uczestniczyć Tomasz Grodzki .
Wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz z Prawa i Sprawiedliwości w rozmowie z portalem Niezalezna.pl ocenił, że jeżeli Tomasz Grodzki czuje się uczciwym człowiekiem, to powinien zrzec się immunitetu i udowodnić swoją niewinność przed sądem. Jeżeli natomiast wykorzystuje to, że ma większość w Senacie, to może oznaczać, że ma coś na sumieniu - stwierdził.
- Dopóki totalna opozycja będzie miała większość w Senacie, dopóty ten immunitet nie zostanie uchylony. Myślę, że dlatego tak bardzo zależy im na tej większości w Senacie, aby móc poupychać tam ludzi z nieczystym sumieniem i różnymi problemami prawnymi, aby mogli unikać oni odpowiedzialności
Adam Andruszkiewicz zauważył, że Platforma Obywatelska cały czas próbuje pouczać Prawo i Sprawiedliwości na tematy związane z praworządnością, a sami nie dopuszczają do tego, aby jeden z ich polityków stanął przed prokuraturą i wyjaśnił się ze stawianych mu zarzutów. - Skrót PO można rozwinąć jako "partia obłudy". Kiedy wobec polityków PiS-u pojawi się chociaż najmniejszy zarzut, albo podejrzenie, to dochodzi do dymisji. A oni chronią ludzi, którzy mają dużo większe rzeczy na sumieniu. To pokazuje ich prawdziwe podejście do przestrzegania prawa - ocenił.