"Ci żołnierze mogą być wszędzie i to jest największy problem Putina" - tak o wsparciu amerykańskich wojsk, które trafią wkrótce do Polski mówi były dowódca GROM gen. Roman Polko. Z kolei były szef MON Romuald Szeremietiew dodaje, że obecność amerykańskich wojsk może zadziałać na Putina odstraszająco.
Rzecznik Pentagonu John Kirby zapowiedział w środę, że USA wyślą do Niemiec, Polski i Rumunii kolejne 3 tys. żołnierzy. Tysiąc ma trafić do Rumunii, a dwa tysiące zostaną skierowane do Polski i Niemiec. Jak powiedział Kirby, większość z tych 2 tys. żołnierzy będzie stacjonować w Polsce. Rzecznik zaznaczył, że możliwe jest rozmieszczanie kolejnych wojsk USA w Europie.
Były minister obrony narodowej Romuald Szeremietiew komentując tę decyzję prezydenta Stanów Zjednoczonych zaznaczył, że była ona do przewidzenia.
- Widać, że Stany Zjednoczone nie chcą opuszczać Europy, po drugie zdają sobie sprawę - zwłaszcza teraz w świetle zachowań rządu niemieckiego - że muszą opierać się o tych sojuszników, którzy rzeczywiście będą stawiali opór temu, co chce zrobić Rosja
- ocenił Szeremietiew, dodając:
"Jest oczywiste, że takie decyzje musiały zapaść. Tylko czekałem na to, kiedy koła waszyngtońskie, ci którzy zajmują się polityką międzynarodową, wojskową Stanów Zjednoczonych po prostu skłonią prezydenta do tego, aby w tym kierunku znowu pomaszerować"
Dodał, że deklarowana liczba żołnierzy, którzy zostaną wysłani do Polski, nie jest ważna.
- Ważna jest tendencja, a jest ona następująca - coś się zmniejsza, czy coś się zwiększa. W tym wypadku, ponieważ istniały uzasadnione podejrzenia, że ta obecność amerykańska będzie się zmniejszać, to widać że ta tendencja wraca do tego, co było wcześniej, czyli wzmacniania obecności Stanów Zjednoczonych
- powiedział.
W ocenie Szeremietiewa większa obecność wojskowa w Polsce i Europie będzie działała powstrzymująco, jeżeli chodzi o zachowania Rosji i podejmowanie ryzykownych akcji, zwłaszcza akcji ofensywnych.
Były dowódca GROM gen. Roman Polko podkreślił po konferencji Kirby'ego, że decyzje Pentagonu pokazują, iż USA "wiedzą już jak rozmawiać z Prezydentem Rosji Władimirem Putinem".
- Z nim rozmawia się poprzez tego typu działania, poprzez gesty, które są więcej warte niż apele, protesty, a nawet groźby. To jest wyraźne pokaźnie, ze wbrew temu, co być może wydawało się Putinowi, Amerykanie nie przezywają swojej porażki w Afganistanie i nie przesuwają kierunków swoich działań na Chiny, tylko w dalszym ciągu wspierają wschodnią flankę NATO i w obliczu zagrożenia wzmacniają tę obecność
- powiedział.
Jednoczenie gen. Polko ocenił, że choć dodatkowa liczba żołnierzy skierowana do Europy przez USA jest "symboliczna", to jest to "ważny symbol", gdyż wymowne jest skierowanie tu komponentu dowództwa korpusu. "To jest wyraźne pokazanie Rosji, że jeżeli będą eskalować konflikt, to Amerykanie są w stanie przerzucić tu dużo większe siły, w tym elitę swoich żołnierzy doświadczonych w boju" - dodał.
Zwrócił też uwagę, że ma znaczenie skierowanie do Polki żołnierzy 82. dywizji powietrznodesantowej.
- Osiemdziesiąta druga - oni byli właściwie we wszytkach najważniejszych misjach po II wojnie światowej
- dodał. Przyznał, że Polacy współpracowali z żołnierzami tej jednostki w Kosowie, w Afganistanie i w Iraku.
"Miałem możliwość współdziałać z nimi i realizować niektóre misje, chociażby w Kosowie w poszukiwaniu handlarzy organami ludzkimi. To są świetni żołnierze, z którymi na pewno naszym żołnierzom z 6. Brygady Powietrznodesantowej, czy 25. Brygady Kawalerii Powietrznej będzie się świetnie współpracowało"
Jako zalety amerykańskiej formacji gen. Polko wymienił: "bardzo dużą mobilność", "ogromne doświadczenie wyniesione z konfliktów w różnych obszarach świata", "umiejętność zespołowego działania", także z innymi nacjami.
- Ci żołnierze mogą być wszędzie i to jest największy problem Putina. Nawet jeśli nie dojdzie do żadnych działań - a chciałbym, żeby tak było - to oni przybywają też po to, by poznać uwarunkowania związane z terenem możliwych przyszłych działań
- wyjaśnił.