"W przeciągu kilku najbliższych tygodni Rosja nie jest w stanie odbudować trwałej linii frontu. To, co robią w tej chwili - z marszu przerzucają tych ludzi zmobilizowanych na front. Są to żołnierze zupełnie nieprzygotowani do walki. To pokazuje, że Rosja podejmuje działania resztkami swoich możliwości. Mamy taką sytuację, że Rosja, gdyby chciała dokonać jakiejś zasadniczych zmiany, musiałaby zbudować w perspektywie kilku miesięcy warunki do przeszkolenia, zgrania tych formacji - uczynienia z nich realnej siły" - ocenił w rozmowie z nami prof. Piotr Grochmalski. Politolog brał udział w drugim dniu VIII Nadzwyczajnego Zjazdu Klubów „Gazety Polskiej” w Spale.
Niezalezna.pl: Od kilku tygodni kontrofensywa ukraińska postępuje, a z tym wiąże się odbijanie kolejnych miejscowości z rąk Rosjan. Czy można prognozować, jak potoczy się sytuacja na froncie w najbliższym czasie?
Prof. Piotr Grochmalski: Aktualnie są trzy obszary aktywności. Na odcinku południowym - kontynuacja ofensywy charkowskiej i tam mamy w tej chwili faktycznie okrążone już oddziały rosyjskie, jest to około 5 tysięcy żołnierzy. To jest w zasadzie sytuacja, w której mają do wyboru albo się poddać albo polec w walce. To zmienia całą strukturę frontu południowego po pokonaniu rzeki Oskił i zbudowaniu przyczółków. W przeciągu kilku najbliższych tygodni Rosja nie jest w stanie odbudować trwałej linii frontu. To, co robią w tej chwili - z marszu przerzucają tych ludzi zmobilizowanych na front. Są to żołnierze zupełnie nieprzygotowani do walki. To pokazuje, że Rosja podejmuje działania resztkami swoich możliwości. Mamy taką sytuację, że Rosja, gdyby chciała dokonać jakiejś zasadniczych zmiany, musiałaby zbudować w perspektywie kilku miesięcy warunki do przeszkolenia, zgrania tych formacji - uczynienia z nich realnej siły. To jest w tej chwili wojna bardzo manewrowa. Wojska ukraińskie omijają duże miasta i idą w głąb, a to powoduje, że jest to sytuacja dynamiczna. Zyski w terenie, które zdobywają Ukraińcy są imponujące i dla sztabu rosyjskiego wyjątkowo groźne. Mamy jeszcze front chersoński, gdzie wojska rosyjskie są zamknięte już w kotle, ponieważ Ukraina niszczy wszystkie przeprawy na Dnieprze - most chersoński oraz most w Nowej Kachowce, a także mosty pontonowe, które Rosja próbuje budować. To z kolei równa się temu, że nie są dostarczane dostawy sprzętu, wsparcia dla tych wojsk. Nie mają również żywności. Co więcej, utrudniona jest normalna komunikacja z wojskami rosyjskimi, które są zgromadzone na wejściu z Krymu. Los zgrupowania chersońskiego jest przesądzony. Tam idą szyki, które rozbijają na mniejsze zgrupowania siły rosyjskie. Nie ma tam woli obrony do tego stopnia, że dowódcy naciskali, prosili oraz oczekiwali na decyzje poddania się. Albo wycofania się. Otwarcie żądali wycofania tych sił z przyczółka chersońskiego. Decyzją samego Putina było to, aby oni bronili się w sytuacji, gdzie to morale jest naprawdę niskie. Zbliża się również zima, a związane z tym problemy, będą się nasilać.
Putin ogłosił w piątek aneksję 17% terytorium Ukrainy. Ile ta wojna może jeszcze potrwać? Możemy spodziewać się tego, że rosyjski dyktator będzie anektował tereny, które akurat wskaże palcem na mapie? Tak to w tej chwili wygląda...
