Vance mówił w wywiadzie dla Fox News o warunkach, jakie stawia Biały Dom, by powrócić do rozmów z Ukrainą po kłótni z udziałem jego, prezydenta Trumpa i prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
- Myślę, że jeśli (Zełenski) zadzwoni i przedstawi poważną propozycję, jak zamierza zaangażować się w ten proces... Słuchaj, są szczegóły, które naprawdę mają znaczenie, nad którymi już pracujemy z Rosjanami. Rozmawialiśmy już z niektórymi naszymi sojusznikami. On musi poważnie zaangażować się w szczegóły. Myślę, że gdy to się stanie, to wtedy na pewno będziemy chcieli porozmawiać - powiedział Vance.
Mówił też, że podczas spotkania w Gabinecie Owalnym Zełenski okazał brak szacunku i przyjął postawę roszczeniową, ale że Biały Dom jest w stanie to zignorować, jeśli tylko Ukraina będzie gotowa na poważne rozmowy.
Ocenił przy tym, że Zełenski nadal nie jest do tego gotowy, ale "ostatecznie będzie, bo musi".
Kwestia umowy o minerałach
Wiceprezydent Vance krytykował Ukrainę za to, że chce uzyskać od USA gwarancje bezpieczeństwa, lecz odmawia rozmowy na temat szczegółów jej ustępstw terytorialnych. Argumentował też, że umowa o minerałach miała stanowić silniejsze gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy, niż obecność europejskich sił zbrojnych.
- Jeśli chcesz prawdziwych gwarancji bezpieczeństwa, jeśli chcesz mieć pewność, że Władimir Putin nie dokona już kolejnej inwazji na Ukrainę, najlepszą gwarancją bezpieczeństwa jest zapewnienie Amerykanom korzyści ekonomicznych w przyszłości Ukrainy. To o wiele lepsza gwarancja bezpieczeństwa niż 20 000 żołnierzy z jakiegoś przypadkowego kraju, który nie toczył wojny od 30 czy 40 lat
- mówił Vance. Dodał jednak, że nie osiągnie się tego, "obrażając prezydenta i odmawiając realizacji jego planu pokojowego".
Niedźwiedzia przysługa Europy
Vance krytykował też wyrazy europejskiej solidarności wobec Zełenskiego, twierdząc, że czynią mu niedźwiedzią przysługę, bo "ich własne społeczeństwa mówią, że nie będą w nieskończoność finansować tej wojny" i w prywatnych rozmowach przywódcy ci mówią to samo i mówią o konieczności przystąpienia Zełenskiego do rozmów.
- Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie, co Europejczycy mówią publicznie. Obchodzi mnie, co mówią prywatnie i co powinni powiedzieć prezydentowi Zełenskiemu. To nie może trwać wiecznie, ten rozlew krwi, zabijanie, dewastacja gospodarcza, to pogarsza sytuację wszystkich - powiedział.
Rozmowy z Putinem
Vance stwierdził jednocześnie, że Władimir Putin "powiedział, że chce rozmawiać o pokoju", a postawa administracji Trumpa wobec tych deklaracji polega na zasadzie "ufaj, ale sprawdzaj".
"Musisz zaakceptować, że prezydent Trump nie tylko zakłada, że wszystko, co mówią mu Rosjanie, jest prawdą, on z nimi negocjuje. Jest dawanie i branie, jest zaufanie, ale sprawdzanie. To się nazywa dyplomacja" - opowiadał polityk.
Podsumowanie kłótni w Gabinecie Owalnym
Relacjonując piątkową kłótnię w Gabinecie Owalnym, Vance potwierdził też doniesienia o tym, że Ukraińcy chcieli po sprzeczce wrócić do rozmów, lecz Trump uznał, że nie ma o czym rozmawiać, skoro nie są gotowi omawiać jego pokojowego planu.
Mówiąc o swojej własnej roli w kłótni, która zaczęła się od jego włączenia się do rozmowy, Vance twierdził, że chciał "rozładować napięcie". Twierdził też, że przez pierwsze pół godziny spotkania Trump robił co mógł, by być uprzejmy i miły dla Zełenskiego, "nawet gdy Zełenski go drażnił, nawet gdy Zełenski mówił rzeczy, które (Vance) uważał za nieprawdziwe".