W ten weekend przypada Święto Kina. W multipleksach i wielu kinach studyjnych bilety będą kosztować 13 zł - niezależnie od standardu sali i od rodzaju filmu. My polecamy produkcję „Reagan”, ponadczasową opowieść o 40. prezydencie Stanów Zjednoczonych.
Już 28 i 29 września bilety do naszych wszystkich kin w całej Polsce będą kosztowały tylko 13 zł (plus opłaty internetowe przy zakupie biletów online). W sobotę i niedzielę można dołączyć do tysięcy miłośników X muzy, celebrować tegoroczne Święto Kina i cieszyć się najlepszymi produkcjami. W repertuarze przygotowano filmy z minionych tygodni, najnowsze premiery i pokazy przedpremierowe! Wśród nich szczególnie polecamy „Reagana”.
- Ze złem, z takim złem nie może być kompromisu – powiedział Ronald Reagan 8 marca 1983 r. w przemówieniu na dorocznej konwencji Narodowego Zgromadzenia Ewangelików w Orlando na Florydzie. To z tego przemówienia pochodzi słynne określenie Związku Sowieckiego jako imperium zła. Historia lubi się powtarzać i dziś ponownie doświadczamy prób ekspansji Rosji, a do tego – o czym również mówił Reagan – procesów sekularyzacji. W tym kontekście warto przypomnieć sobie słowa i sylwetkę 40. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Szczególnie ciekawe jest to teraz, gdy w USA trwa odliczanie do wyborów prezydenckich. 5 listopada Amerykanie zdecydują, czy w Białym Domu pozostanie przedstawiciel Demokratów, czy jego gospodarzem zostanie reprezentujący Republikanów Donald Trump. Wybór – jak wskazuje geopolityka – będzie miał konsekwencje także na naszym kontynencie. Widać to choćby po tematach podejmowanych przez kandydatów podczas trwającej za oceanem kampanii wyborczej. Jednym z nich jest wojna na Ukrainie. Dlatego eksperci zadają pytanie: „Czy Trump może powtórzyć manewr Reagana?”. Chodzi oczywiście o zmuszenie Moskwy do zakończenia wojny poprzez obniżenie cen ropy naftowej, której eksport stanowił najważniejsze źródło dochodów. Skąd u Reagana wziął się taki pomysł na zwycięstwo z imperium zła? Jak do tego doszło, że ten amerykański mąż stanu stał się jednym z największych w historii wrogów komunizmu? Co sprawiło, że potrafił dostrzec zagrożenie na długo przed tym, jak zaczęło ono wydawać negatywne skutki? Tego wszystkiego dowiedzieć się można (i warto) z filmu „Reagan” w reżyserii Seana McNamary.
Biograficzna produkcja w myśl zamysłu twórców pozbawiona jest politycznej poprawności. To duża zaleta filmu o Reaganie, o którym nawet jego wrogowie opiniowali, że „mówi, co myśli”. Sporo jest tu odwołania do wiary przekazanej Reaganowi przez matkę. Ta wiara zakorzeniona w młodym Ronie będzie się z wiekiem pogłębiać i będzie miała wpływ na decyzje dorosłego już Ronalda. Siłą rzeczy komunizm, którego jedną z głównych idei jest wyrugowanie Boga, stanie się naturalnym wrogiem przyszłego prezydenta USA. W komunistycznym Związku Sowieckim, po bardzo długim i wnikliwym zgłębieniu tematu Reagan dostrzeże imperium zła. To określenie, użyte w 1983 roku nawiązuje do cieszącej się olbrzymim zainteresowaniem w tamtym czasie sagi „Gwiezdne wojny” (na ekrany właśnie miał wchodzić „Powrót Jedi”), podobnie zresztą jak nazwa programu strategicznej obrony przeciwrakietowej. Reagan dostrzeże zbieżność w dziejących się na jego oczach próbach ekspansji Sowietów z pokazaną w filmie Lucasa opowieścią o siejącym zagładę imperium. Wskaże, że opozycja Ameryka kontra ZSRR to nie zwykły wyścig zbrojeń, ale walka prawdy z kłamstwem i dobra ze złem. W filmowej biografii 40. prezydenta USA doskonale pokazano wielką miłość Reagana do swojej ojczyzny. Widzimy, że wszystko, co czynił, wynikało z jego patriotyzmu, poszanowania dla tradycji i wiary.
