Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Krzysztof Karnkowski
18.09.2025 09:49

Zabawy z bezpieczeństwem

Gdy w wyniku ataku z powietrza zostaje zniszczony dach budynku na polskiej podlubelskiej prowincji, oczywistym pierwszym skojarzeniem jest działanie zaczepne ze strony Rosjan. Gdy nad kluczowymi budynkami, w których mieszczą się kluczowe dla bezpieczeństwa państwa instytucje przelatują drony, jest podobnie, pierwszą myślą jest prowokacja ze strony Rosjan.

I faktycznie, duże liczby dronów kremlowskiego watażki nadleciały ostatnio nad nasz kraj, stawiając na baczność nasze służby i NATO, a zarazem dość skutecznie podrywając nasze poczucie bezpieczeństwa i zaufania do tych, którzy za nie odpowiadają. Od razu rozlegają się też głosy lekceważące, kwestionujące dominujący przekaz. Część z nich sterowana z zewnątrz i głoszona w jak najgorszych intencjach, inne, biorące się ze zdrowiej niegdyś nieufności, która latami, nie bez udziału mediów i władz, urosła do chorobliwych rozmiarów. 

Potem jednak jest jeszcze gorzej. Dronem nad warszawskimi pałacami nie steruje cyber-oddział z Kremla, a para młodych ludzi z Ukrainy i Białorusi. Nie Putin więc, nie tym razem, ale czy to nas uspokaja? Czy wręcz przeciwnie, okazuje się, że służby w czasach Tuska i Tomczyka nie są w stanie w porę powstrzymać wygłupu dzieciaków i dopuścić do medialnej wrzawy. Co więc będzie, gdy nad siedziby najważniejszych polityków przyleci prawdziwy dron z prawdziwej Rosji? A to, co spada na dom, okazuje się polską rakietą, która z dronem ma tyle wspólnego, że miała go zestrzelić. PO drodze jednak info idzie w świat, krąży w mediach, w obiegu informacji między instytucjami, zostaje wreszcie przywołane w ONZ przez wiceministra Bosackiego. Czy była to niewiedza, nadgorliwość, chęć wzmocnienia antyrosyjskiego przekazu przed obliczem zgromadzenia, w którym zbyt wiele wciąż dla Moskwy wyrozumiałości? Nie wiemy, jednak ostatecznie każde kolejne, być może już prawdziwe doniesienia traktowane będą z dystansem. Nie wiem, czy na Kremlu ktoś jeszcze ma czas na picie szampana, ale na pewno łzy z powodu tej sytuacji nie popłynęły.

Jakby było mało, okazuje się, że z winy rządu szwankuje komunikacja z prezydentem, a kierujący ambasadą nie-ambasador Klich nie przekazuje głowie państwa wysłanego poprzez nasza placówkę w Waszyngtonie listu od Donalda Trumpa, BBN nie otrzymuje też notatek od rządu w najważniejszych sprawach – więc być może to walka z Biurem Bezpieczeństwa Narodowego i jego szefem jest dla rządu kluczowa. W efekcie coraz więcej osób znów wybiera eskapizm i postawę, że żyjemy w kompletnym bałaganie, którego nawet nie będzie warto bronić. Nie powinniśmy ulegać takiemu zniechęceniu, wiele jednak wskazuje na to, że w najtrudniejszych sytuacjach wraz z prezydentem jesteśmy zdani przede wszystkim na siebie, ponieważ rząd wybiera własne propagandowe i polityczne gry. To ostatni moment na otrzeźwienie.