W tym tygodniu Komisja Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego przyjęła raport w sprawie zmiany unijnych traktatów. Dokument zakłada m.in. eliminację zasady jednomyślności (weta) w głosowaniach w Radzie UE i transfer kompetencji z poziomu państw członkowskich na poziom UE. - Zakusy, żeby rezygnować z jednomyślności, zwiększać kompetencje instytucji unijnych i dążyć ku jakiejś formie europejskiego para-państwa były już od dawna, nie przybierały jednak wcześniej tak konkretnej formy – mówi portalowi niezalezna.pl Radosław Fogiel, poseł Prawa i Sprawiedliwości (PiS). Jak zauważa przewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych, dzisiaj padają głosy sprzeciwu, ale wkrótce "będziemy obserwować próby uciszania wątpliwości".
W dokumencie przyjętym w tym tygodniu przez Komisję Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego (AFEC) znajdują się przede wszystkim dwa bardzo niebezpieczne aspekty.
Pierwszym jest drastyczne zwiększenie kompetencji instytucji wspólnotowych - nie tylko w kwestii polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, ale również w takich obszarach jak np. energetyka czy polityka środowiskowa. A towarzyszyć temu ma równoczesne ograniczanie kompetencji państw narodowych i likwidacja zasady jednomyślności i prawa weta, które jest swego rodzaju hamulcem bezpieczeństwa dla pomysłów nieakceptowalnych dla poszczególnych krajów członkowskich.
-Tutaj już nie można mówić nawet o stanach zjednoczonych Europy, ale o chęci budowy jednego europejskiego para-państwa zwłaszcza, że wyposażamy je w przymioty państwowe, takie jak polityka zagraniczna i obronność. Miałaby się również zwiększyć rola Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej. Tymczasem realny mandat demokratyczny mają parlamenty państw narodowych. Nie ma jednego europejskiego demosu, niezbędnego przecież dla demokracji. W związku z tym jest to niezwykle niebezpieczne. Oczywiste jest, że podmioty tworzące taki twór nie byłyby równoprawne
Jak przekonuje polityk, dzisiaj w UE mamy do czynienia głownie z dominacją Niemiec (i w mniejszym stopniu Francji), a taki stan rzeczy tylko by się pogłębiał. Dlatego jest to duże zagrożenie nie tylko dla Polski - przyjęcie proponowanych zmian traktatowych stanowiłoby jeszcze większe zagrożenie dla mniejszych krajów (ludnościowo i gospodarczo), takich, jak np. Dania, Portugalia, państwa Beneluksu lub kraje bałtyckie.
Dzisiaj słyszymy jeszcze głosy sprzeciwu, ale jesteśmy przecież na początku pewnego procesu, w trakcie którego będziemy obserwować próby uciszania wątpliwości. Wiemy, że są tacy gracze i państwa, które w takim uciszaniu są bardzo efektywne. Przykładem niech będzie przyjęcie paktu migracyjnego. Niemcy były wtedy bardzo skuteczne. Berlin umiejętnie wygaszał i neutralizował sprzeciwy przed i w trakcie posiedzenia ministrów spraw wewnętrznych i finalnie tylko Polska powiedziała twarde „nie” temu paktowi.
Według polityka PiS, to, że dzisiaj są państwa, które sprzeciwiają się pomysłowi zmiany traktatów, nie powinno nas w żaden sposób uspokajać.
- Musimy bardzo wyraźnie wskazywać to niebezpieczeństwo, bo to jest kwestia naszej przyszłości i suwerenności