Campus Polska Przyszłości to impreza, na której nie ma polityki i polityków, bowiem oferuje ucztę intelektualną młodemu pokoleniu. Z kolei piosenka Cypisa "j... PiS" to wyraz szacunku i otwartości do inaczej myślących. Taką rzeczywistość kreuje Koalicja Obywatelska, która teraz przymierza się do ścigania mowy nienawiści.
Didżej Adam Szłapka, dla niepoznaki minister ds. Unii Europejskiej, kolejny Sławomir Nitras, kontynuujący tradycję swoich wpadek na olsztyńskim Campusie - wszak to właśnie tam kilka lat przed powrotem KO do władzy obiecywał "opiłowanie katolików" z rzekomych przywilejów - ależ się spisali! "Je... PiS, je... PiS" krzyczeli młodzi uczestnicy partyjnego spędu w amoku silent disco. Ktoś ten "hit" zaproponował, zaakceptował i puścił do słuchawek. Nie był to absolutnie przypadek. To, że jakiś 20-latek w taki sposób obraża inaczej myślących i partię, której nie znosi - to jedno. Może nawet to jego prawo, aczkolwiek działo się to w miejscu publicznym. Ale że w mowie nienawiści czynny udział biorą ministrowie rządu - a słyszeliśmy przez szereg dni, że Campus jest imprezą apolityczną - to już inna sprawa.
Tyle zostało z "wiekopomnych" słów premiera Donalda Tuska z expose: "Rozliczymy, naprawimy krzywdy i pojednamy". Rozliczenia idą "pełną parą" z pogwałceniem praworządności, krzywdy naprawiane są byłym esbekom, komunistycznym trepom z wojska oraz redaktorom zwolnionych z TVP po 2015 roku - czas pokazał, że w sporej części absolutnie słusznie zamknięto przed nimi media publiczne - a pojednanie to "je... PiS".
Czterdziesto- i pięćdziesięciolatkom w krótkich spodniach wydaje się, że jak się będą stroić na Kubę Wojewódzkiego i trzydziestolatków, to młodzi ich kupią i będą trendy. Na miejscu tych podstarzałych chłopców uważałbym, by kiedyś wahadło się znowu nie obróciło. Bo wtedy o organizację Campusu będzie trudniej - jeśli tylko któryś prezydent podpisze ustawę o mowie nienawiści. Ba, według proponowanych przez resort sprawiedliwości przepisów, inicjatorzy partyjnej posiadówki mogliby pójść siedzieć.
Artykuł 119 z kodeksu karnego wedle rządzących ma brzmieć: "Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, niepełnosprawności, wieku, płci, orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że zaczadzeni antypisowcy będą skłonni uprawiać gimnastykę i tłumaczyć, że wcale nie chodzi o wyzywanie 7,5 mln ludzi głosujących na PiS, a zwykłą piosenkę i zabawę. Tylko aż trudno mi sobie wyobrazić natłok żółtych pasków i gorączkowych pytań od dziennikarzy do Jarosława Kaczyńskiego, gdyby to jego politycy pod płaszczykiem spotkania z prawicową młodzieżą wulgarnie obrażali Donalda Tuska i wyborców KO.
Tego jeszcze nie grali - rząd i partia, które wprost nawołują do nienawiści chcą ścigać i wsadzać do więzienia za... mowę nienawiści. Wystarczy spojrzeć na całego w skowronkach ministra Szłapkę na Campusie, jak im się podoba określenie "je...". Zacznijcie od siebie, niedojrzali politycy.