Żurek idzie na konfrontację
Powierzenie sterów ministerstwa sprawiedliwości Waldemarowi Żurkowi miało dać ożywczy polityczny impuls skompromitowanej w oczach wielu wyborców brakiem skuteczności koalicji rządowej. W obliczu dziesiątek niezrealizowanych kampanijnych obietnic miało też ponownie rozbudzić w najbardziej sfanatyzowanym antypisowskim elektoracie nadzieję na rozliczenia poprzedników, które mimo sporej determinacji, skrajnego upolitycznienia prokuratury i służb szły dość niemrawo. Wprawdzie doszło do transmitowanych w ogólnopolskich mediach zatrzymań, aresztowań i przesłuchań politycznych “wrogów” koalicji 13 grudnia (przypomnijmy, że po jednym z takich przesłuchań świadek zmarł), ale wszystko to zbyt mało dla żądnych krwi wyborców spod znaku “Silnych Razem”.
Zastępując zużytego i z punktu widzenia “demokracji walczącej” nieskutecznego Bodnara, nieukrywający swojego anypisowskiego zacięcia Żurek miał więc pokazać nową jakość i determinację. Spodziewano się, że zrobi on wszystko to, z czym Bodnar zbyt długo zwlekał.
Ostatnie dni faktycznie pokazały, że stać go na bardzo wiele. A przy współpracy z równie zdeterminowaną prokurator Ewą Wrzosek oraz sprzyjającymi mu mediami potrafi budować spójną narrację bezwzględnych rozliczeń, które - jak twierdzi - doprowadzić mają do przywrócenia praworządności.
Rozporządzeniem z 29 września Żurek wprowadził zmiany w regulaminie urzędowania sądów powszechnych, umożliwiając wbrew obowiązującej ustawie wyznaczenie sędziów z pominięciem systemu losowania. Kolejnym radykalnym ruchem nowego ministra była prezentacja projektu ustawy tzw. “praworządnościowej”, która ma m.in. doprowadzić do likwidacji Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN, pozbawić urzędu wielu sędziów SN, a pozostałych powołanych po 2018 roku zawrócić do miejsc wcześniejszego orzekania i ewentualnie poddać powtórnej procedurze konkursowej przy udziale nowej KRS.
Obie inicjatywy Żurka skazane są na niepowodzenie, ponieważ rozporządzenie zmieniające regulamin urzędowania sądów jako sprzeczne z ustawą raczej nie uchowa się przed TK, a ustawa “praworządnościowa” prawdopodobnie zostanie zawetowana przez prezydenta.
W obliczu obu bardzo prawdopodobnych porażek, Żurek postawił więc na happening i prowokację, organizując w piątek z udziałem rady ławników konferencję prasową w Sądzie Najwyższym. Występ ministra sprawiedliwości został przerwany przez byłego rzecznika SN s. Aleksandra Stępkowskiego, który nazwał go “brutalnym najściem i pogwałceniem autonomii”.
Naruszenie trójpodziału władzy
O kontrowersyjne działania ministra Żurka, w tym o jego piątkowy happening w Sądzie Najwyższym portal Niezależna.pl spytał posła PiS, b. szefa Rządowego Centrum Legislacji prof. Krzysztofa Szczuckiego.
Nasz rozmówca ocenił, że konferencja prasowa ministra była “nie tylko naruszeniem dobrych obyczajów, ale tak naprawdę trójpodziału władzy i zasad przyzwoitej współpracy pomiędzy organami państwa”.
- Sąd Najwyższy jest częścią władzy sądowej, czyli niezależnej od władzy wykonawczej i w żadnym zakresie nie podlega ministrowi Żurkowi. Jedyną osobą upoważnioną i uprawnioną do kontaktów z rządem i ministrem sprawiedliwości jest I Prezes Sądu Najwyższego. Ona pana Żurka nie zaprosiła do budynku sądu, zaprosiła go rada ławnicza, która nie ma uprawnień do tego, żeby prowadzić relacje pomiędzy sądem, a innymi organami państwa
- wskazał polityk.
Zastraszanie sędziów
Podkreślił, że w jego opinii “doszło do naruszenia różnego rodzaju procedur i państwowej, ustrojowej przyzwoitości” oraz odniósł się do postawy członków rady ławniczej SN, która miała Żurka zaprosić. - Ławnicy w Sądzie Najwyższym wybrani przez Senat okazują się tak naprawdę działaczami politycznymi, a nie takimi, którzy chcą wykonywać swoje obowiązki ławników i powinni być przez Senat jak najszybciej odwołani. Ale najwyraźniej większości rządowej - co widzimy - zależy na tym, żeby w Sądzie Najwyższym panował chaos - tłumaczył.
Pytany o cel jaki mógł przyświecać ministrowi sprawiedliwości przyznał wprost:
- Pan prof. Stępkowski pokazał postawę godną sędziego Sądu Najwyższego. Bronił prawa, bronił procedur, bronił przyzwoitości. I myślę, że inni sędziowie też tak się będą zachowywać. A Żurek pokazuje swoją prawdziwą twarz. On wcale nie chce nic naprawić, nic uzdrowić, tylko chce, żeby ludzie jemu podobni decydowali o najważniejszych sprawach w wymiarze sprawiedliwości
- podsumował Krzysztof Szczucki.