Wspólne dziennikarskie śledztwo nordyckich nadawców publicznych ustaliło, że Rosjanie utrzymują na Morzu Północnym flotę statków szpiegowskich. Ich zadaniem jest szukanie celów do potencjalnego ataku. Duński rząd ujawnił też, że rosyjskie okręty prowadziły działania na Morzu Bałtyckim tuż przed eksplozją gazociągów Nord Stream. Waldemar Andzel w rozmowie z „Codzienną” zaznaczył, że polskie służby monitorują bezpieczeństwo infrastruktury krytycznej na morzu. – Nikt nie może mówić, że ma wszystko zagwarantowane – podkreślił. – Ja głowy nie dam, że nie będzie ataków na infrastrukturę krytyczną – dodał.
Jednym z rosyjskich statków, na którym skupiło się śledztwo, jest „Admirał Władimirski”, który został zarejestrowany przez Rosjan jako statek oceanograficzny. Anonimowy ekspert brytyjskiej Royal Navy śledził go podczas jednego z rejsów. Statek przepłynął w pobliżu siedmiu morskich farm wiatrowych blisko wybrzeży Wielkiej Brytanii i Danii, wyraźnie zwalniając, gdy były one blisko, a także w pobliżu szwedzkich poligonów morskich. Przez cały rejs, trwający niemal miesiąc, miał wyłączony AIS – automatyczny system przekazujący pozycję i kurs statku do stacji brzegowych celem zapobiegania kolizjom. Cywilne statki mogą go legalnie wyłączać, ale praktykuje się to głównie na niebezpiecznych wodach, gdzie istnieje duże ryzyko ataku piratów – a Morze Północne nie jest takim akwenem.
W listopadzie ub.r. portal UK Defence Journal informował, że „Admirał Władimirski” został zauważony w pobliżu wybrzeża Szkocji. Wpłynął wtedy do zatoki Moray Firth i zbliżył się do Lossiemouth, gdzie stacjonują morskie samoloty patrolowe Brytyjskich Sił Powietrznych. Podczas obecnego rejsu ekipa telewizyjna duńskiego nadawcy DR zbliżyła się do niego na wodach między Szwecją a Danią. Zarejestrowali jedną z kamer, jak na jego pokład wyszedł mężczyzna w kominiarce i kamizelce taktycznej, uzbrojony w karabin.
Dziennikarze zwrócili też uwagę na statek rybacki „Taurus”, który dostarczał ryby do Norwegii w latach 2015–2022. Zauważyli, że pojawiał się w niecodziennych miejscach – m.in. w pobliżu poligonów morskich i baz wojskowych, gdzie nie ma łowisk i gdzie ruch cywilnych jednostek jest zakazany. Norweski nadawca NRK wskazuje, że w pewnym momencie statek nagle przerwał łowienie i popłynął prosto do miasta Alesund, mijając po drodze duże ćwiczenia NATO.
W swoim śledztwie dziennikarze użyli analizy ogólnodostępnych danych, przechwyconych rozmów przez radio i źródeł w wywiadzie. Ustalili, że flota rosyjskich statków szpiegowskich, zwykle zakamuflowanych jako kutry rybackie, liczy co najmniej 50 jednostek i zbiera materiały wywiadowcze od co najmniej dekady. Oprócz baz wojskowych i poligonów interesują je podmorskie złoża gazu i ropy, małe lotniska i strategicznie ważne fragmenty wybrzeża. Śledzą też rutynowo manewry NATO.
Według źródła w duńskim kontrwywiadzie podejrzane statki zbierają informacje, które posłużyłyby Rosji do przeprowadzenia serii sabotaży, w razie gdyby doszło do otwartej wojny z NATO. Już dwa miesiące temu duński wywiad ostrzegał przed potencjalnymi atakami na infrastrukturę morską. Z kolei według oficera norweskiego wywiadu cała akcja ma duże znaczenie dla rosyjskich służb, a Kreml nie szczędzi środków na jej utrzymanie. Operacja ma być też bezpośrednio kontrolowana z Moskwy. Formalnie żaden z okrętów nie ma nic wspólnego z rosyjskim Głównym Dyrektoriatem Badań Głębokomorskich (GUGI) ani z Instytutem Oceanologii Szirszowa, które są frontami dla rosyjskiej morskiej aktywności wywiadowczej, zwłaszcza w okolicy kabli podmorskich, ale zdaniem portalu branżowego Plenty of Ships zbierane przez nich informacje ją uzupełniają.
Równocześnie z pierwszą częścią publikacji o rosyjskiej flocie duński rząd oficjalnie wypuścił dokumenty dotyczące patroli morskich na Bałtyku, które odbyły się we wrześniu ub.r. W ich trakcie wykonano 112 fotografii rosyjskich jednostek, które pływały w pobliżu duńskiego wybrzeża. Kilka dni później doszło do eksplozji gazociągów Nord Stream.
Wcześniej o tych patrolach napisał niemiecki portal T-Online. Według ustaleń dziennikarzy statki te były wyposażone w dźwigi i co najmniej jeden batyskaf. Pływały tuż poza zasięgiem duńskich i szwedzkich radarów. Na razie nie jest jasne, jaka była ich rola w tych eksplozjach. Wspólne śledztwo Danii, Szwecji i Niemiec ustaliło z dużym prawdopodobieństwem, że eksplozje Nord Streamu były efektem sabotażu dokonanego przez służby któregoś z krajów.