Ambasador Niemiec w Stanach Zjednoczonych Emily Haber przyznała w artykule na łamach „Washington Post”, że w ostatnich latach jej kraj popełnił błędy w polityce wobec Rosji. Stwierdziła, że zbliżenie stosunków Berlina z Moskwą przez ostatnie kilkadziesiąt lat ugruntowało po stronie niemieckiej przekonanie, że wzajemne zależności doprowadzą do stabilności, przejrzystości, a ostatecznie - do zmian systemowych. "Takie myślenie okazało się błędne" - napisała Haber.
- Zignorowaliśmy sygnały ostrzegawcze i nie potraktowaliśmy krytyki ze strony naszych sojuszników i partnerów tak poważnie, jak powinniśmy – szczególnie w odniesieniu do geopolitycznych implikacji gazociągu Nord Stream 2
– przyznała.
Jak przypomina dpa, w ostatnich latach rząd USA ostro krytykował zaangażowanie Niemiec w powstanie gazociągu Nord Stream 2, co od dawna „wywoływało niezadowolenie i napięcia” w relacjach między Berlinem a Waszyngtonem.
Tymczasem kanclerz Niemiec Olaf Scholz stwierdził, że... "Niemcy mają zamiar stać się gwarantem bezpieczeństwa w Europie". Zapowiedział, że w tym celu jego rząd ogłosi za kilka miesięcy nową strategię bezpieczeństwa.
Niemiecki kanclerz wspominał też, że po zakończeniu zimnej wojny Zachód uznał, że Rosja nie stanowi już zagrożenia, i zmniejszył liczebność swoich wojsk oraz obciął budżety obronne.
- Dla Niemiec logika była prosta: po co utrzymywać duże siły obronne liczące 500 tys. żołnierzy, kiedy wszyscy nasi sąsiedzi wydawali się przyjaciółmi lub partnerami?
- pisze Scholz. Dodaje jednak, że Rosja poszła w diametralnie innym kierunku, a jej obecna agresja jest "powrotem do imperializmu" i rewizjonizmu.