"Za obronę Bachmutu płacimy wysoką cenę, ale nie możemy zostawić tego miasta. To pokazuje, jacy jesteśmy i Europa powinna to zrozumieć" – powiedział Podolak.
Doradca szefa gabinetu prezydenta odpowiadał na pytanie, czy utrzymywanie Bachmutu, w którym pozostało ok. 10 proc. mieszkańców, ma sens z punktu widzenia strategii wojskowej. Miasto szturmowane od miesięcy przez rosyjskie siły jest miejscem, w którym duże straty ponoszą zarówno atakujące je oddziały agresora, jak też broniąca się armia ukraińska.
"Nie chodzi o 10 proc. mieszkańców, chodzi o nasze terytorium, o nasze domy" – oznajmił Podolak.
"Bachmut to nie jest po prostu jakieś miejsce, to nasz dom. (...) Nasze dzieci chcą bawić się w parkach w Bachmucie, a ja nie chcę, by bawiły się w otoczeniu rosyjskich żołnierzy" – mówił Podolak, podkreślając, że ukraińscy żołnierze "są tam i oddają życie za prawo Ukraińców do mieszkania w swoich domach".
Podolak odmówił odpowiedzi na pytanie o straty strony ukraińskiej. Ta informacja, jak powiedział, zostanie ujawniona po zakończeniu wojny.
Rosjanie intensywnie szturmują Bachmut i próbują zdobyć to miasto od sierpnia ubiegłego roku. Na tym odcinku frontu zaangażowano siły formacji najemniczej Grupy Wagnera, a w ostatnim czasie są tam przerzucane oddziały regularnej rosyjskiej armii. W styczniu strona ukraińska potwierdziła utratę Sołedaru, niewielkiego miasteczka leżącego około 20 km na północny wschód od Bachmutu.