Dlaczego Platforma Obywatelska tak naciska na jedną listę wyborczą? Bo najwięcej straci na tym, że jej nie będzie. Tak wynika ze słów prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza, który odpowiedział na ostatnie groźby Donalda Tuska. Szef Ludowców polecił przewodniczącemu PO, aby wrócił do narracji z 2007 roku. Podobne do tych obecnie prowadzonych gier politycznych, prowadziła w 2015 roku Ewa Kopacz. "Skończyło się to tak, że od 8 lat rządzi PiS" - powiedział polityk.
"Ci politycy, którzy nie chcą wspólnej listy opozycji dostaną od wyborców naprawdę srogie baty. Już za kilka miesięcy zobaczycie to w sondażach, na dwa-trzy miesiące przed wyborami - że ci, którzy chcą tylko wejść, tylko być - oni znikną. I będziemy mieli jedną listę" - mówił w niedzielę podczas spotkania w Żywcu szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk.
Na próby zastraszania odpowiedział w rozmowie z Polsat News prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz. Polityk stwierdza jasno - najbardziej możliwy wariant na wybory, jest najmniej korzystny dla Platformy Obywatelskiej. A według niego są nim dwie, lub trzy listy, na których PSL wystartuje z Polską 2050, a Lewica pójdzie sama.
"Polecałbym panu Tuskowi, żeby wrócił do narracji z 2007 roku, kiedy mówił, że "jak ktoś nie chce głosować na Platformę Obywatelską, to niech zagłosuje na PSL". Podobne hasła, jak dziś politycy PO, rzucała w 2015 roku pani premier Kopacz. Mówiła wtedy, że "nie warto marnować głosu na małe partie". Skończyło się to tak, że od 8 lat rządzi PiS"
Zdaniem Kosiniaka-Kamysza szef PO w swoich działaniach kompletnie przeczy swoim słowom.
"Jeżeli ktoś krzyczy: "wolność, demokracja, konstytucja", a potem mówi nam, że wszyscy powinni zapisać się na listę Platformy, to nie jest w porządku" - ocenił. Dodał też, że nie da się wciągnąć w gierki partii Tuska. "Nie sprowokują mnie słowa polityków PO. Nie sprawą one, że zacznę o nich źle mówić i odwzajemnię atak, który oni przeprowadzają na nas" - powiedział.