W filmie „Reagan” Sean McNamara zwraca też uwagę na to, jak ważną rolę w działaniach komunistów pełniła kultura. Z ust rosyjskiego szpiega słyszymy: „Niektóre kraje zajęliśmy zbrojnie, ale dla USA mieliśmy specjalny plan: rozbić kraj od środka, zinfiltrować społeczeństwo przez ich przemysł filmowy”. Twórcy biografii Reagana pokazują, jak szybko i trafnie zdiagnozował on tę kwestię. Wskazują na metody, jakimi dawniej posługiwali się komuniści, chcąc przez popularną kulturę dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców, aby ich przekabacić na swoją stronę. Ale w tym filmie zobaczymy, jak po bogactwo kultury sięgał też Reagan. Dowiemy się, co czytał, jaki był jego ulubiony film, jaka książka go zainspirowała do zostania mężem stanu. Zobaczymy, jak wykorzystywał swoje umiejętności aktorskie i wiedzę o kulturze. Jak walczył o prawdę i przestrzegał przed sekularyzacją. Zapewne wielu widzów dostrzeże w tym filmie wiele analogii do tego, co dzieje się obecnie. Zmieniła się bowiem technologia, ale nie metody. W tym kontekście zdecydowanie warto sięgnąć po produkcję Seana McNamary.
Pod względem treści i przekazu film „Reagan” to zdecydowanie jedna z ciekawszych propozycji kinowych. Genialnie w postać głównego bohatera wcielił się Dennis Quaid, znany choćby z roli Ethana w filmach „Był sobie pies”. Aktora można też podziwiać obecnie w brutalnym horrorze „Substancja” u boku Demi Moore, gdzie występuje jako czarny charakter. Udowadnia tym samym, że jest wszechstronnym artystą. Quaid wyjawił, że obawiał się tej roli, ponieważ „wszyscy na świecie wiedzą, jak Reagan wygląda, jak brzmi”. Ale udało mu się idealnie odwzorować tę postać. Co ciekawe, po filmie i w trakcie napisów końcowych (radzimy nie wychodzić za wcześnie z kina) można oglądać autentyczne zdjęcia Reagana i na niektórych z nich można się zastanawiać, czy rzeczywiście widać tam Reagana czy Quaida. W produkcji zobaczymy też m.in. Jona Voighta (tym razem nie wcielił się w papieża), Penelopę Ann Miller i Menę Suvari. Aktorsko jest bardzo dobrze. Tego niestety nie można powiedzieć o scenariuszu, który aż tak nie porywa. Tak robiło się filmy kilka dekad temu, dziś potrzeba czegoś bardziej wyrazistego, co przekona do obejrzenia tej produkcji także człowieka „stojącego po drugiej stronie barykady”. Jest kilka świetnych momentów, jak słynne teksty, żarty i powiedzonka. Chciałoby się jednak zobaczyć więcej scen, jak ta, gdy po zamachu Reagan mówi do operujących go chirurgów: „Mam nadzieję, że jesteście panowie republikanami…”. Albo fenomenalnie zrobiony motyw, gdy na ekranie widzimy, jak szybko po śmierci Breżniewa zmieniali się w Moskwie przywódcy partii. Tego typu sceny dobrze przedzielają długi monolog, który chwilami robi się zbyt nudny dla widza. A przecież po takim filmie powinniśmy powiedzieć: „dziś wszyscy jesteśmy republikanami”. Za to fanom filmów kręconych w starym stylu taka formuła biografii może przypaść do gustu. Na uwagę zasługuje fakt, że w „Reaganie” pojawia się też wątek polski. Widzimy Jana Pawła II, mowa jest o zrywie „Solidarności”. Pełno jest też humoru i słynnych anegdot, choć przede wszystkim to opowieść o zmaganiu dobra ze złem w globalnej skali.
Twórcy o filmie „Reagan”:
Co przyciągnęło mnie do tego projektu? Cóż, Reagan był moim ulubionym prezydentem. Muszę się przyznać, że tak naprawdę obawiałem się go zagrać, ponieważ wszyscy na świecie wiedzą, jak wygląda, jak brzmi… Minęło sporo czasu zanim powiedziałem „tak”. Żeby (lepiej wczuć się w rolę – przyp. red.) pojechałem na Ranczo Reagana, które nie jest otwarte dla publiczności, i tam mogłem poczuć jego ducha… Dopiero wtedy przyjąłem tę rolę.
Dennis Quaid (Ronald Reagan)
Cieszyłam się z wyzwania zagrania kogoś, kto zostawił po sobie tak niesamowite dziedzictwo, tę ikoniczną kobietę.
Penelope Ann Miller (Nancy Reagan)
Ten film miał realizować jeden z moich bohaterów, John G. Avildsen, słynny reżyser Rocky'ego, niestety zmarł. Po jego śmierci ja przejąłem pałeczkę. John uwielbiał tę historię i zwykł powtarzać naszemu zespołowi, że Reagan jest o polityce tak samo, jak Rocky był o boksie, czyli wcale. Boks był jedynie tłem dla historii o człowieku, który stawił czoła ogromnym przeciwnościom losu, a następnie je pokonał, w przypadku Reagana tym tłem była polityka. Słowa Johna przyświecały mi i całej ekipie podczas pracy nad tym filmem.
Sean McNamara (reżyser)