Jestem bardzo atakowany hejtem. Rozprzestrzeniane są na mój temat kłamstwa. Otrzymuję także wiele gróźb. Cóż, trzeba się uodpornić i tyle – mówi w rozmowie z „Gazetą Polską” nowy minister rolnictwa. Z Grzegorzem Pudą o „piątce dla zwierząt”, wyzwaniach w dziedzinie rolnictwa i organizacjach pozarządowych rozmawia Jacek Liziniewicz.
Biznes futrzarski, choć oburza się za nazywanie go mafią, lubi jednak sięgać po dość bezwzględne metody. Chyba najbardziej przekonał się o tym Krzysztof Czabański, którego szkalowano m.in. za pomocą farm trolli w internecie. Podobne rzeczy spotkały mnie i Wojciecha Muchę. Czy ma Pan podobne doświadczenia?
Tak, jestem bardzo atakowany hejtem. Rozprzestrzeniane są na mój temat kłamstwa. Otrzymuję także wiele gróźb. Cóż, trzeba się uodpornić i tyle. Jest też bardzo duża grupa osób, która mnie wspiera. Za co jestem ogromnie wdzięczny. I co bardzo ważne dla mnie – są wśród niej również moi wyborcy.
Zarzuca się Panu brak kompetencji. Tymczasem jest Pan z wykształcenia zootechnikiem…
No cóż, te zarzuty są nielogiczne. Studia wyższe ukończyłem z tytułem magistra-inżyniera z zakresu zootechniki na Akademii Rolniczej w Krakowie. Praktyki z zakresu produkcji zwierzęcej i warzywnictwa zdobywałem w Polsce i za granicą. Doświadczenie z zakresu zarządzania zdobywałem w Polsce, jako menedżer i ostatnio jako wiceminister w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju, a później w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej. Jestem krytykowany za brak kompetencji, zanim cokolwiek zrobiłem. Mam więc wykształcenie z branży rolnej i dodatkowo doświadczenia menedżerskie. Proszę mi wierzyć, takie doświadczenie jest bardzo potrzebne w zarządzaniu ministerstwem. Jest przecież oczywiste, że aby dziś skutecznie rozwiązywać problemy współczesnej wsi, nie wystarczy wiedzieć, jak ona funkcjonuje, czy znać jej specyfikę, trzeba też posiadać odpowiednią wiedzę i doświadczenie z innych dziedzin, chociażby zarządzania. Stwierdzenie, że ktoś, kto nie urodził się na wsi, nie może jej rozumieć, jest bardzo dyskryminujące i tylko utrwala stereotypy dzielące miasto i wieś. Zaręczam, że można mieć w metryce urodzenia miasto i rozumieć specyfikę wsi. Przecież nie bez powodu wybrałem swoje studia.
Jakie problemy wsi uważa Pan dzisiaj za najważniejsze?
Pomimo postępującej dezagraryzacji, rolnictwo wciąż stanowi sporą część polskiej gospodarki. Za jeden z ważniejszych problemów uważam niedofinansowanie gospodarstw, zwłaszcza tych małych. Ma na to wpływ słabe powiązanie z rynkiem i co najważniejsze – brak środków na inwestycje i modernizację. A jak wiadomo, skorzystanie ze wsparcia dzięki projektom w ramach Wspólnej Gospodarki Rolnej najczęściej wymaga sporego wkładu finansowego. Czyli absurdalnie wielu gospodarzy nie stać na skorzystanie z pomocy.
Cały wywiad w tygodniku "Gazeta Polska" dostępnym od środy w kioskach.