Ważna jest analiza przedstawiona przez głównodowodzącego wojsk ukraińskich, który w materiale omawiającym strategię działania Ukrainy w roku 2023 przedstawił, że zasadniczym problemem, przed którym stoi armia ukraińska jest niwelacja strategicznej asymetrii związanej z możliwością uderzania po stronie rosyjskiej, a ukraińskiej. Mówiąc krótko - o ile Ukraińcy są w stanie sięgać swoimi rakietami w głąb przestrzeni rosyjskiej maksymalnie w graniach 150 km, to Rosjanie mogą sięgnąć w głąb całej Ukrainy. To wzbudza poczucie bezkarności Rosjan. Aby przyspieszyć ewentualne zakończenie wojny, jest prośba jasno kierowana do Stanów Zjednoczonych, aby Ukraina dostała rakiety, które pozwalają na uderzenia w promieniu 300 km. To zmasakrowałoby zdolności logistyczne armii rosyjskiej oraz diametralnie odwróciły sytuację na froncie. Morale wojska rosyjskiego zostało ukazane przez tą masową ucieczkę przed możliwością bycia powołanymi do armii. Morale armii ukraińskiej jest powszechnie znane. W tej chwili mamy do czynienia z kluczowym momentem, czy ta próba przestraszenia Zachodu przez Putina spotka się ze zdecydowaną odpowiedzią i zwiększoną ilością sprzętu dostarczanego na Ukrainę. Ważne jest również to, jak zostanie potraktowana decyzja Ukrainy w związku z przyspieszonym akcesem do NATO. Są to kluczowe wyznaczniki tego, jak sytuacja na froncie będzie wyglądać w niedalekiej przyszłości. Porażka Rosjan pod Charkowem świadczy o tym, że jest to państwo, które może tą wojnę po prostu przegrać. Fakt, że Putin zaczął wycofywać swoje formacje z Azji Środkowej, gdzie miały gwarantować stabilność, jak i z Kaukazu oraz Syrii - to pokazuje, że pozycja Rosji zaczęła gwałtowanie się zmniejszać. Powaga tego kraju również.
Mówimy o próbie przestraszenia Zachodu. Chodzi tutaj o rzekome awarie gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2? Początkowe doniesienia o tym, że był to zwykły przypadek raczej nikogo już nie przekonują... Warto też zaznaczyć, że Rosja do tej pory w żadnym konflikcie zbrojnym nie niszczyła tego rodzaju infrastruktury krytycznej. Ta sytuacja wygląda tak, jakby Moskwa chciała pokazać, że stać ją na każdy ruch. Że żadnego ruchu się nie boi, a to Zachód ma być tą przestraszoną i poddaną stroną.
To jest próba zastraszenia. Trzeba widzieć to kompleksowo. Z jednej strony mamy do czynienia z tą aneksją - największą po drugiej wojnie światowej, a także pogróżkami o użyciu atomu. Z drugiej zaś - akty terrorystyczne dokonywane przez państwo wobec infrastruktury państw NATO. To jest właśnie taka próba pokazania, że "słuchajcie, my się nie cofniemy przed niczym". Jest to również pewnego rodzaju prowokacja wobec Polski.
We wtorek mieliśmy symboliczne uruchomienie naszego gazociągu, a uszkodzenia gazociągów na Bałtyku wyszły na jaw w poniedziałek - dzień wcześniej. O przypadku raczej nie ma tutaj mowy...
Wiąże się to z tym, co Putin realizował jeszcze przed agresją na Ukrainie - destabilizacją energetyczną i wywoływaniem kryzysu energetycznego w Europie. Chodzi tu o wywieranie presji na poszczególnych polityków, a także destabilizację społeczeństwa europejskiej. To jest kompleks działań, które można nazwać spokojnie wojną hybrydową realizowaną przez Putina. W zasadzie to Putin każdy obszar działań traktuje jako obszar działań wojennych. Czy jest to zrzucanie bomb, czy oddziaływanie na społeczeństwo - są to elementy wojny wypowiedzianej Zachodowi. A w zasadzie całemu światu. Zniszczył fundamenty bezpieczeństwa globalnego. Rosja jest członkiem Rady Bezpieczeństwa. Spoczywają na niej specjalne obowiązki związane z globalnym bezpieczeństwem. A stała się największym zagrożeniem dla istnienia porządku światowego.