Trwa śledztwo w sprawie katastrofy górniczej, do jakiej doszło wczoraj w kopalni w Karwinie. Wszyscy zszokowani są śmiercią trzynastu górników, wśród których było dwunastu Polaków. Rodziny ofiar i cała okoliczna społeczność może liczyć na wsparcie duchowe. Miejscowi księża modlą się za ofiary tej tragedii. Wstrząsające słowa podły z ust pracującego od 8 lat w Czechach górnika, który nie chciał podać swoich personaliów. Powiedział on, że zdarzają się próby fałszowania odczytów aparatury analizującej stężenie metanu
Do katastrofy górniczej doszło wczoraj o godz. 17.16. Górnicy znajdowali się 800 metrów pod ziemią. Zginęło trzynaście osób, dwunastu Polaków i Czech. Dziesięć osób odniosło rany, z czego trzech trafiło do szpitali. Obecnie w szpitalu przebywa jeszcze dwóch. Stan jednego z nich jest krytyczny, a drugiego stabilny. Urząd Górniczy w Pradze prowadzi śledztwo w sprawie wybuchu metanu i śmierci górników. Inspektorzy już wczoraj zabezpieczyli dokumentację, zwracając szczególną uwagę na raporty dotyczące stężenia metanu.
„Po analizie tych danych zbadają miejsce pracy górników, ale na to będą musieli poczekać, aż będzie możliwe obejrzenie rejonów kopalni, w których doszło do wybuchu i pożaru”
– mówił Machek. Jak dodał, miejsca te zostały odcięte przez ratowników górniczych z uwagi na stężenie metanu i ryzyko dalszych eksplozji. Istotne znaczenie ma także pożar o bardzo wysokiej temperaturze.
„Gdy warunki się poprawią, zostaną otwarte chodniki i będzie możliwość obejrzenia pogorzeliska. Później przesłuchani zostaną świadkowie i będą kontynuowane prace nad ponownym udostępnieniem tego stanowiska pracy”
– mówił przedstawiciel Urzędu Górniczego.
Machek nie chciał rozmawiać o hipotezach.
„Jedna rzecz jest jasna, musiała tam być zwiększona koncentracja metanu i musiało dojść do jakiejś inicjacji. Ta inicjacja jest przedmiotem dochodzenia i nie da się na razie nic na ten temat powiedzieć - czy zaistniał tam jakiś wpływ naturalny, błąd ludzki, ewentualnie usterka techniczna”
- zaznaczył.
Pracujący od 8 lat w Czechach górnik, który nie chciał podać swoich personaliów, powiedział, że zdarzają się próby fałszowania odczytów aparatury analizującej stężenie metanu.
„Zakrywa się czujniki, czyli blenduje, żeby premia była za wydobycie. Jeszcze wczoraj tak było. Dziś rozmawiałem z kolegą, który mówił, że widział to na własne oczy. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale krążą takie plotki”
- podkreślił. Jego zdaniem możliwe jest oszukanie metanomierzy poprzez wpuszczenie powietrza, co pozwala na prowadzenie wydobycia.
Przedstawiciel Urzędu Górniczego nie chciał spekulować, czy taka sytuacja mogła mieć miejsce w CSM.
„Wszystko ustalimy, gdy będziemy mogli wejść do zamkniętych obecnie chodników”
– powiedział.
Tymczasem, wszyscy zszokowani są rozmiarami tragedii w Karwinie. Wiele osób deklaruje pomoc, tak jak ks. Roland Manowski, proboszcz parafii w Stonawie - miejscowości po czeskiej stronie Śląśka Cieszyńskiego. Zapowiada on gorliwą modlitwę za poszkodowanych.
"Nasza parafia utrzymuje bliski kontakt z kopalnią, bo niemal wszyscy parafianie o nią się otarli lub w niej pracowali"
– powiedział proboszcz świątyni, w której nabożeństwa odprawiane są po polsku i po czesku. W intencji górników, którzy zginęli, dziś wieczorem odprawiona też zostanie msza św. w kościele Krzyża Świętego w Karwinie.
Wśród ofiar tragedii byli mieszkańcy polskiej części Śląska Cieszyńskiego, który należy do diecezji bielsko-żywieckiej.
"Podejmujemy czuwanie i modlitwę. Jesteśmy z rodzinami, które straciły swoich bliskich. Modlimy się za tych, którzy zginęli. Prosimy Boga o mądrość i siłę dla ratowników i wszystkich niosących pomoc ofiarom katastrofy i ich rodzinom"
– napisał biskup ordynariusz Roman Pindel.
Duchowny podkreślił, że w najbliższą niedzielę podczas mszy św. we wszystkich kościołach wierni będą łączyć się duchowo z tymi, dla których ten Adwent związany jest z trudnym do przyjęcia bólem i cierpieniem.