"Gdy Parlament Europejski debatował na temat sankcji, które powinny być wprowadzone, Eva Kaili nie dawała wypowiadać się krytycznie na temat Rosji. Teraz, kiedy przeglądamy debaty prowadzone przez tych ludzi, albo ich wystąpienia, to de facto są to wystąpienia, które dawały owoc prorosyjski. (...) Tych działań było bardzo dużo, a ich beneficjentem była Rosja" - mówił w programie "Polityczna kawa" w Telewizji Republika europoseł PiS Dominik Tarczyński.
Afera korupcyjna wybuchła w grudniu wraz z aresztowaniem byłej wiceprzewodniczącej PE, greckiej socjalistki Evy Kaili, która jest podejrzewana o branie ogromnych łapówek od Kataru. Jednak Kaili to nie jedyna negatywna bohaterka afery korupcyjnej w PE. Zamieszani w nią są również członkowie rodziny byłej wiceprzewodniczącej PE, jej bliscy, a także inni eurodeputowani.
Według gościa Tomasza Sakiewicza w "Politycznej kawie" w Telewizji Republika, europosła Dominika Tarczyńskiego, jest to największa afera w historii Parlamentu Europejskiego.
Właściwie nie ma skali, do której moglibyśmy mierzyć to, o czym dowiedzieliśmy się w połowie grudnia. To jest wydarzenie bez precedensu, absolutnie podważające wiarygodność wielu aktywności Parlamentu Europejskiego. Cała moja wiedza wzięła się stąd, że jestem członkiem komisji śledczej PE ds. Pegasusa. Ta komisja była używana przez PE jako taka pałka na między innymi polski rząd, a generalnie na rządy, które nie bardzo podobają się w Europie
- zwrócił uwagę eurodeputowany.
Okazało się, że ci, którzy zostali aresztowani, lub ci którzy są teraz już podejrzewani, czy w stanie oskarżenia, zostali zatrzymani właśnie dzięki narzędziom deszyfrującym takim jak Pegasus. Stąd pełna wiedza, bo w tej komisji śledczej, w której zasiadam, zasiadała między innymi Eva Kaili
- dodał.
Tomasz Sakiewicz zauważył, że zamieszani w aferę korupcyjną dbali bardzo o praworządność w Polsce.
Ale sprawa Pegasusa ma też swoją polską odnogę, ponieważ ci ludzie z tej komisji przyjechali do polskiego Senatu nakłaniając, do zbadania rzekomo nielegalnego używania Pegasusa przez Polaków. A tymczasem nielegalnie używał go rząd Maroko i oni mieli stworzyć przykrywkę, mieli przerzucić na Polskę odpowiedzialność i te łapówki między innymi temu służyły
- zwrócił uwagę redaktor naczelny "Gazety Polskiej".
Tarczyński dodał, że co więcej, chodziło o to, żeby zakazać polskim służbom specjalnym używania jakichkolwiek narzędzi deszyfrujących, aby polskie służby przestały tak naprawdę kontrolować inne służby.
Szef służb wywiadu marokańskiego był tym, który spotykał się z ambasadorem Maroka w Polsce, człowiekiem, który - według doniesień medialnych, organizował całą siatkę korupcyjną, a ten oto ambasador Maroka, który się z nim spotykał, spotykał się też i zacieśniał stosunki z marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim
- dodał Tarczyński.
Europoseł zwrócił również uwagę na tło rosyjskie w aferze korupcyjnej w PE. Powiedział też, że te pieniądze, które wypływały z banków panamskich, wpływały do posłów, którzy zostali aresztowani albo usłyszeli zarzuty.
"Media szybko wychwyciły, że Eva Kaili, w trakcie debat w sprawie Rosji, które prowadziła, nie pozwalała posłom na swobodną wypowiedź"
- zauważył.
Gdy PE debatował na temat sankcji, które powinny być wprowadzone, Eva Kaili nie dawała wypowiadać się krytycznie na temat Rosji. Teraz, kiedy przeglądamy debaty prowadzone przez tych ludzi, albo ich wystąpienia, to de facto są to wystąpienia, które dawały owoc prorosyjski. (...) Tych działań było bardzo dużo, a ich beneficjentem była Rosja
- mówił Tarczyński i dodał, że należy brać pod uwagę, że to, o czym wiemy teraz to zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Tomasz Sakiewicz dopytywał ilu europosłów może być w tą sprawę zamieszanych.
W tej chwili mówimy o 60 europosłach, ale chciałbym zaznaczyć, że w przyszłym tygodniu rozpoczyna się trzecia tura przesłuchań, będą zatrzymani kolejni posłowie, o których uchylenie immunitetu wnioskowała przewodnicząca PE, więc jestem przekonany, że ta grupa 60 posłów na pewno się poszerzy. Stąd też mój wniosek o powtórzenie wszystkich głosowań nad rezolucjami przeciwko Polsce, bo wiele z nich było przyjmowanych niewielką większością głosów. Gdyby nie skorumpowani politycy, to te rezolucje nie zostałyby przyjęte
- dodał.